Witam po raz ostatni w tej serii. To była niezła podróż, lecz dobiega ona końca. Trochę się wypaliłem przez regularność i myślę że dopiero jakoś w okolicach lutego/marca przyszłego roku wrócę do pisania.
Dälek to grupa założona przez rapera posługującego się ksywą MC Dälek (Will Brooks urodzony w 1976 w Newark) w mniej więcej połowie lat ’90. Poza rapowaniem zajmuje się on częścią produkcji. Pierwotnie za pozostałą część bitów i za DJkę odpowiadali Oktopus oraz Joshua Booth. Ten drugi odszedł w 2009 aby zrobić doktorat – zastąpił go wtedy Mike Manteca. Po drodze przewinęli się jeszcze ludzie których ksywy mi nic nie mówią, czyli DJ Still i DJ rEK – lecz od początku do samego końca motyw jest taki, że tylko Will Brooks się zajmuje rapowaniem. Cała reszta gości to nic ponad bity i koncerty. W 2010 roku Oktopus przeprowadził się na stałe do Berlina i ich drogi się rozeszły, a w 2016 sobie darował przygodę z muzyką i całkowicie porzucił zajmowanie się produkcją (dodatkowo chyba też mixmaster robił). Oficjalnie z debiutem zaprezentowali się światu w 1998 i już od tamtego momentu trzymają tak samo wysoki poziom po dziś dzień.
Dlaczego akurat ich wybrałem na ostatni tekst? Ponieważ uwielbiam ich dyskografię w całości. W moim osobistym rankingu musieli długo walczyć o co raz to wyższe lokaty, ale oryginalność brzmienia którego nie jestem w stanie opisać słowami – sprawiła (ta oryginalność) że wylądowali w ścisłej topce. Wcześniej kompletnie mnie nie interesował industrial, podobnie jak noise, ale od kilku już lat się zagłębiłem na tyle głęboko w te gatunki i ich nisze – iż bity które produkuję można sklasyfikować przede wszystkim jako dark-ambient/post-noise/post-industrial i dopiero na czwartym miejscu hip-hop. W skrócie: Dälek pokazali mi jak można mieszać ze sobą wiele gatunków i pozostać przy tym absolutnie genialnym.
Na dzień dzisiejszy wydali 11 pełnoprawnych albumów (no, jedno EP i jedną kompilację), kilka takich pół-projektów podpadających już bardziej pod nazwę SP niż EP (czyli ze 2/3 numery) i jeden album live. MC Dälek dodatkowo był zaangażowany w side-project iconⒶclass który funkcjonował w latach zawieszenia działalności zespołu i wydał tam dwa albumy (2011, 2015). Poza tym półtora roku temu gdy wirus opanował świat to Will zamknął się w studio i wyprodukował w tym czasie aż 7 częścii serii albumów którą nazwał Meditations. W jakiś sposób podpada to pod swego rodzaju „producencki freestyle” bo tyle tego nawrzucał, że nie wierzę w jakąkolwiek selekcję gotowych bitów. Dodatkowym pobocznym projektem jest DOOLHOF założone z Aaronem B. Turnerem i Dennisem Tyfusem. Póki co wydali tylko self-titled w 2020. Generalnie jest tam mniej rapu, a jeszcze więcej industrialu/noisu.
W latach 2011-2015 ich działalność była całkowicie zawieszona, dopiero 6 lat po wspaniałym Untitled (czyli albumie który jest jednym długim 45-minutowym utworem, z powracającymi motywami przez cały czas trwania) wrócili z różnorodnym Asphalt for Eden gdzie właściwie każdy utwór był utrzymany w trochę innym klimacie. Ich albumy wychodziły w takich wytwórniach jak: Ipecac Recordings, Staubgold, Two Gentlemen Records, Latitudes (oddział Southern Records) oraz Profound Lore Records. Reszta to takie pojedyncze wyskoki na potrzeby singli.
Grając koncerty mają w naturze łączyć ze sobą zupełnie różne światy – zdarzało im się grać na imprezach z De La Soul i z Mastodonem, z KRS-One i z Toolem, z The Pharcyde i z Isis. Ciekawostka: Will Brooks to fan shoegaze’u i jest chyba jedynym raperem/producentem któremu udaje się przenosić pewne charakterystyczne elementy z tego gatunku do świata hip-hopu jednocześnie pozostając w tym naturalnym. Inspiracje głównie czerpią z Einstürzende Neubauten, My Bloody Valentine i Public Enemy.
Podsumowanie: Dälek to grupa która udowodniła mi jak bardzo hip-hop może być płynny i mieszać się z innymi gatunkami. To mroczny i ciężki klimat – jeśli macie ziomka który słucha tylko metalu i jego odmian, to powinien być pierwszy rap w życiu jaki sprawdzi, tak żeby się nie zrazić. Ten motyw działa również na ludzi którzy słuchają tylko najcięższych odmian elektroniki typu breakcore czy harsh noise. W takim wypadku polecałbym zacząć od albumu Absence z 2005 (koniecznie w wersji japońskiej z bonusowym numerem). Dodatkowo pokazali mi oni również, że można zrobić utwór który będzie trwał 45 minut i nie będzie nudny ani przez chwilę. To wszystko co miałem do powiedzenia w tej serii – w zupełności wystarczająca wiedza aby coś rzeźbić i grzebać dalej samemu. Najbardziej polecam do tego Discogs i Geniusa. Jeśli ktoś przebrnął przez wszystkie 50 tekstów, to dzięki. Może dzięki wam pamięć o tych wszystkich ludziach przetrwa dłużej niż jedno/dwa pokolenia do przodu.
Kilka innych ksyw/ekip godnych polecenia (np. mniej eksperymentalnych, ale jednak związanych z tą 50 o których pisałem, tudzież jeszcze mniej znani): Pharoahe Monch, The High & Mighty, Jeremiah Jae, Dumbfoundead, Necro, Binary Star, Mad Skillz, Reef the Lost Cauze, Dope KNife, Styles of Beyond, Sims (album Lights Out Paris), Twiztid, The Skull Eclipses (absolutnie genialny album o tym samym tytule, moja topka), Ceschi, P.O.S., dan le sac Vs Scroobius Pip, Copywrite, Psychosiz, K-the-I???, Hangar 18, Living Legends, Awol One, The Gaslamp Killer, Insane Clown Posse, Flying Lotus, Eligh, Sadistik, Scarub, Masters Of The Universe, Blaze Ya Dead Homie, Orko The Sycotik Alien, Navy Blue, Edan (albumy Primitive Plus oraz Beauty And The Beat), Adé Hakim, MIKE, Nocando, rapowe alter-ego Madliba znane jako Quasimoto, Carnage the Executioner, Abstract Rude, The Constructus Corporation (album The Ziggurat).