Rap Powyżej Klasycznych Schematów [#10]: Cannibal Ox

Freak Fight

Witam. Dziś wyjątkowo omówimy sobie duet. Vast Aire (Theodore Arrington III) oraz Vordul Mega (Shamar Gardner). Dyskografię mają bardzo szczupłą – legendarne The Cold Vein z 2001 na bitach El-P, mixtape Return Of The Ox z 2005, całkiem niezły remixtape debiutu na bitach 3:33 z 2013 (The Bicameral Vein), Gotham LP również z 2013, oraz Blade of the Ronin z 2015. Są oni bardzo mocno od samego początku związani z NYC (dokładnie to z Harlemem) do czego często nawiązują w swoich tekstach. Widzieli w życiu sporo i mówią o tym mieszając swoje doświadczenia ze sci-fi (pierwszy album), czy z etosem samurajskim (na ten moment ostatni album).

Wydawali w Def Jux i w I.G.C. Records (label prowadzony przez Vast Aire, sumptem którego wydaje swoje rzeczy), poniekąd dzięki nim wytwórnia El-P ruszyła pełną parą – premiera singli „Vein” oraz „The F-Word” były na miejscowej scenie sporym wydarzeniem. Później się to wszystko posypało na kilka lat. Miał być wielki powrót – a były problemy z pieniędzmi, brak porozumienia między całą trójką, zawieszenie działalności wytwórni w 2010 i depresja kliniczna Vordula.

Finalnie w 2015 po powrocie w 2013 do robienia rzeczy, udało się domknąć płytę i wyszło nawet nieźle. Bez podjazdu do The Cold Vein, ale tak do posłuchania w tle sprawdza się w porządku. Gościnne występy U-Goda i MF Dooma dodają całości smaku.

Natomiast jeśli chodzi o kariery solowe obu panów, to: mają całkiem pokaźny zbiór udzielonych featuringów, obaj należeli do grupy Atoms Family (razem z Windbreezem i Alaską znanymi jako Hangar 18, oraz z Cryptic One którego dyskografia i informacje z życia są na tyle skromne iż ciężko byłoby ukręcić z tego cały felieton, ale z tego miejsca polecam album The Anti-Mobius Strip Theory). Vordul współpracował czasami z Billy Woodsem, o którym kiedyś tam w odległej przyszłości napiszę w felietonie. Solowo zadebiutował w 2004 z projektem The Revolution Of Yung Havoks wypuszczonym nakładem Nature Sounds (MF Doom, R.A. The Rugged Man, J Dilla, Blu, Pete Rock), oraz bonusowo tego samego roku wyszedł nielegal pt. „Yung World”. 4 lata później swoją premierę ma kolejne solo (moim zdaniem bardzo solidne) – Megagraphitti.

A Vast Aire? Pięć LP – Dirty Magazine (2003), Look Mom… No Hands (2004), The Best Damn Rap Show (2005), Dueces Wild (2008), OX 2010: A Street Odyssey (2011). Dwie osobne EPki – A Space Iliad (2013), The Heir Vast (2016), oraz trylogia EP o nazwie „777” na bitach producenta znanego jako Pruven – na przestrzeni dwóch lat (2018-2019). Gdzieś tam po drodze była kolejna supergrupa, znana jako The Weathermen.

Podsumowanie: uważam, że duet ten nie wykorzystał potencjału jaki w nim siedział (szczególnie po debiucie) i dziś mogliby być dużo wyżej. Promocja u nich nigdy nie stała na wysokim poziomie. Często zmieniali wytwórnie przy okazji kolejnych solówek – zamiast się związać z jedną na lata. Zawieszenie Def Jux w tym nie pomogło. Dziś jest to raczej melodia przeszłości i dla kogoś kto nie przepada jednocześnie za oldschoolem i takim typowym wylewaniem myśli w formacie consciousness-rap grubo posianego metaforami – na dłuższą metę może mieć ciężko. Sam wracam do nich tylko czasami, ale i tak polecam. Ciężko o lepiej ujęty obraz ulicznego życia w Nowym Jorku.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

Witam. Dziś wyjątkowo omówimy sobie duet. Vast Aire (Theodore Arrington III) oraz Vordul Mega (Shamar Gardner). Dyskografię mają bardzo szczupłą – legendarne The Cold Vein z 2001 na bitach El-P, mixtape Return Of The Ox z 2005, całkiem niezły remixtape debiutu na bitach 3:33 z 2013 (The Bicameral Vein), Gotham LP również z 2013, oraz Blade of the Ronin z 2015. Są oni bardzo mocno od samego początku związani z NYC (dokładnie to z Harlemem) do czego często nawiązują w swoich tekstach. Widzieli w życiu sporo i mówią o tym mieszając swoje doświadczenia ze sci-fi (pierwszy album), czy z etosem samurajskim (na ten moment ostatni album).

Wydawali w Def Jux i w I.G.C. Records (label prowadzony przez Vast Aire, sumptem którego wydaje swoje rzeczy), poniekąd dzięki nim wytwórnia El-P ruszyła pełną parą – premiera singli „Vein” oraz „The F-Word” były na miejscowej scenie sporym wydarzeniem. Później się to wszystko posypało na kilka lat. Miał być wielki powrót – a były problemy z pieniędzmi, brak porozumienia między całą trójką, zawieszenie działalności wytwórni w 2010 i depresja kliniczna Vordula.

Finalnie w 2015 po powrocie w 2013 do robienia rzeczy, udało się domknąć płytę i wyszło nawet nieźle. Bez podjazdu do The Cold Vein, ale tak do posłuchania w tle sprawdza się w porządku. Gościnne występy U-Goda i MF Dooma dodają całości smaku.

Natomiast jeśli chodzi o kariery solowe obu panów, to: mają całkiem pokaźny zbiór udzielonych featuringów, obaj należeli do grupy Atoms Family (razem z Windbreezem i Alaską znanymi jako Hangar 18, oraz z Cryptic One którego dyskografia i informacje z życia są na tyle skromne iż ciężko byłoby ukręcić z tego cały felieton, ale z tego miejsca polecam album The Anti-Mobius Strip Theory). Vordul współpracował czasami z Billy Woodsem, o którym kiedyś tam w odległej przyszłości napiszę w felietonie. Solowo zadebiutował w 2004 z projektem The Revolution Of Yung Havoks wypuszczonym nakładem Nature Sounds (MF Doom, R.A. The Rugged Man, J Dilla, Blu, Pete Rock), oraz bonusowo tego samego roku wyszedł nielegal pt. „Yung World”. 4 lata później swoją premierę ma kolejne solo (moim zdaniem bardzo solidne) – Megagraphitti.

A Vast Aire? Pięć LP – Dirty Magazine (2003), Look Mom… No Hands (2004), The Best Damn Rap Show (2005), Dueces Wild (2008), OX 2010: A Street Odyssey (2011). Dwie osobne EPki – A Space Iliad (2013), The Heir Vast (2016), oraz trylogia EP o nazwie „777” na bitach producenta znanego jako Pruven – na przestrzeni dwóch lat (2018-2019). Gdzieś tam po drodze była kolejna supergrupa, znana jako The Weathermen.

Podsumowanie: uważam, że duet ten nie wykorzystał potencjału jaki w nim siedział (szczególnie po debiucie) i dziś mogliby być dużo wyżej. Promocja u nich nigdy nie stała na wysokim poziomie. Często zmieniali wytwórnie przy okazji kolejnych solówek – zamiast się związać z jedną na lata. Zawieszenie Def Jux w tym nie pomogło. Dziś jest to raczej melodia przeszłości i dla kogoś kto nie przepada jednocześnie za oldschoolem i takim typowym wylewaniem myśli w formacie consciousness-rap grubo posianego metaforami – na dłuższą metę może mieć ciężko. Sam wracam do nich tylko czasami, ale i tak polecam. Ciężko o lepiej ujęty obraz ulicznego życia w Nowym Jorku.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię