fot. Brudne Serca
Lata mijają, a nadal liczna grupa sympatyków Brudnych Serc, czeka na ich płytę w Wigilię. Co ciekawe, wydaje się, że do tego grona, co roku dołączają kolejni młodzi fani.
Gorzowski skład to prawdziwy fenomen w polskim hip-hopie. Raperzy, którzy nigdy nie zagościli w mainstreamie, nie wydali płyty jako „Brudne”, ominęli czasy streamingów i zniknęli ze sceny lata temu – wciąż mają żywy fanbase, do którego dołączają jeszcze, ci bardziej dociekliwi, młodzi słuchacze, urodzeni już po 2000 roku. Jest to zjawisko jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne.
ZOBACZ TAKŻE: BUMP’12 NADZIEJĄ POLSKIEGO PODZIEMIA?
Co święta na wigilię powtórka z rozrywki
Mniej wtajemniczeni pytają – dlaczego akurat Wigilia jest tym dniem, gdzie każdy wypatruje LP od Smarki Smarka i Zkibwoya? Po prostu na jednym z ostatnich koncertów chłopaki zapowiedzieli, że „Brudne Serca” ukażą się na Gwiazdkę. Albumu nie dostaliśmy nigdy, słów wyjaśnienia też nie.
Jednak od początku. W maju 2008 ukazał się promomix pt. „Co jest cięte”, który przedstawia przekrój kilku kawałków. Ci bardziej optymistyczni wierzą, że jest to dowód na to, że materiał został nagrany i nigdy nie opuścił szuflady, a Smarki Smark i Zkibwoy na którąś Wigilię się zlitują i go wypuszczą w jakiejkolwiek formie. Jest też grupka sceptyków. Swego czasu na pewnym forum, pojawiły się głosy, że ze strony chłopaków promomix był zwyczajnym trollingiem, a żaden pełnoprawny utwór na płytę nigdy nie został nagrany. Ja jestem gdzieś pośrodku. Swego czasu mocno śledziłem temat, chyba żaden skrawek informacji dostępny w Internecie mnie nie ominął. Uważam, że część płyty powstała i są kawałki, które nigdy nie opuściły szuflady, ale raperów pochłonęła codzienność i nigdy tego nie dokończyli. W jednym z wywiadów przyznali, że proces twórczy jest dla nich trudny, nie zawsze dogadują się muzycznie etc. Pewnie między innymi z tego powodu premiera się przesuwała. Nie pomogło też to, że Smarki Smark coraz bardziej usuwał się w cień i w końcu zniknął z muzyki. Zajął się „poważnym życiem” w kancelarii, zmienił Air Force’y na Gino Rossi, zadbał o realia, a nie o bilon i propsy – cytując klasyka.
Skąd taki fenomen podziemnego składu sprzed lat?
Mogłoby się wydawać, że powyższa opowieść jest historią jakich wiele. W końcu ilu to już było takich raperów, którzy byli o krok od wejścia do mainstreamu. Wystarczyło wydać ten jeden materiał, który miał być pewniakiem, ostatnim krokiem do zagoszczenia na rapowej scenie na stałe, przekucia pasji w pracę, ale coś stanęło na przeszkodzie i fani nigdy nie doczekali się „tej” płyty. Coś jednak sprawia, że lata mijają, w podziemiu pojawiają się i odchodzą nowe twarze, ale my nadal czekamy właśnie na Brudne Serca, a nie na Igrekzeta czy Slim Szczegiego. Dobra na nich pewnie też ktoś czeka, ale to nie ta skala fenomenu.
Gdy Zkibwoy i Smarki Smark byli aktywni na scenie, czasy były zupełnie inne. Może brzmieć to boomersko, ale no k*rwa, było inaczej. Sam wtedy nie byłem odbiorcą tej muzyki i z mojej perspektywy lata 2000-2009 były takie… „romantyczne”. Ludzie siedzieli na forach, a nie na Facebookach, kontakt z artystą był ograniczony (a tym podziemnym to już w ogóle). Nie było social mediów, całe wyobrażenie o człowieku opierało się niekiedy tylko na tekstach jego piosenek. Piosenek, które trzeba było sobie ściągnąć legalnie lub mniej legalnie i zgrać na telefon, bo nie było Spotify. Nigdy nie doczekaliśmy się też klipów od wielu podziemnych składów z tamtych lat, bo wtedy niełatwo było go nakręcić w domowych warunkach. Sam przez długi czas nie wiedziałem, jak wygląda mój ulubiony podziemny raper Junes. Dziś to nie do pomyślenia, a oblicze Roberta zobaczyłem dopiero w 2013 roku. Członek Rap Addix wrócił wtedy na scenę, był to początek ery Facebooków, a klipy w podziemiu stały się już normą.
Brudne Serca k*rwo!
Wracając jednak do bohaterów artykułu, za czasów ich aktywności, by zdobyć rozpoznawalność w podziemiu, trzeba było umieć się wyróżnić, a można było to zrobić za pomocą muzyki. Nie poprzez afery, tatuaże czy kolorowe włosy, dojeb*ne klipy, tylko przez muzykę. Dziś to nie jest takie oczywiste. Tak się składa, że Smarki Smark i Zkibwoy byli niesamowicie utalentowanymi i przede wszystkim inteligentnymi MC’s, więc dość szybko zdobyli wierne grono odbiorców. Już ich wspólne początki, wtedy jako CMMC (Coś Mądrego), pokazały ich potencjał. Wydali dwa albumy – „Gorzowski styl milczenia” oraz „Z nutą wrażliwości”. Czy polecam te płyty? Absolutnie nie. To był 2000 rok, chłopaki mieli 16 lat i jakość tych nagrań pozostawia wiele do życzenia, dziś może wielu odstraszyć. W ramach ciekawostki polecam obadać pojedyncze kawałki takie jak „Projekt” czy „Lova Bejbe”, bo one pokazują „o czym może nawijać 16-latek” i wyróżniają się spośród pozostałych. Ba, ja jestem pełen podziwu, że wtedy ci małolaci z Gorzowa, mieli niekiedy lepsze rymy, niż ówczesne mainstreamowe płyty. Molesta, WWO czy Paktofonika czasownikami stały, a Jura i Jobix bardzo fajnie kombinowali ze składaniem swoich wersów.
Swoje opus magnum pokazali kilka lat później na solowych materiałach, które według mnie powinien przesłuchać każdy, kto choć trochę interesuje się polskim rapem i jego historią. W 2005 roku Zkibwoy wydał płytę „Obskurw King” z Pyskiem i DJ’em Aderem, a Smarki Smark wypuścił „Najebawszy EP” na bitach Kixnera. Wtedy jeszcze bardziej odjechali scenie. Wielokrotne rymy, młodzieńcza bezczelność, humor, followupy, spostrzeżenia na otaczającą rzeczywistość od młodych, inteligentnych ludzi – za to wszystko, słuchacze tak bardzo ubóstwiają te albumy do dziś. Później obu Panów mogliśmy słyszeć na featuringach u największych, czy to jako duet, czy to solowo. Współprace z takimi raperami jak: Łona, Eldo, Pih, W.E.N.A, Rasmentalism czy VNM jeszcze bardziej podbiły hype. Myślę, że w tamtym okresie, spokojnie można było ich już nazywać „mainstreamem” podziemia. I tu wracamy do punktu, z którego zacząłem ten artykuł. Smarki Smark i Zkibwoy mieli znów połączyć siły i wydać płytę w duecie. Nie doczekaliśmy się jej, a szkoda, bo byłby to kolejny klasyk w ich dyskografii. Potencjał, jaki się wtedy skrywał, doskonale widać na fanowskim bootlegu „Ghetto Głów”, który zbiera niemal wszystkie luźne kawałki nagrane jako Brudne Serca. Materiał trwa prawie półtorej godziny, co na dzisiejsze standardy może się wydać zbyt długie, ale uważam, że powinno się go odpalić zaraz po „Obsukrwie” i „Najebawszy” i dać pochłonąć temu klimatowi.
Zkibwoy robi znowu robi solo, daję słowo
Ostatnim opublikowanym numerem Brudnych Serc jest „Słowo Dla” z producenckiej płyty Quiza. Zkibwoy nie był już potem aż tak aktywny, jak wcześniej, ale pojawiał się gościnnie na płycie Karwana, Junesa i kilku innych podziemnych raperów tamtego pokolenia. Wydał nawet płytę w składzie Starszy Brat, który współtworzył z Kedyfem i MŁD, a w 2019 roku, po wielu latach, doczekaliśmy się, długo wyczekiwanego solo – „Psiakrew„.
„Starszy Brat to bardzo dobra nazwa dla składu, w którym działa Zkibwoy, bo zawsze on miał coś takiego w sobie, może tę powagę w głosie, która kazała się wyprostować, skończyć wygłupy i słuchać uważnie. Jakiś rodzaj charyzmy, który tę uwagę wprowadzał, bez śmieszności.” – Muflon
Smarki, gdzie twoje najki?
Smarki Smark już taki „hojny” nie był… Podziemny raper, kompletnie zapadł się pod ziemię (hehe). Pojawiał się gdzieś na featuringach, ale były to raczej zwrotki, które swoje przeleżały. Jurasa mogliśmy usłyszeć np. w utworze Lukatrisa „Czarne Złoto”. Co jakiś czas wyciekały także stare kawałki jak w 2012 roku – „Miliony” i „Coś Na Sumieniu”. Najświeższym nagraniem Smarka, który ujrzał światło dzienne, jest chyba freestyle „Sztuki” na Niewidzialnej Nerce z 2013 roku, na którym prześmiewczo odniósł się do tych, którzy wypatrują Brudnych Serc na Wigilię i dalej liczą na jego powrót. O czym ci dali mocno znać, chociażby, legendarnym już bilboardem na jednym z gorzowskich bloków.
Musisz to malutka tolerować,
bo ja lubię dużo szamać i mało rymować
DJ Niewidzialna Nerka, Złamane Serca, pozdro 220
Ubiegły rok przyniósł nam niespodziewaną „gościnkę” na „Romantic Psycho” Quebonafide. Są to nagrania z 2010 roku, co zostało potwierdzone przez Kixnare’a. Jakiś czas później dostaliśmy kontrolowany wyciek utworu „ELEJ (Kocham, pozdrawiam)”, gdzie ostatnia zwrotka brzmi jak pożegnanie z rapem. Kawałek w pierwszej wrzutce na YouTube szybko wbił prawie milion wyświetleń (niestety spadł i zostały same reuploady), co pokazało jak liczną i wciąż żywą społecznością są fani gorzowskiego MC. To nie był koniec, bo w tym samym roku dostaliśmy na Wigilię kolejną niespodziankę, jaką był niepublikowany wcześniej numer „Kola, denciak, szlug” Smarka z…2001 roku. Myślę, jednak że nikt by się nie obraził, aby właśnie w ten magiczny dzień, dostawać podobne rzeczy, zarówno od Smarka i Zkibwoya. Wiemy przecież, że takie niepublikowane nagrania nadal znajdują się w ich szufladach.
Było mi miło mieć taką zajawkę
było mi miło poznać ją i was wszystkich
Jestem z gości, którzy na Wigilię wierzą w Brudne Serca
Niektórzy patrzą już z politowaniem na tych fanatyków piszących o Brudnych Sercach na Wigilię. Sam dawno pogodziłem się z tym, że nigdy tej płyty nie usłyszymy, ale bardzo podoba mi się ta tradycja czekania. Po prostu dobrze jest się spotkać na rapowych pejach i grupkach z osobami, którzy podobnie jak ja – wychowali się na tej muzyce. Lubię ten fanbase. Miło sobie przypomnieć i wrócić do tych ich kawałków, a te w okresie świątecznym wchodzą jeszcze bardziej. Tak się jakoś też w moim życiu układa, że od 5 lat, pod koniec roku coś się psuje i powrót do kawałków Brudnych Serc na Święta pomaga mi wejść w nowy rok z większym optymizmem i dojrzałością. Naprawdę o mało których raperach mogą to powiedzieć, ale Smarki Smark i Zkibwoy na pewno mnie w jakiś sposób ukształtowali i nie wstydzę się tego. Byli też inspiracją dla wielu aktualnych raperów z mainstreamu i podziemiu, którzy w swojej twórczości nawiązują do BRDSRC. Quebonafide, Jan – rapowanie, Szpaku, Deys, Karwan, Dawid Borysiewicz – w tym momencie, chociażby oni przychodzą mi do głowy, ale na pewno jest tego zdecydowanie więcej.
Dla leniwych: dziś już nie musimy zgrywać sobie kawałków Brudnych Serc na telefon, bo ktoś powrzucał je na Soundcloud, więc odpal je sobie, przypomnij lub zapoznaj się z nimi, bo to kawałek dobrego rapu i jego historii.
Nie tracę nadziei…
W tym roku na pewno!
A może w tym roku
Ho hooo hooooo
Nic nie wydam już wysrane mam w was elo.