Recenzja albumu TONFA – TONFA (2019)

Freak Fight

Witam. Zastanawialiście się kiedyś jak brzmiałoby połączenie wczesnego Death Grips, Synów i Hewry – z bardziej skomplikowanymi tekstami? Chyba mam odpowiedź.

„TONFA to Tonfa Norman i YAYA. TONFA to ursynowsko-żoliborski przelot. TONFA to świeżość, TONFA to underground.” – tyle mówi opis na Geniusie, całą resztę trzeba zgłębić samemu. Proste rymy wielokrotne, perka nierzadko brzmiąca jak z albumu 3:33 & Cannibal Ox – The Bicameral Vein, oraz skoki w poruszanej tematyce jakby miał właśnie miejsce przysłowiowy fever dream.

Gdyby nie gościnny udział na nowej płycie Włodiego i 88 – prawdopodobnie nigdy bym nie był świadomy ich istnienia, chociaż podczas zalewu hot16 wypuścili oni numer poniekąd powiązany z Synami (odpowiedź na ich zaczepkę), który całkiem mi się podobał. Problem w tym, że tworzyłem wtedy playlistę ze wszystkimi hot16 i kompletnie mi to gdzieś uciekło. Wczoraj zająłem się ich niewielką dyskografią na pełnej (jedna płyta, dwa luźne numery i jeden gościnny występ) i nie potrafię się z niej uwolnić. Toporna technika czasami męczy, ale to tylko kolejny element układanki tworzącej to niepowtarzalne stilo.

A sam album? Gościnnie jest jedynie Bartuś 419 (znany z pewnego.. utworu i jego teledysku), długość trwania to mniej więcej 25 minut – podczas których dostajemy czystą esencję tego brzmienia. Czasami ktoś sobie krzyknie, czasami klimat ulegnie słyszalnej zmianie. Każdy instrumental pomiędzy kolejnymi zwrotkami pasuje jak ulał, co tylko dodaje spójności. Jedynym 'skitem’ określiłbym tutaj pierwsze dwie minuty ostatniego tracku – gdzie toczy się rozmowa.

To jeden z tych przelotów – który albo złapiecie od razu, albo się od niego odbijecie. Hewra nie trafia do mnie praktycznie wcale, Syny może czasami (głównie za sprawą bitów, nie jestem w stanie znieść Piernikowskiego) – ale tutaj? Poza wspomnianą techniką, perfekcyjnie działa wszystko. Nie mogę się doczekać kolejnych ruchów tego duetu. Trzymam kciuki że będą szli z tym do przodu, jednocześnie zbierając co raz co raz większy fanbase – zasługują na to. W zalewie prawie identycznego rapu są świetną odskocznią, gdzie miesza się podejście stricte oldschoolowe z dość mocno wykręconym brzmieniem.

Sprawdźcie ich. Zdecydowanie warto.

4 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

Witam. Zastanawialiście się kiedyś jak brzmiałoby połączenie wczesnego Death Grips, Synów i Hewry – z bardziej skomplikowanymi tekstami? Chyba mam odpowiedź.

„TONFA to Tonfa Norman i YAYA. TONFA to ursynowsko-żoliborski przelot. TONFA to świeżość, TONFA to underground.” – tyle mówi opis na Geniusie, całą resztę trzeba zgłębić samemu. Proste rymy wielokrotne, perka nierzadko brzmiąca jak z albumu 3:33 & Cannibal Ox – The Bicameral Vein, oraz skoki w poruszanej tematyce jakby miał właśnie miejsce przysłowiowy fever dream.

Gdyby nie gościnny udział na nowej płycie Włodiego i 88 – prawdopodobnie nigdy bym nie był świadomy ich istnienia, chociaż podczas zalewu hot16 wypuścili oni numer poniekąd powiązany z Synami (odpowiedź na ich zaczepkę), który całkiem mi się podobał. Problem w tym, że tworzyłem wtedy playlistę ze wszystkimi hot16 i kompletnie mi to gdzieś uciekło. Wczoraj zająłem się ich niewielką dyskografią na pełnej (jedna płyta, dwa luźne numery i jeden gościnny występ) i nie potrafię się z niej uwolnić. Toporna technika czasami męczy, ale to tylko kolejny element układanki tworzącej to niepowtarzalne stilo.

A sam album? Gościnnie jest jedynie Bartuś 419 (znany z pewnego.. utworu i jego teledysku), długość trwania to mniej więcej 25 minut – podczas których dostajemy czystą esencję tego brzmienia. Czasami ktoś sobie krzyknie, czasami klimat ulegnie słyszalnej zmianie. Każdy instrumental pomiędzy kolejnymi zwrotkami pasuje jak ulał, co tylko dodaje spójności. Jedynym 'skitem’ określiłbym tutaj pierwsze dwie minuty ostatniego tracku – gdzie toczy się rozmowa.

To jeden z tych przelotów – który albo złapiecie od razu, albo się od niego odbijecie. Hewra nie trafia do mnie praktycznie wcale, Syny może czasami (głównie za sprawą bitów, nie jestem w stanie znieść Piernikowskiego) – ale tutaj? Poza wspomnianą techniką, perfekcyjnie działa wszystko. Nie mogę się doczekać kolejnych ruchów tego duetu. Trzymam kciuki że będą szli z tym do przodu, jednocześnie zbierając co raz co raz większy fanbase – zasługują na to. W zalewie prawie identycznego rapu są świetną odskocznią, gdzie miesza się podejście stricte oldschoolowe z dość mocno wykręconym brzmieniem.

Sprawdźcie ich. Zdecydowanie warto.

4 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię