Z Aberdeen do Polski. Recenzja Mokebe – „Chwil Gablota”

Freak Fight

Kim jest Mokebe? Cóż, to nie takie proste. Przede wszystkim członek SBM Startera z 2021 roku, autor trzech płyt, z których ostatnia jest obiektem zainteresowania tego tekstu. Gdyby na bok odłożyć suche fakty i skupić się na próbie scharakteryzowania jego twórczości rzucałbym epitetami, które balansują na granicy pochwał i krytyki. A czym jest „Chwil Gablota”? To zadanie jest jeszcze trudniejsze.

ZOBACZ TAKŻE: NIE SPODZIEWAJCIE SIĘ NIESPODZIEWANEGO. RECENZJA „POŚRÓD HIEN” PALUCHA I SŁONIA

Co podpatrywać od idoli?

Raperów jest zbyt dużo by za wszystkimi nadążyć, każdego śledzić i sprawdzać ich projekty. Dlatego mimo moich starań Mokebe umykał mi raz po raz i byłem w stanie jedynie obadać jego Starterowe single. Z czystą kartą podszedłem do jego najnowszej płyty i nie sprawdzając poprzednich albumów, założyłem sobie, że ewentualne mankamenty lat poprzednich zdołał naprawić, a walory podkreślić. Dlatego „Chwil Gablota” stanowi moje osobiste zetknięcie z Mokebe. Mogę wręcz potraktować to jako jego debiut. I gdybyśmy takich debiutantów mieli na scenie, to byłaby ona obrodzona w samych Matczaków.

Od początku uderza introdukcja w postaci „Aberdeen”. Produkcyjnie 1988 więc nie ma się co rozwodzić, ale główny bohater jest zaskakująco… mroczny. Epitet na wyrost? Możliwe, ale charakteryzuję Mokebe jako mrocznego introwertyka, wymykającego się jednak z sideł creepa, który swoje zaloty kierowałby w stronę horrorcore’u. W żadnym wypadku. Od pierwszego numeru jesteśmy przeprowadzani przez osobiste historie człowieka, który mimo wieku niejedno widział i niejednego doświadczył. Powolnym, wręcz usypiającym głosem wprowadza nas w miejsca, w których żyje się z dnia na dzień. Przede wszystkim jednak Mokebe uświadamia, że narracja prowadzona jest z pierwszej osoby, a realtalk nie odbiega od prawdomówności, choć często te wyrażenia traktowane są jak synonimy gdy w rzeczywistości nie mają ze sobą wiele wspólnego. Tu jak najbardziej mają.

Mokebe – Aberdeen (prod. 1988) [VIDEO]

Głód sukcesu

Czuć tu bardzo hipnotyczny wręcz klimat. Ciężki i gęsty od nawijki, która lekko zahacza o mocną emocjonalność. Emocje to wyróżnik albumu. Nie przesadzę, że to najlepszy cloud rap w Polsce od dawna, ale tu powinien pojawić się aneks, że po prostu wiele takich rzeczy nie ukazuje się nad Wisłą. Mokebe przeplata zabawę formą i jakościowe teksty, co bardzo słychać szczególnie w rozwinięciu płyty. Gdy słyszę opowieść o ulicznym życiu w „Łysym łbie” wierzę w każde słowo, które rapuje, szczególnie, że przeplata stereotypowe myślenie społeczeństwa o subkulturach z garścią swoich doświadczeń. Całe doświadczenie obcowania z „Chwil Gablotą” nie jest może bardzo odświeżające, ale o wiele łatwiej określić tu miejsce w jakim Mokebe się znajduje niż na poprzedniej Arcytekturze. Po obyciu się z najnowszą płytą wróciłem do albumu z 2021 roku gdzie mocno czuć inspirację muzyką elektroniczną. O wiele bardziej siedzi mi jednak ta cloudowa zajawka.

Dobrze dobrani są również goście. Mówimy tu o Szychvlu, Matim Szercie czy Profeacie, więc undergroundowo. Ale to jest dobra esencja podziemia. Wpasowali się idealnie w niełatwy klimat opowieści dopełniając jedynie dzieła. Na uwagę zasługują również bity, czy to 1988 czy Zincboya. Gdybym Zinca nie znał prywatnie – powiedziałbym, że to najlepsze co spotkało młodą falę produkcji w Polsce, ale z racji na kolesiostwo zmotywuję go słowami żeby działał dalej. Całość jest mocno spójna i żaden track nie wybija się z szeregu, ale to tylko pozwala przeskakiwać z kawałka na kawałek i zatapiać się w podkreślanym przeze mnie od kilku akapitów klimacie. Większych wad nie uświadczyłem, co nie oznacza, że ich nie ma. Na pewno ten jednostajny vibe może nużyć, a treść przygnieść. Warsztatowo Mokebe nie mam nic do zarzucenia. Gość umie dobrze zarapować, przeciągnąć sylabę czy podśpiewywać. Czego chcieć więcej? Jako, że z czystym sumieniem wpiszę go sobie w falę undergroundu, to mogę z równie czystym sercem go polecić.

Mokebe – Łysy łeb (Official Video)

Finito

Wydaje mi się, że to najlepsza premiera podziemna w tym roku. Dawno nic mnie tak nie zahipnotyzowało klimatem, gdzie wokal łączy się produkcją i zostawia jeszcze przestrzeń na teksty. A te wcale nie opowiadają o szczęściu i blichtrze. Mam nadzieję, że Mokebe sięgnie po swoje, bo zasługuje na wiele więcej, szczególnie, że do zarzucenia są jedynie powódki czysto subiektywne. Polecanko!

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ NASZ WYWIAD: „MOGĘ POWIEDZIEĆ Z DUŻĄ ŚWIADOMOŚCIĄ, ŻE NA TEN MOMENT JESTEM SPEŁNIONY I BĘDĘ PRACOWAŁ NA TO UCZUCIE DALEJ… SORRY, JESTEM ZASPOKOJONY” — WYWIAD Z PRZYŁU

Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.

fot. kadr z klipu Mokebe feat. Mati Szert – Udon (Recenzja Mokebe – „Chwil Gablota”)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

Kim jest Mokebe? Cóż, to nie takie proste. Przede wszystkim członek SBM Startera z 2021 roku, autor trzech płyt, z których ostatnia jest obiektem zainteresowania tego tekstu. Gdyby na bok odłożyć suche fakty i skupić się na próbie scharakteryzowania jego twórczości rzucałbym epitetami, które balansują na granicy pochwał i krytyki. A czym jest „Chwil Gablota”? To zadanie jest jeszcze trudniejsze.

ZOBACZ TAKŻE: NIE SPODZIEWAJCIE SIĘ NIESPODZIEWANEGO. RECENZJA „POŚRÓD HIEN” PALUCHA I SŁONIA

Co podpatrywać od idoli?

Raperów jest zbyt dużo by za wszystkimi nadążyć, każdego śledzić i sprawdzać ich projekty. Dlatego mimo moich starań Mokebe umykał mi raz po raz i byłem w stanie jedynie obadać jego Starterowe single. Z czystą kartą podszedłem do jego najnowszej płyty i nie sprawdzając poprzednich albumów, założyłem sobie, że ewentualne mankamenty lat poprzednich zdołał naprawić, a walory podkreślić. Dlatego „Chwil Gablota” stanowi moje osobiste zetknięcie z Mokebe. Mogę wręcz potraktować to jako jego debiut. I gdybyśmy takich debiutantów mieli na scenie, to byłaby ona obrodzona w samych Matczaków.

Od początku uderza introdukcja w postaci „Aberdeen”. Produkcyjnie 1988 więc nie ma się co rozwodzić, ale główny bohater jest zaskakująco… mroczny. Epitet na wyrost? Możliwe, ale charakteryzuję Mokebe jako mrocznego introwertyka, wymykającego się jednak z sideł creepa, który swoje zaloty kierowałby w stronę horrorcore’u. W żadnym wypadku. Od pierwszego numeru jesteśmy przeprowadzani przez osobiste historie człowieka, który mimo wieku niejedno widział i niejednego doświadczył. Powolnym, wręcz usypiającym głosem wprowadza nas w miejsca, w których żyje się z dnia na dzień. Przede wszystkim jednak Mokebe uświadamia, że narracja prowadzona jest z pierwszej osoby, a realtalk nie odbiega od prawdomówności, choć często te wyrażenia traktowane są jak synonimy gdy w rzeczywistości nie mają ze sobą wiele wspólnego. Tu jak najbardziej mają.

Mokebe – Aberdeen (prod. 1988) [VIDEO]

Głód sukcesu

Czuć tu bardzo hipnotyczny wręcz klimat. Ciężki i gęsty od nawijki, która lekko zahacza o mocną emocjonalność. Emocje to wyróżnik albumu. Nie przesadzę, że to najlepszy cloud rap w Polsce od dawna, ale tu powinien pojawić się aneks, że po prostu wiele takich rzeczy nie ukazuje się nad Wisłą. Mokebe przeplata zabawę formą i jakościowe teksty, co bardzo słychać szczególnie w rozwinięciu płyty. Gdy słyszę opowieść o ulicznym życiu w „Łysym łbie” wierzę w każde słowo, które rapuje, szczególnie, że przeplata stereotypowe myślenie społeczeństwa o subkulturach z garścią swoich doświadczeń. Całe doświadczenie obcowania z „Chwil Gablotą” nie jest może bardzo odświeżające, ale o wiele łatwiej określić tu miejsce w jakim Mokebe się znajduje niż na poprzedniej Arcytekturze. Po obyciu się z najnowszą płytą wróciłem do albumu z 2021 roku gdzie mocno czuć inspirację muzyką elektroniczną. O wiele bardziej siedzi mi jednak ta cloudowa zajawka.

Dobrze dobrani są również goście. Mówimy tu o Szychvlu, Matim Szercie czy Profeacie, więc undergroundowo. Ale to jest dobra esencja podziemia. Wpasowali się idealnie w niełatwy klimat opowieści dopełniając jedynie dzieła. Na uwagę zasługują również bity, czy to 1988 czy Zincboya. Gdybym Zinca nie znał prywatnie – powiedziałbym, że to najlepsze co spotkało młodą falę produkcji w Polsce, ale z racji na kolesiostwo zmotywuję go słowami żeby działał dalej. Całość jest mocno spójna i żaden track nie wybija się z szeregu, ale to tylko pozwala przeskakiwać z kawałka na kawałek i zatapiać się w podkreślanym przeze mnie od kilku akapitów klimacie. Większych wad nie uświadczyłem, co nie oznacza, że ich nie ma. Na pewno ten jednostajny vibe może nużyć, a treść przygnieść. Warsztatowo Mokebe nie mam nic do zarzucenia. Gość umie dobrze zarapować, przeciągnąć sylabę czy podśpiewywać. Czego chcieć więcej? Jako, że z czystym sumieniem wpiszę go sobie w falę undergroundu, to mogę z równie czystym sercem go polecić.

Mokebe – Łysy łeb (Official Video)

Finito

Wydaje mi się, że to najlepsza premiera podziemna w tym roku. Dawno nic mnie tak nie zahipnotyzowało klimatem, gdzie wokal łączy się produkcją i zostawia jeszcze przestrzeń na teksty. A te wcale nie opowiadają o szczęściu i blichtrze. Mam nadzieję, że Mokebe sięgnie po swoje, bo zasługuje na wiele więcej, szczególnie, że do zarzucenia są jedynie powódki czysto subiektywne. Polecanko!

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ NASZ WYWIAD: „MOGĘ POWIEDZIEĆ Z DUŻĄ ŚWIADOMOŚCIĄ, ŻE NA TEN MOMENT JESTEM SPEŁNIONY I BĘDĘ PRACOWAŁ NA TO UCZUCIE DALEJ… SORRY, JESTEM ZASPOKOJONY” — WYWIAD Z PRZYŁU

Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.

fot. kadr z klipu Mokebe feat. Mati Szert – Udon (Recenzja Mokebe – „Chwil Gablota”)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię