Przeoczone/Zapomniane Perły [#17]: Devilish Trio – Volume II (2017)

Freak Fight

Tym razem uderzamy na do Tennessee posmakować brzmień jednej z pierwszych ekip odpowiadających za odrodzenie południowego horrorcoru (który przeminął na wiele lat wraz z końcem zajawki na Three-6-Mafię czy chociażby Tommiego Wrighta III, a dziś w nowej odsłonie nosi nazwę phonk).

ZOBACZ TAKŻE: PRZEOCZONE/ZAPOMNIANE PERŁY [#16]: THE DOPPELGANGAZ – HARK! (2013)

Omawiany tu dziś gatunek zaczął rozwijać swoje skrzydła w 2012 i 2013 (jako hołd/nostalgia do rzeczy, które się działy w Houston i okolicach w latach 90.) niezależnie od siebie za sprawą kilku postaci. Byli to: DJ Smokey, Denzel Curry (szczególnie album King Of The Mischievous South), grupa Sixset oraz Supa Sortahuman na bitach Lil Ugly Mane’a (który solowo na Mista Thug Isolation zaczął rozkręcać temat). Devilish Trio składało się z dwóch raperów i producenta, czyli: Baker Ya Maker (pierwszy album ma wpisany w 2011, ale nie jestem w stanie go zlokalizować. Regularną działalność rozpoczął na początku 2014), Hydra Mane (pierwsza EPka w 2015, ale również coś tam już obmyślał w 14) i Tenngage (dał bity Hydrze na debiut w 15).

Napisałem „składało się” a nie „składa się”, ponieważ w 2020 Baker opuścił skład w okolicznościach stawiających go w roli winnego egoisty i frajera, aczkolwiek ciężko mieć 100% pewności co tam faktycznie zaszło. Warto tu jeszcze wspomnieć o najważniejszej wytwórni phonkowej, czyli Doomshop Records. Powstał on w 2014 jako platforma dla płyt DJa Akozy oraz Freddiego Dredda (wtedy jeszcze wydającego pod ksywą Ryan C). Pierwszymi osobami, które dołączyły z zewnątrz, było właśnie utworzone Devilish Trio w roku 2016 ze swoim self-titled debiutem (oraz w następnych latach swoimi solowymi rzeczami).

Do innych wartych odnotowania artystów Doomshopu należą: MC Holocaust (moim zdaniem najsłabszy z całego rosteru), Occvlt, DJ Agony, Stonedogg i Lil Kaine. Polskim akcentem jest producent Robscire z Rzeszowa, który jest absolutnym szefem i jednym z najlepszych w tę grę. Wydał całą serię instrumentalnych EPek z Tenngagem.

Na tekst wybrałem akurat Vol.2, ponieważ uważam go za najlepszy całościowo projekt od Trio. Najlepsza synergia między wszystkimi członkami oraz słyszalne większe obycie z mikrofonem niż rok wcześniej. Są tutaj również moje ulubione bity z całej ich dyskografii. Warte wspomnienia jest to, że chłopaki są całkiem mocno ortodoksyjni w trzymaniu się zasad phonku, dlatego utwór Dead Hours jest dissem na $uicideboy$ którzy wzięli sobie poszczególne elementy z całego konceptu i zrobili je po swojemu, nie trzymając się norm.

Czy ciśnięcie ich za to ma sens? Z jednej strony powiedziałbym, że nie, a z drugiej – Dead Hours jest jednym z najlepszych tracków całego albumu, a warstwa liryczna $B, do której się odnoszą, faktycznie jest tragicznie słaba 90% czasu. Pozostawiam wam do oceny całą sytuację. Z tego, co mi wiadomo, to nigdy nie miała żadnej kontynuacji. Patrząc po wyświetleniach jakie DT kręciło (w porównaniu), to istnieje spora szansa, że Ruby i $crim nigdy nawet nie usłyszeli wymierzonego w nich utworu. Barwy głosów obu frontmanów pasują wręcz idealnie do osiąganego tutaj brzmienia.

Szczerze ciężko mi wyobrazić sobie jakieś lepsze wokalnie opcję na phonk – do cięcia na cuty idealne. Volume 2 (podobnie jak reszta ich rzeczy) spotyka się z mocno zróżnicowanymi opiniami, bo jednak osiągali takie liczby, że przebijali się także do słuchaczy spoza bańki południowego hardcore’u. Średnia ocen to 3,5/5 i pomimo iż sam wystawiłbym lekko naciągane 4 – to w pełni rozumiem. Polecam fanom mocniejszego uderzenia i basu, który przy odpowiedniej głośności angażuje 100% możliwości głośnika/słuchawki, aby go uciągnąć.

Lirycznie są momentami pewne braki (przez wspomnianą ortodoksyjność, w jakiej tworzyli – słyszałeś jedną płytę, to słyszałeś 3/4 poruszonych tematów w całej dyskografii), ale jeśli je zignorujemy i skupimy się na klimacie oraz solidnej technice, to jest to LP na regularne loopowanie, szczególnie jako tło do bardziej angażujących zajęć (typu prowadzenie samochodu).

Devilish Trio – Volume II

Ulubiona gościnna zwrotka: Album nie posiada gościnnych zwrotek, co jak wspominałem przy Masters Of The Universe – ma całkiem sporo sensu, gdy masz więcej niż jednego rapera na każdym tracku. No i też ciężko by było znaleźć kogoś, kto by się wpasował w phonkowy vibe w 2017 roku.

Ulubione utwory: Bountiful Beast, Dead Hours, Lead by Devilish

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ NASZ WYWIAD: MUZYCZNY CZŁOWIEK ORKIESTRA WYDAJE PERFEKCYJNIE DOPRACOWANY KRĄŻEK. WYWIAD Z MARO, KTÓRY WSZYSTKO ROBI SAM

Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.

fot. okładka płyty Devilish Trio – Volume II

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

Tym razem uderzamy na do Tennessee posmakować brzmień jednej z pierwszych ekip odpowiadających za odrodzenie południowego horrorcoru (który przeminął na wiele lat wraz z końcem zajawki na Three-6-Mafię czy chociażby Tommiego Wrighta III, a dziś w nowej odsłonie nosi nazwę phonk).

ZOBACZ TAKŻE: PRZEOCZONE/ZAPOMNIANE PERŁY [#16]: THE DOPPELGANGAZ – HARK! (2013)

Omawiany tu dziś gatunek zaczął rozwijać swoje skrzydła w 2012 i 2013 (jako hołd/nostalgia do rzeczy, które się działy w Houston i okolicach w latach 90.) niezależnie od siebie za sprawą kilku postaci. Byli to: DJ Smokey, Denzel Curry (szczególnie album King Of The Mischievous South), grupa Sixset oraz Supa Sortahuman na bitach Lil Ugly Mane’a (który solowo na Mista Thug Isolation zaczął rozkręcać temat). Devilish Trio składało się z dwóch raperów i producenta, czyli: Baker Ya Maker (pierwszy album ma wpisany w 2011, ale nie jestem w stanie go zlokalizować. Regularną działalność rozpoczął na początku 2014), Hydra Mane (pierwsza EPka w 2015, ale również coś tam już obmyślał w 14) i Tenngage (dał bity Hydrze na debiut w 15).

Napisałem „składało się” a nie „składa się”, ponieważ w 2020 Baker opuścił skład w okolicznościach stawiających go w roli winnego egoisty i frajera, aczkolwiek ciężko mieć 100% pewności co tam faktycznie zaszło. Warto tu jeszcze wspomnieć o najważniejszej wytwórni phonkowej, czyli Doomshop Records. Powstał on w 2014 jako platforma dla płyt DJa Akozy oraz Freddiego Dredda (wtedy jeszcze wydającego pod ksywą Ryan C). Pierwszymi osobami, które dołączyły z zewnątrz, było właśnie utworzone Devilish Trio w roku 2016 ze swoim self-titled debiutem (oraz w następnych latach swoimi solowymi rzeczami).

Do innych wartych odnotowania artystów Doomshopu należą: MC Holocaust (moim zdaniem najsłabszy z całego rosteru), Occvlt, DJ Agony, Stonedogg i Lil Kaine. Polskim akcentem jest producent Robscire z Rzeszowa, który jest absolutnym szefem i jednym z najlepszych w tę grę. Wydał całą serię instrumentalnych EPek z Tenngagem.

Na tekst wybrałem akurat Vol.2, ponieważ uważam go za najlepszy całościowo projekt od Trio. Najlepsza synergia między wszystkimi członkami oraz słyszalne większe obycie z mikrofonem niż rok wcześniej. Są tutaj również moje ulubione bity z całej ich dyskografii. Warte wspomnienia jest to, że chłopaki są całkiem mocno ortodoksyjni w trzymaniu się zasad phonku, dlatego utwór Dead Hours jest dissem na $uicideboy$ którzy wzięli sobie poszczególne elementy z całego konceptu i zrobili je po swojemu, nie trzymając się norm.

Czy ciśnięcie ich za to ma sens? Z jednej strony powiedziałbym, że nie, a z drugiej – Dead Hours jest jednym z najlepszych tracków całego albumu, a warstwa liryczna $B, do której się odnoszą, faktycznie jest tragicznie słaba 90% czasu. Pozostawiam wam do oceny całą sytuację. Z tego, co mi wiadomo, to nigdy nie miała żadnej kontynuacji. Patrząc po wyświetleniach jakie DT kręciło (w porównaniu), to istnieje spora szansa, że Ruby i $crim nigdy nawet nie usłyszeli wymierzonego w nich utworu. Barwy głosów obu frontmanów pasują wręcz idealnie do osiąganego tutaj brzmienia.

Szczerze ciężko mi wyobrazić sobie jakieś lepsze wokalnie opcję na phonk – do cięcia na cuty idealne. Volume 2 (podobnie jak reszta ich rzeczy) spotyka się z mocno zróżnicowanymi opiniami, bo jednak osiągali takie liczby, że przebijali się także do słuchaczy spoza bańki południowego hardcore’u. Średnia ocen to 3,5/5 i pomimo iż sam wystawiłbym lekko naciągane 4 – to w pełni rozumiem. Polecam fanom mocniejszego uderzenia i basu, który przy odpowiedniej głośności angażuje 100% możliwości głośnika/słuchawki, aby go uciągnąć.

Lirycznie są momentami pewne braki (przez wspomnianą ortodoksyjność, w jakiej tworzyli – słyszałeś jedną płytę, to słyszałeś 3/4 poruszonych tematów w całej dyskografii), ale jeśli je zignorujemy i skupimy się na klimacie oraz solidnej technice, to jest to LP na regularne loopowanie, szczególnie jako tło do bardziej angażujących zajęć (typu prowadzenie samochodu).

Devilish Trio – Volume II

Ulubiona gościnna zwrotka: Album nie posiada gościnnych zwrotek, co jak wspominałem przy Masters Of The Universe – ma całkiem sporo sensu, gdy masz więcej niż jednego rapera na każdym tracku. No i też ciężko by było znaleźć kogoś, kto by się wpasował w phonkowy vibe w 2017 roku.

Ulubione utwory: Bountiful Beast, Dead Hours, Lead by Devilish

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ NASZ WYWIAD: MUZYCZNY CZŁOWIEK ORKIESTRA WYDAJE PERFEKCYJNIE DOPRACOWANY KRĄŻEK. WYWIAD Z MARO, KTÓRY WSZYSTKO ROBI SAM

Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.

fot. okładka płyty Devilish Trio – Volume II

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię