Jeśli myślicie „warszawskie podziemie”, pierwszym skojarzeniem powinien być Jeżu. Z jednej strony bardzo blisko ulicy całe życie – z drugiej bez prostactwa cechującego łysych zawodników z trzyliterowymi skrótami w ksywach. Raczej ulica typu Wu-Tang. Mają z kolegami od dawna mini-label Tu Wolno Palić który w sumie bardziej funkcjonuje jako studio nagraniowe. Poza Piotrkiem najważniejszymi ksywami są Temzki, Majkel (ten z Koligacji Gieka), Ted oraz Święty Mikołaj. Dyskografię ma skromną jak na tyle lat działalności – pierwszy raz szerzej zaznaczył się w 2005 zwrotką na debiucie Tego Typa Mesa, a solowo zadebiutował w 2008 z projektem Jebać Tytuł, na którym pojawił się świetny kawałek z Weną pt. Granice. Na bitach za to był Kixnare.
ZOBACZ TAKŻE: PRZEOCZONE/ZAPOMNIANE PERŁY [#29]: P.O.S – NEVER BETTER (2009)
Przytoczone przeze mnie dziś LP jest jego ostatnim solowym (jak na ten moment). Obserwował pierwsze kroki Quebonafide, ponieważ w 2010 wydał album z Fuso z którym ten się wtedy muzycznie dość blisko trzymał. Współtworzył on skład Rap Addix o którym tu już kilka razy wspominałem. W tamtych czasach puścili z Soulpete’m EPkę wojenno-wojskową RDS-220, w dwa lata później zapraszając do tego duetu Ostrego i dając sobie nazwę Growbox, pod którą spontanicznie nagrali self-titled album. Gdzieś tam po drodze w 2012 jednorazowo założył skład Grube Ryby z dwoma zawodnikami z Palmy Nagrania (kolejny mini-label warszawski), czyli z Nagashem i Chemicznym Adim (przepiękna ksywa). Jeszcze do tego było Radio Wolna Warszawa z Junesem i Musso w 2009 (czyli w roku kiedy Junes wydał 4 płyty, ustanawiając rekord polskiego podziemia).
Jakoś od 2017 zaczął powoli wygaszać swoją działalność i na dzień dzisiejszy poza mniej więcej jednym featem na rok, nie da rady go nigdzie więcej spotkać. Ostatnią solową rzeczą jaką zrobił, było hot16. A wielka szkoda, bo w obecnie popularnej w Stanach stylistyce Griseldy byłby w stanie wrzucić sobie drugą (czy trzecią) młodość i się zaprezentować nowemu słuchaczowi, który zaczął wsiąkać w rap gdy bohater dzisiejszego tekstu był już na emeryturze.
Nigdy nie chciał wyjść na mainstream, o czym sam nawijał u Junesa na Acrux: „nigdy nie rób z pasji pracy – bo stracisz w chuj stracisz”, z czym się bardzo zgadzam. Z bio rapowego nie mam nic więcej do dodania, więc ze zwykłego – Jeż pracuje w gastronomii, co sprawia że ciężko się zabrać za rap, gdy musisz wstawać codziennie o 4 nad ranem. Miał do tego swego czasu jakieś poważniejsze problemy zdrowotne (nigdy chyba nie wspominał publicznie jakie), co również potrafi zniechęcić do twórczości kreatywnej „i na koniec jedno powiem – chcę żyć pod niebem, a nie respiratorem”. Głównym hobby są komiksy, których posiada całkiem pokaźną kolekcję. Jako słuchacz skupia się bardziej na gatunku UK Garage (pomyślałbyś o tym w ogóle?) i na metalu, niż na rapie. I za to szanuję, bo ileż można. Sam się z wiekiem stopniowo co raz bardziej przerzucam na jazz i wolną/atmosferyczną elektronikę.
Pan Kolczasty jest projektem różnorodnym, gdzie obok siebie stoją numery braggowe (Mistrz Katowski, Katana Mistrza 666) z tymi poważniejszymi (Dziadostwo, Odcienie Szarości) i tymi luźnymi/humorystycznymi (Na Chuj, Zamuł/Pozdrówy). Osobiście nie jestem fanem takich zagrywek i wolę bez skakania po klimatach (przez co polubienie Dwóch Sławów mi zajęło kilka lat więcej niż powinno). Można tu uświadczyć kilka linijek wymierzonych w raperów którzy są na scenie tylko dla pieniędzy i posiadania jak największej ilości fanów, także klasyczna podziemna jazda. Całość trwa mniej niż 40 minut, więc zachęca do zapętlania. Są tu właściwie wszystkie elementy charakterystyczne dla podziemia sprzed ponad dekady (no, poza jego inteligencką częścią).
Charyzma, doświadczenie setek lub tysięcy godzin na mikrofonie, kilka ciekawych zabiegów technicznych, elastyczne flow (lecz barwa głosu dodaje mu „ociężałego” brzmienia) i sporo komentarzy wprost z codzienności z brudnych warszawskich ulic. Zdarzy mu się czasem użyć jakiegoś lokalnego slangu, który za cholerę nie rozumiem co oznacza. Ale do przyzwyczajenia. Bity Świętego Mikołaja są perfekcyjnie skrojone pod jazdę Jeża i ciężko mi sobie go wyobrazić na innych. Ponownie polecam zainteresowanym zapoznać się z wywiadem przeprowadzonym na kanale Mateusza Osiaka, ponieważ przepytał on wszystkich rapujących członków Rap Addix w obszerny i wyczerpujący sposób.
Przelot Jeża jest na obecnej scenie praktycznie martwy, także jeśli chcecie poczuć vibe czasów gdy mainstream był pośmiewiskiem i wszyscy najlepsi raperzy ze Ślizgu mieli jakieś śmieszne zasięgi rzędu dzisiejszej trzeciej ligi podziemia i nikomu nie była potrzebna promocja materiału czy drogie teledyski (co z czasem przełożyło się na charakterystyczny klimat tamtych tracków – tworzonych praktycznie tylko dla własnej i ziomków satysfakcji), to jest to jedna z najlepszych pozycji do odbycia takowej podróży.
Jeżozwierz – Pan Kolczasty
Ulubiona gościnna zwrotka: Materiał nie posiada żadnej gościnnej zwrotki. Taką Jeżu miał jazdę, chociaż znajomych wśród raperów miał i ma tyle – że bez problemu by mógł obsadzić całą najlepszą Warszawę na featach.
Ulubione utwory: Dziadostwo, Odcienie Szarości, Katana Mistrza 666
SPRAWDŹ RÓWNIEŻ NASZ WYWIAD: „FINANSOWO NIE WIDZIAŁBYM JAKIEJŚ WIĘKSZEJ STABILNEJ PRZYSZŁOŚCI, JEŚLI CHODZI O WSPÓŁPRACE Z CZOŁÓWKĄ” — NORBERT GRZEGORCZYK, TWÓRCA NOLYRICS
Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News
fot. cover płyty Jeżozwierz – Pan Kolczasty
Fajnie napisane.
Adees x RTN „AR-420 EP” już wkrótce
https://www.instagram.com/adees022