Przeoczone/Zapomniane Perły [#8]: Binary Star – Masters Of The Universe (2000)

Freak Fight

Dziś o zapomnianym duecie, który do klasycznej truskulozy zawsze był w stanie dorzucić elementy niepowtarzalności (całkiem charakterystyczne bity) i przebłyski skomplikowanych przemyśleń, nadając całości luzu/lekkości za sprawą elastycznego flow i bardziej rozbudowanej techniki niż rymowanie samych końcówek. Najlepiej to przydługie zdanie obrazuje zwrotka Senim Silli na intrze Reality Check – posłuchajcie z odpalonym Geniusem, zrozumiecie dokładnie co mam na myśli.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: PRZEOCZONE/ZAPOMNIANE PERŁY [#6]: KIDD & FACZYŃSKI – PANSOFIA (2004)

Duet raper/raper One Be Lo/Senim Silla został założony w 1998 w mieście Pontiac (stan Michigan), a konkretniej rzecz biorąc – w więzieniu Hiawatha. W praktyce jest to trio, gdzie zawsze w tle jako nieoficjalny członek stał producent Decompoze odpowiadający za znaczną część bitów. Debiut pt. Waterworld ukazał się niecały rok po zawiązaniu grupy i jest to intrygujący prolog – w którym wyłożone są już na stół wszystkie części składowe znane z kultowego w pewnych rejonach (i omawianego dzisiaj) Masters Of The Universe, jednak brakuje im „tego czegoś” w postaci bardziej przemyślanego planu działań czy większego doświadczenia.

Tym bardziej zadziwia mnie, że w zaledwie rok obaj MCs byli w stanie tak doskonale odrobić pracę domową i dostarczyć materiał kompletny w swoich założeniach. Dlatego jeżeli sprawdzacie każdy album o którym piszę, to polecam zacząć od debiutu i potraktować go jako prequel. Binary Star mieli na niego łączny budżet w wysokości $500, a trasę koncertową zagrali jedynie po stanie Michigan, ponieważ mieli sądowy zakaz tegoż opuszczania. Niedługo po premierze ich drogi się rozeszły, a nowy materiał o nazwie „Binary Star EP, 15 Year Anniversary Edition” ukazał się dopiero w 2013 roku.

Wcześniej próbowali się zejść dwukrotnie, w 2002 i 2010 – nic z tego nie wyszło. Prawie dokładnie rok po premierze EPki, Senim Silla podjął decyzję o zakończeniu kariery muzycznej (która poza Binary Star wynosi zaledwie jedno solowe LP z 2007 roku), a Gwiazda Podwójna w 2016 oficjalnie stała się duetem raper/producent One Be Lo/Decompoze. Na dzień dzisiejszy duo to dostarczyło projekt Waterworld III (2017) oraz podwójny album LightY/ears Apart (2018 i 2019, podzielony na pół). Podobno nadal są aktywni, a brak premier wynika po prostu z przedłużających się prac nad kolejnym LP.

Można spotkać się z opiniami, że drugie podejście do przebicia się gdzieś dalej w postaci Masters of the Universe – to Waterworld w nowych szatach i z dopiskiem „remix”, lecz byłoby to niedopowiedzenie i uproszczenie. Z resztą, niech każdy chętny zbuduje własne zdanie na bazie odsłuchów. Główną wadą samego materiału wokół którego krążę i nie mogę dotrzeć do sedna, są strzały w niebo w „słabych raperów” z których nie wynika kompletnie nic (ze strzałów a nie z raperów, bo nie wiemy nawet którzy to). Tak do 12/13 numeru jest to względnie akceptowalne, by drugą połowę LP najpierw nudzić – a pod koniec irytować.

Co gdy jesteście po uprzednim odsłuchu Waterworld i próbujecie się wgryźć w każdy tekst (próbując oddzielić linijki zmuszające do myślenia, od linijek o łakach co nie potrafią dobrze nawijać), zaczyna powoli sprawiać fizyczny ból. W skrócie można całość zamknąć w zdaniu „dobre rapowanie na dobrych bitach – bujaj głową, nie interesuj się kolejnymi warstwami”, co zwykłemu odbiorcy (takiemu który ma coś ważniejszego w życiu do roboty) powinno w zupełności wystarczyć.

Zanim zakończę, to chciałbym podkreślić drugą i ostatnią wadę omawianego materiału. Pod pięknym flow i kilkoma zgrabnymi analizami rzeczywistości… nie kryje się praktycznie żaden charakter. Nie jest to aż tak oczywista obserwacja, ze względu na niewielką ilość późniejszego materiału i potencjalne wypalenie się formuły (które nigdy nie miało okazji nastąpić) – ale jeśli będziecie mieli to założenie cały czas z tyłu głowy, to po kilkunastu utworach bardziej niż ludzi z krwi i kości, będziecie mieli przed oczami dwie nowoczesne kamery na srebrnych statywach, rejestrujące rzeczywistość w 4K. Bez operatorów, pozostawione same sobie w trybie automatycznym na bezludnej planecie. Mimo to, nadal uważam Mistrzów Uniwersum za zakurzoną perłę którą warto przypomnieć – może trochę jako przestrogę przed zatraceniem się w pogoni za nabywanymi umiejętnościami.

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ NASZ WYWIAD: MUZYCZNY CZŁOWIEK ORKIESTRA WYDAJE PERFEKCYJNIE DOPRACOWANY KRĄŻEK. WYWIAD Z MARO, KTÓRY WSZYSTKO ROBI SAM

Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.

fot. materiały prasowe

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

Dziś o zapomnianym duecie, który do klasycznej truskulozy zawsze był w stanie dorzucić elementy niepowtarzalności (całkiem charakterystyczne bity) i przebłyski skomplikowanych przemyśleń, nadając całości luzu/lekkości za sprawą elastycznego flow i bardziej rozbudowanej techniki niż rymowanie samych końcówek. Najlepiej to przydługie zdanie obrazuje zwrotka Senim Silli na intrze Reality Check – posłuchajcie z odpalonym Geniusem, zrozumiecie dokładnie co mam na myśli.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: PRZEOCZONE/ZAPOMNIANE PERŁY [#6]: KIDD & FACZYŃSKI – PANSOFIA (2004)

Duet raper/raper One Be Lo/Senim Silla został założony w 1998 w mieście Pontiac (stan Michigan), a konkretniej rzecz biorąc – w więzieniu Hiawatha. W praktyce jest to trio, gdzie zawsze w tle jako nieoficjalny członek stał producent Decompoze odpowiadający za znaczną część bitów. Debiut pt. Waterworld ukazał się niecały rok po zawiązaniu grupy i jest to intrygujący prolog – w którym wyłożone są już na stół wszystkie części składowe znane z kultowego w pewnych rejonach (i omawianego dzisiaj) Masters Of The Universe, jednak brakuje im „tego czegoś” w postaci bardziej przemyślanego planu działań czy większego doświadczenia.

Tym bardziej zadziwia mnie, że w zaledwie rok obaj MCs byli w stanie tak doskonale odrobić pracę domową i dostarczyć materiał kompletny w swoich założeniach. Dlatego jeżeli sprawdzacie każdy album o którym piszę, to polecam zacząć od debiutu i potraktować go jako prequel. Binary Star mieli na niego łączny budżet w wysokości $500, a trasę koncertową zagrali jedynie po stanie Michigan, ponieważ mieli sądowy zakaz tegoż opuszczania. Niedługo po premierze ich drogi się rozeszły, a nowy materiał o nazwie „Binary Star EP, 15 Year Anniversary Edition” ukazał się dopiero w 2013 roku.

Wcześniej próbowali się zejść dwukrotnie, w 2002 i 2010 – nic z tego nie wyszło. Prawie dokładnie rok po premierze EPki, Senim Silla podjął decyzję o zakończeniu kariery muzycznej (która poza Binary Star wynosi zaledwie jedno solowe LP z 2007 roku), a Gwiazda Podwójna w 2016 oficjalnie stała się duetem raper/producent One Be Lo/Decompoze. Na dzień dzisiejszy duo to dostarczyło projekt Waterworld III (2017) oraz podwójny album LightY/ears Apart (2018 i 2019, podzielony na pół). Podobno nadal są aktywni, a brak premier wynika po prostu z przedłużających się prac nad kolejnym LP.

Można spotkać się z opiniami, że drugie podejście do przebicia się gdzieś dalej w postaci Masters of the Universe – to Waterworld w nowych szatach i z dopiskiem „remix”, lecz byłoby to niedopowiedzenie i uproszczenie. Z resztą, niech każdy chętny zbuduje własne zdanie na bazie odsłuchów. Główną wadą samego materiału wokół którego krążę i nie mogę dotrzeć do sedna, są strzały w niebo w „słabych raperów” z których nie wynika kompletnie nic (ze strzałów a nie z raperów, bo nie wiemy nawet którzy to). Tak do 12/13 numeru jest to względnie akceptowalne, by drugą połowę LP najpierw nudzić – a pod koniec irytować.

Co gdy jesteście po uprzednim odsłuchu Waterworld i próbujecie się wgryźć w każdy tekst (próbując oddzielić linijki zmuszające do myślenia, od linijek o łakach co nie potrafią dobrze nawijać), zaczyna powoli sprawiać fizyczny ból. W skrócie można całość zamknąć w zdaniu „dobre rapowanie na dobrych bitach – bujaj głową, nie interesuj się kolejnymi warstwami”, co zwykłemu odbiorcy (takiemu który ma coś ważniejszego w życiu do roboty) powinno w zupełności wystarczyć.

Zanim zakończę, to chciałbym podkreślić drugą i ostatnią wadę omawianego materiału. Pod pięknym flow i kilkoma zgrabnymi analizami rzeczywistości… nie kryje się praktycznie żaden charakter. Nie jest to aż tak oczywista obserwacja, ze względu na niewielką ilość późniejszego materiału i potencjalne wypalenie się formuły (które nigdy nie miało okazji nastąpić) – ale jeśli będziecie mieli to założenie cały czas z tyłu głowy, to po kilkunastu utworach bardziej niż ludzi z krwi i kości, będziecie mieli przed oczami dwie nowoczesne kamery na srebrnych statywach, rejestrujące rzeczywistość w 4K. Bez operatorów, pozostawione same sobie w trybie automatycznym na bezludnej planecie. Mimo to, nadal uważam Mistrzów Uniwersum za zakurzoną perłę którą warto przypomnieć – może trochę jako przestrogę przed zatraceniem się w pogoni za nabywanymi umiejętnościami.

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ NASZ WYWIAD: MUZYCZNY CZŁOWIEK ORKIESTRA WYDAJE PERFEKCYJNIE DOPRACOWANY KRĄŻEK. WYWIAD Z MARO, KTÓRY WSZYSTKO ROBI SAM

Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.

fot. materiały prasowe

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię