STARY TYMEK W NOWYM WYDANIU, CZYLI RECENZJA „POPULARNE”

Freak Fight

Przyjęło się, że piątek 13-go jest pechowym dniem. W tym wypadku, 13 sierpnia odchodzi od tego zabobonu, ponieważ właśnie tego dnia swoją premierę miał szósty studyjny album Tymka „POPULARNE”.

„i to jest znowu dobra płyta”PILOT – Jan Rapowanie & NOCNY

Bez skrupułów przywołuje właśnie ten wers, ponieważ bawiłem się przy tym krążku naprawdę dobrze.

Spotkałem się z opinią, jakoby nadchodzący album miał być powtórką z Klubowych (po czasie opis krążka potwierdził przytoczoną tezę: „Popularne” to kontynuacja kultowej już płyty Tymka – „Klubowe”.) – głównie imprezowe utwory, nastawione na szeroką publikę i niekoniecznie wymagającego słuchacza. Czy tak właśnie było? — i tak i nie.

ZOBACZ TAKŻE: PO STAREMU, W NOWY SPOSÓB – RECENZJA ASTHMA/MŁODY: „MANIFEST”

Czy raper poleciał w masówkę?

Tymek zastosował bardzo sprytny myk, który pozwolił mu nie zamknąć się na konkretny typ odbiorcy. „POPULANRE” spodoba się zarówno tym, którzy utożsamiają rapera z numerami pokroju Język Ciała, czy Rainman, jak i tym, którzy jarają się Mare, czy Syrop. Album jest więc połączeniem skocznej, klubowej, czy wakacyjnej muzyki, z tą bardziej śpiewaną, można powiedzieć lekko alternatywną, niekoniecznie nastawioną na robienie pogo.

Nie oznacza to oczywiście, że dostaliśmy typową chamówe, która została zrobiona na odwal —  nic bardziej mylnego. Płyta jest na maksa różnorodna, napakowana przy tym po brzegi genialnymi bitami, od siedemnastu różnych producentów.

Moją szczególną uwagę zwrócił numer Deweloper, wyprodukowany przez Barnima. Stało się tak głównie dlatego, że do bólu przypomina on mi inny kawałek, którego jestem ogromnym fanem – Relajate, na bicie Urbanskiego. Mocne, intensywne basowe brzmienie, przeplatane cykaczami po prostu skradło moje serce.

Na całym albumie czuć mocna inspiracje muzyką elektroniczna, pokroju house-a, techno, czy trance-u.

„Robię sobie trance jak kurwa Scooter”Tymek – Frisbee

Utwory na Popularych potrafią wciągnąć i sprawić, że momentalnie zapominasz o wszystkim wokół. Idzie bez problemu wczuć się w ten krążek i zrozumieć koncepcje artysty. Przy utworach bardziej energicznych nóżka sama lata i aż się chce zacząć się do nich bujać. Każdy, kto choć trochę śledził ostatnie kroki artysty, wie że pojęcie eksperyment jest bratnią duszą Tymka. W tym wypadku bardzo spodobał mi się motyw zastosowania paru ścieżek głosu w jednym czasie. Widać to chociażby w numerze Haker, czy w końcówce Beethoven-a. W drugim przypadku dodatkowego efektu dodaje sposób śpiewania rapera, wpadający w chóralne brzmienia:

Od dłuższego czasu Tymek zaczął wdrażać do swojego stylu nawijania jeden aspekt, który sprawił, że jego muzyka przeszła transformacje o 180 stopni. W tym wypadku mówię oczywiście o pozytywnej przemianie. Chodzi mi o zabawę swoim własnym głosem —  modulacja, wchodzenie w trochę wyższe, tudzież niższe nuty niż wcześniej, ”szeptane śpiewanie” itd.. Czuć, że chce eksperymentować i wykorzystać swój wokal na tyle ile jest to możliwe.

Jak tam z tekstami?

Pogadaliśmy sobie trochę o samym brzmieniu, a jak sprawy się mają w kwestii lirycznej? Szału nie ma, ale chyba nikt nie oczekiwał jakichś wygórowanych przekmin. Najmocniejsze u Tymka jest właśnie samo brzmienie i całość piosenki, a niekoniecznie sam tekst, który w tym przypadku opiera się głównie na metaforach i luźnych, nieangażujących wersach.

Czego zabrakło?

Po wielokrotnym przesłuchu, jestem praktycznie w 100% usatysfakcjonowany. Jedyne czego faktycznie mi zabrakło to numerów pokroju tych wydawanych jako Seven Phoenix. Mówię tu głównie o kawałkach typu WSZYSTKO OK, czy ANAKAO. Letnie brzmienie w trochę bardziej popowym wydaniu.

Co nie wyszło?

Refreny, a w zasadzie o błahe podejście do nich. Często opierały się na powtarzaniu tytułowego słowa i można było odnieść wrażenie, że zostały zrobione, lekko na odwal. W tym momencie sprawdza się moje stwierdzenie dotyczące lirycznej strony artysty.

Zmierzając powoli ku końcowi, czuje się zobowiązany oddać wielki szacun wspomnianym wcześniej producentom, którzy odwalili kawał dobrej roboty.

Czy więc moim zdaniem „POPULARNE” jest kandydatem na płytę roku? Póki co bez wątpienia jest w topce. Z pewnością nie odniesie tak wielkiego sukcesu, jak wspomniane wcześniej KLUBOWE, jednak zachęcam do sprawdzenia, bo naprawdę warto.

fot. ig. @adrian_obreczarek

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

Przyjęło się, że piątek 13-go jest pechowym dniem. W tym wypadku, 13 sierpnia odchodzi od tego zabobonu, ponieważ właśnie tego dnia swoją premierę miał szósty studyjny album Tymka „POPULARNE”.

„i to jest znowu dobra płyta”PILOT – Jan Rapowanie & NOCNY

Bez skrupułów przywołuje właśnie ten wers, ponieważ bawiłem się przy tym krążku naprawdę dobrze.

Spotkałem się z opinią, jakoby nadchodzący album miał być powtórką z Klubowych (po czasie opis krążka potwierdził przytoczoną tezę: „Popularne” to kontynuacja kultowej już płyty Tymka – „Klubowe”.) – głównie imprezowe utwory, nastawione na szeroką publikę i niekoniecznie wymagającego słuchacza. Czy tak właśnie było? — i tak i nie.

ZOBACZ TAKŻE: PO STAREMU, W NOWY SPOSÓB – RECENZJA ASTHMA/MŁODY: „MANIFEST”

Czy raper poleciał w masówkę?

Tymek zastosował bardzo sprytny myk, który pozwolił mu nie zamknąć się na konkretny typ odbiorcy. „POPULANRE” spodoba się zarówno tym, którzy utożsamiają rapera z numerami pokroju Język Ciała, czy Rainman, jak i tym, którzy jarają się Mare, czy Syrop. Album jest więc połączeniem skocznej, klubowej, czy wakacyjnej muzyki, z tą bardziej śpiewaną, można powiedzieć lekko alternatywną, niekoniecznie nastawioną na robienie pogo.

Nie oznacza to oczywiście, że dostaliśmy typową chamówe, która została zrobiona na odwal —  nic bardziej mylnego. Płyta jest na maksa różnorodna, napakowana przy tym po brzegi genialnymi bitami, od siedemnastu różnych producentów.

Moją szczególną uwagę zwrócił numer Deweloper, wyprodukowany przez Barnima. Stało się tak głównie dlatego, że do bólu przypomina on mi inny kawałek, którego jestem ogromnym fanem – Relajate, na bicie Urbanskiego. Mocne, intensywne basowe brzmienie, przeplatane cykaczami po prostu skradło moje serce.

Na całym albumie czuć mocna inspiracje muzyką elektroniczna, pokroju house-a, techno, czy trance-u.

„Robię sobie trance jak kurwa Scooter”Tymek – Frisbee

Utwory na Popularych potrafią wciągnąć i sprawić, że momentalnie zapominasz o wszystkim wokół. Idzie bez problemu wczuć się w ten krążek i zrozumieć koncepcje artysty. Przy utworach bardziej energicznych nóżka sama lata i aż się chce zacząć się do nich bujać. Każdy, kto choć trochę śledził ostatnie kroki artysty, wie że pojęcie eksperyment jest bratnią duszą Tymka. W tym wypadku bardzo spodobał mi się motyw zastosowania paru ścieżek głosu w jednym czasie. Widać to chociażby w numerze Haker, czy w końcówce Beethoven-a. W drugim przypadku dodatkowego efektu dodaje sposób śpiewania rapera, wpadający w chóralne brzmienia:

Od dłuższego czasu Tymek zaczął wdrażać do swojego stylu nawijania jeden aspekt, który sprawił, że jego muzyka przeszła transformacje o 180 stopni. W tym wypadku mówię oczywiście o pozytywnej przemianie. Chodzi mi o zabawę swoim własnym głosem —  modulacja, wchodzenie w trochę wyższe, tudzież niższe nuty niż wcześniej, ”szeptane śpiewanie” itd.. Czuć, że chce eksperymentować i wykorzystać swój wokal na tyle ile jest to możliwe.

Jak tam z tekstami?

Pogadaliśmy sobie trochę o samym brzmieniu, a jak sprawy się mają w kwestii lirycznej? Szału nie ma, ale chyba nikt nie oczekiwał jakichś wygórowanych przekmin. Najmocniejsze u Tymka jest właśnie samo brzmienie i całość piosenki, a niekoniecznie sam tekst, który w tym przypadku opiera się głównie na metaforach i luźnych, nieangażujących wersach.

Czego zabrakło?

Po wielokrotnym przesłuchu, jestem praktycznie w 100% usatysfakcjonowany. Jedyne czego faktycznie mi zabrakło to numerów pokroju tych wydawanych jako Seven Phoenix. Mówię tu głównie o kawałkach typu WSZYSTKO OK, czy ANAKAO. Letnie brzmienie w trochę bardziej popowym wydaniu.

Co nie wyszło?

Refreny, a w zasadzie o błahe podejście do nich. Często opierały się na powtarzaniu tytułowego słowa i można było odnieść wrażenie, że zostały zrobione, lekko na odwal. W tym momencie sprawdza się moje stwierdzenie dotyczące lirycznej strony artysty.

Zmierzając powoli ku końcowi, czuje się zobowiązany oddać wielki szacun wspomnianym wcześniej producentom, którzy odwalili kawał dobrej roboty.

Czy więc moim zdaniem „POPULARNE” jest kandydatem na płytę roku? Póki co bez wątpienia jest w topce. Z pewnością nie odniesie tak wielkiego sukcesu, jak wspomniane wcześniej KLUBOWE, jednak zachęcam do sprawdzenia, bo naprawdę warto.

fot. ig. @adrian_obreczarek

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię