Vivi (lub Wincent) – początkujący raper lubiący eksperymentować. Raz miłe i spokojne podśpiewki, raz ciężkie brzmienia z mocnym kickiem. ~szukam sztuki we wszystkim, co mnie otacza, bo to właśnie to, co kocham w życiu.
ROZMOWA:
Paweł: Jak czujesz się po premierze płyty? Jak odzew? Jesteś zadowolony?
Wincent: Na pewno czuje się spełniony. Ta płyta to był najgorszy ruch marketingowy, jaki mogłem zrobić. Wywaliłem na to dużo pieniędzy, kupę czasu i wierz mi, mimo że cały poprzedni rok chciałem wydawać sobie inne numery, to nie mogłem, bo byłem zajęty doszczętnie płytą. No bo kto robi takie duże płyty w podziemiu…To się kompletnie nie opłaca ku*wa, kto to zobaczy. Ale mimo wszystko czuje się spełniony, bo już kilka lat temu przymierzałem się, żeby zrobić płytę, nawet miałem inną płytę już gotową, dwa razy dłuższą. Ostatecznie jednak nie wypuściłem jej, bo nie ogarnąłem się z wydawnictwem. Ten album co teraz wyszedł to taki kamień milowy.
No oczywiście, że tak pierwsza płytka za tobą. Możemy ją znaleźć zarówno na YouTube, ale również na Spotify.
To też zajebiście, że my dzięki Kstykowi mamy możliwość wydawania tego praktycznie za darmo i nawet na tym jakoś zarabiać. Mamy większe możliwości.
Czyli nad wami czuwa Kstyk…
Tak, dokładnie.
Zdziwiło mnie właśnie, bo praktycznie każdy numer z płyty był na innym kanale.
To właśnie o tym wspomniałem, że mieliśmy lekkie problemy z dystrybucją. Z chłopakami z CORLLEONE RECORDS mieliśmy lekki problem z dogadaniem się, ale bardzo nam pomogli, bo też w pewien sposób pomogli mi trochę zaistnieć. No ale ostatecznie nie udało się wszystkiego puścić na jeden kanał.
A gdzie planujesz wydawać teraz swoje przyszłe nutki?
Na swoim.
No dobra, przejdźmy może do samej płyty. O co chodzi z tytułami numerów? Każdy z nich jest nazwany innym imieniem. To są twoje ziomki, czy o co chodzi?
Po części chodzi o ziomków, a po części nie. Trzy numery z płyty są nazwane: WINCENT, JAKUB KUBA — czyli po prostu ja. Wszystko zaczęło się od tego, że parę lat temu wpadłem na pomysł, że nagram sobie numer właśnie o tytule ”WINCENT”, ale pomyślałem, że przyjdzie odpowiedni moment, żeby go napisać i pomysł sam wpadnie. Pewnego razu miałem gorszy dzień, usiadłem, włączyłem sobie bit, napisałem wersy i właśnie wtedy napisałem wspomniany numer. Jakiś czas później pomyślałem sobie o moim ziomku Adamie i zrozumiałem, że chłop ma tak ciekawe życie, że muszę coś o nim nagrać. No i potem poszło to samoistnie dalej.
Sama akcja promocyjna płyty była szeroka, pchałeś album, gdzie tylko mogłeś. Były też liczne sesje, swoją drogą również wyśmienite. Trzeba wspomnieć o genialnych klipach, które nie powstydziłby się w mainstreamie. Albi, który był za nie odpowiedzialny, odwalił kawał dobrej roboty. Najbardziej urzekł mnie klip do ”ADAMA”, który jest istnym majstersztykiem. Ile wam zajęły prace nad tym video?
Pracę zaczęliśmy w maju, a skończyliśmy we wrześniu, a pełnych dni zdjęciowych to było pewnie z 10. To ile było przy tym ogarniania to masakra, ale było też dużo zabawy przy tym. Trzeba też wspomnieć, że płyta nie jest podpisana jako Wincent, tylko są zapisani ludzie odpowiedzialni za produkcję, za oprawę graficzną, za mixmaster, za film itd. Dla mnie ten album jest głównie płytą moją i Albiego, no i oczywiście Karola. Wiesz, my siedzieliśmy z Albertem razem, słuchaliśmy tych numerów i kminiliśmy jak to wszystko ma się prezentować. Z Albim postawiliśmy fundamenty, potem wraz z wieloma ludźmi postawiliśmy ściany i resztę domu, no ale nie można zapominać, że dach postawił Pruszyn. Bardzo mnie wprowadził w ten muzyczny biznes, mówił co gdzie mam wysłać, gdzie mam co załatwić, można powiedzieć, że poprowadził mnie za rękę przez ten świat.
Też samym swoim doświadczeniem Cię na pewno wspierał. Trochę tych numerów w życiu nagrał.
Też, gdyby nie Pruszyn nie poznałbym się z Sebastianem Cierniakiem, szerzej znanym pod ksywką Kstyk, który jak dobrze wiemy, od lat wspiera underowych artystów.
Przejdźmy teraz do poszczególnych kawałków z albumu. Powiem jak ja to widzę, a ty przedstawisz swoją perspektywę. Zacznijmy od ”WINCENTA” — bardzo mocny, surowy i agresywny kawałek, którego całości dopełnia równie agresywny klip z niszczenia fury.
Sprawa wygląda tak, że te rozpie*dalnie, ta agresywność, to taka hiperbola mojej osoby. Oczywiście, że ja nie jestem taki na co dzień, ale czułem, że chce to zrobić. To jest taka hiperbola tej mojej postaci artystycznej, jaką jest Wincent.
To jak już jesteśmy przy twoich wcieleniach, to przejdźmy do ”KUBY” — najbardziej emocjonalny i myślę, że najbardziej osobisty numer z całego krążka.
Nigdy nie miałem czegoś takiego jak przy okazji pisania właśnie tego kawałka, usiadłem sobie w nocy, miało mi to zająć chwilę czasu, a minęło kilka godzin. Po napisaniu miałem takie: Ku*wa Kuba co ty właśnie zrobiłeś. Nigdy wcześniej nie napisałem numeru tak bardzo wprost, o tym, co czuje.
No i został ”JAKUB”, który najmniej mi zapadł w pamięć i jakoś szczególnie się nie wyróżniał.
W całym koncepcie ja zabijam samego siebie. To nie jest tak, że ja żegnam się z samym sobą, tylko ja z tymi swoimi wcieleniami złapałem taką symbiozę i przeżyłem pewnego rodzaju metamorfozę. Co ciekawe ja ”JAKUBA” napisałem 4 lata temu.
Oooo to trochę przeleżał.
I w przeciwieństwie do ”KUBY”, W ”JAKUBIE” są rzeczy, których nie powiem nikomu nigdy, ale są opisane w taki sposób, że nie da się tego zrozumieć. Nikt kto nawet zna mnie na wylot, nie ma szans, że to pojmie — ale ja to rozumiem.
Czyli masz taką spowiedź sam ze sobą.
Tak, dokładnie. Też jest tak, że jedyna osoba, która wiedziała o co w nim chodzi…. ”zabiłem”.
Niezła przekmina, jak na gościa, który wydaje w podziemiu. Ja jeszcze chciałbym zahaczyć o numer ”KAROL”, który najmniej mi siada, bo wydaje mi się, że trochę nie sprostałeś bitowi, a raczej samej szybkości tego numeru. Co nie zmienia faktu, że koncepcyjnie jest fajnie.
To ciekawe co mówisz, bo na przykład lirycznie ten numer jest totalnie o niczym. O Karolu nie chciałem nic mówić, bo on sam siebie wyjaśnił już tyle w swoich numerach, że ja nie chciałem o nim w sumie za dużo nawijać, bo to już jest.
Też patrząc na to, ile znasz Karola, to ciężko byłoby opisać go w kawałku 3-minutowym.
Też w tym przypadku chciałem zrobić po prostu dobry techniczny numer, który będzie po prostu dobrze brzmiał i choć Ci nie siedzi to właśnie on, chyba najlepiej się przyjął.
To już wiesz gusta, guściki. Też każdy ma inne preferencje co do słuchanej muzyki i to normalne, że nie każdemu wszystko siądzie.
Ja też osobiście jestem z niego bardzo zadowolony — wiem, że mogłem go zrobić jeszcze lepiej, ale też nie chodzi o to, żeby robić numery w nieskończoność do perfekcji.
Oczywiście, że tak. Przejdźmy teraz do czegoś, o czym poinformowałeś nas niedawno na swoich socialach, czyli do zmiany ksywy. Skąd ta decyzja? Czy Wincent odchodzi do lamusa i witamy na stałe Viviego?
Nie żegnam się z Wincentem, a po prostu teraz chcę tak się podpisywać. Dla mnie Vivi to po prostu skrót od Wincent.
Bardziej myślałem, że tworzysz sobie jakieś alter ego i np. jak Tymek będziesz pod różną ksywą prezentował swoje inne oblicze, bo najnowszy numer, który puściłeś jako Vivi, odbiega koncepcyjnie totalnie, od tego, co prezentowałeś na Wincencie. Jestem skłonny stwierdzić, że jest to muza przystępniejsza dla przeciętnego słuchacza.
Zgadzam się. Sam mam tak, że nie zdarza mi się słuchać pojedynczych tracków ze swojej płyty. Lubię sobie puścić ją w całości co jakiś czas, ale no z nią jest tak, że przez swój klimat trudno jest jej słuchać na co dzień.
Prawda, ten mi śmierdzi takim bardziej wakacyjnym vibem.
Ooo wakacjami to dopiero zaśmierdzi. Kiedyś jak zaczynałem z muzyką i robiłem 100 numerów do szuflady, to one były właśnie w takim stylu. Dlatego też chciałem zmienić ksywę, Wincent był taki bardzo spójny i poważny, a Vivi to właśnie jest styl, w którym ja się naprawdę dobrze czuje. Chciałem te dwie rzeczy trochę od siebie oddalić. Teraz chcę się bardziej pokazać ludziom. Ta płyta jest fajnym przejściem pomiędzy tym, jaki byłem skryty a tym, jak chcę się teraz pokazywać. W pewien sposób poradziłem sobie przez tę płytę z jakimiś osobistymi problemami. Nie spodziewałem się tego kompletnie. Nawet parę osób napisało do mnie po przesłuchaniu krążka, że: stary mam tak samo. To też jest dla mnie budujące, że może to komuś autentycznie pomóc, czy go wesprzeć.
No pewnie, że tak. A powiedz mi, czy miałeś chęć wzięcia udziału w projektach promujących młodych raperów takich jak: SBM Starter, czy Młode Wilki Popkillera?
Myślałem, a nawet wysłałem swoje numery, tylko były one nagrane na szybko bez większej wczuty. Jak będzie okazja, to na pewno spróbuje swoich sił i tym razem dam z siebie 100%.
A powiedz, czy zmieniając poniekąd swój styl, idziesz lekko na łatwiznę? Albo, że dostosowujesz się do tego, czego słuchacz masowy oczekuje?
Tak, ale chodzi też o to, że ja również jestem masowym słuchaczem. Moja płyta jest konsekwencją mojego dzieciństwa i słuchania ulicznego rapu, ale mimo to ja sobie na co dzień lubię puścić popowe nutki, lubię puścić rocka, jakieś punkowe brzmienia i to też jest dla mnie mój styl. Uważam, że jest to pójście na łatwiznę, ale nie ma w tym nic złego, bo nie robię tego wbrew sobie.
Jasna sprawa, pytanie nie miało w żadnym wypadku uszczypliwego kontekstu. Sam rozumiem, że czasami, jeśli chcesz pójść z falą, to musisz iść na pewnego rodzaju ugodę ze słuchaczem. Też tobie nikt nie zarzuci, że jesteś pseudo raperkiem, bo wtedy wyjmujesz asa z rękawa, czyli twoją pierwszą płytę.
Nie mogę się doczekać takiej sytuacji. Zajebiście mieć takie zaplecze. Bo też moje numery przed płytą nie były jakieś za mocne, były po prostu okej. Te, które faktycznie były dobre, nie zostały dokończone.
Też chyba wcześniej te kawałki były robione bardziej z zajawki. Teraz chyba skupiasz się bardziej na budowaniu tej swojej marki osobistej itd .
Tak, ale to też nie było tak, że ja chciałem, żeby to była tylko zajawka, tylko po prostu nie wiedziałem jak się zabrać za ich lepszą promocję, czy coś w tym stylu. Teraz to też jest zajawka i nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile mi to przyjemności sprawia. Praktycznie codziennie mam z nią styczność w mniejszym lub większym stopniu.
Ja też zauważyłem, że ty z tych suwalskich raperów, których swojego czasu było bardzo dużo, zostałeś do dziś. Ze wzlotami i upadkami, niegdyś nawet w lekkim cieniu Pruszyna, ale dalej tworzyłeś i jesteś. Powiedziałbym nawet, że jesteś dopiero na początku twojej drogi.
To też w dużej mierze zasługa tytułowego Bartka, o którym wspominam w kawałku o nim, bo chłop chodził normalnie do roboty, a po godzinach zajmował się normalnie muzą. Pomyślałem sobie ku*wa też tak chcę, po ch*j mi te studia.
Czyli już studentem nie jesteś….
Nie, nie, rzuciłem je. Cieszę się, że to zrobiłem, ale decyzje podjąłem autentycznie z dnia na dzień. Też daje mi to możliwość konsekwentnego wydawania numerów. Chce puszczać teraz kawałki co 2 tygodnie i to takie, które będą się nadawać na Spotify, z grafikami z jakimiś animacjami itd. Do każdego numeru, który chcemy wypuszczać, musimy mieć skończoną grafikę, plan marketingowy, zdjęcia zrobione, wideo zapraszające… na dwa i pół tygodnia przed. W życiu stary nie miałem tyle na głowie, a przy tym tyle energii.
No dobra, ale masz jakiś konkretny pomysł, w jakim kierunku ma się potoczyć twoja kariera?
Muzycznie chce, żeby poszło w tym kierunku co ostatni singiel. Ostatnio się zajarałem mocno ameryczką i, mimo że rozumiem, o czym jest dany tekst, to nie na nim się skupiam, a na samym brzmieniu. Ja interpretuje nie słowa, a klimat piosenki. Dzięki temu tworzenie moich numerów zajmuje mi o wiele mniej czasu. Ja siadam odpalam sobie bicik i wybieram najładniejsze słowa, najładniejsze rymy, które oddadzą odpowiedni klimat tego numeru. Aktualnie chce oddawać swoje emocje poprzez właśnie ten klimat, a nie same słowa. To jest takie intensywne wyrzucenie swoich emocji w krótkim czasie. Zdarzało się, że ja siadałem o 19 do pisania, o 21 kończyłem z 4., czy 5. numerami.
Czyli jest płodnie.
Tak, tak, ale konkretnie odpowiadając na twoje pytanie, jest to taki styl bardziej zabawowy, popularny. Stawiam teraz na brzmienie, chce, żeby to dobrze brzmiało. Też teraz mam tak, że mi się tego po prostu dobrze słucha.
Zmierzając powili do końca — masz teraz w głowie jakieś realne featy, które chciałbyś zrealizować?
To powiem Ci, że kminimy coś razem z Tango, wpadł do mnie też Tytus, z którym miałem już kilka featów i super nam się razem współpracuje. Oczywiście, w planach jest również VBS, którego muzykę bardzo lubię i mamy już kilka wspólnych współprac. Jeszcze z takich realnych, do których nie wyciągnąłem jeszcze ręki, ale faktycznie jest to realne to dałbym Mulen Smuffa. Jeszcze z takich pół realnych, pół nie to bardzo chciałbym feat z Rizim Beizettim.
A z takich mniej aktualnie realnych, ale bardzo byś chciał?
Noo, to Kinny Zimmer. Bardzo się zajawiłem tym co tworzy. Mocno też się utożsamiam z tym co wrzucał na kanał „Furia” — mamy podobny pogląd na świat. Mocno mu kibicuje.
Zgadzam się, chłop wie z czym to się je. Kończąc, typowo: trzech artystów, których ostatnio najczęściej słuchasz.
No to oczywiście Vivi, ale on się nie zawiera w tych trzech. To tak, na pewno Polo G, myślę, że dalej będzie Lil Nas X i z pewnością Machine Gun Kelly.
No i super, dzięki wielkie za rozmowę i życzę powodzenia. Trzymaj się.
Dzięki wielkie również, trzym się.
SPRAWDŹ RÓWNIEŻ NASZ WYWIAD: „MOGĘ POWIEDZIEĆ Z DUŻĄ ŚWIADOMOŚCIĄ, ŻE NA TEN MOMENT JESTEM SPEŁNIONY I BĘDĘ PRACOWAŁ NA TO UCZUCIE DALEJ… SORRY, JESTEM ZASPOKOJONY.” — WYWIAD Z PRZYŁU
Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.