Dosłownie parę godzin przed koncertem Tymka w warszawskiej Progresji, uświadomiłem sobie, że chcę być na tym wydarzeniu. Pojawiłem się na nim samotnie, jednak w żaden sposób nie odebrało mi to pozytywnych wrażeń z nim związanych. Bodajże po dwóch piosenkach Tymek powiedział coś, co rozgrzało mnie od środka. Nie przytoczę tutaj dokładnych słów, ale było to coś w stylu: Stoję tu i się cieszę, że w końcu mogę robić to, co kocham.
Na album „Odrodzenie” czekałem z ogromną niecierpliwością. Powodem tego był fakt, że bardzo wnikliwie śledziłem jego muzyczne kroki i każde światełko na nowości z jego strony, było dla mnie czymś ekscytującym. Co ciekawe, moje ulubione utwory, nie były wydawane pod tą ksywą Tymek, a Seven Phoenix, o której jest ostatnio dość głośno. Moje przeczucia co do tego alter ego były jednak z goła inne. Myślałem, że będzie to ”kanał eksperymentalny” (oczywiście jest jeszcze Katy m), gdzie artysta wyzbyłby się wszelkich ograniczeń i publikowałby co mu się żywnie podoba. Wychodzi jednak na to, że Seven Phoenix zostanie z nami na dłużej i stanie się głównym projektem.
„Odrodzenie” składa się z 21. utworów, za których produkcję odpowiedzialny był Urbanski. Wykonał on kawał dobrej roboty i przyczynił się do niepowtarzalnego klimatu całego krążka. Album jest podzielony na 3 oddzielne epki — po 7 utworów. Opis każdej z nich przedstawiał historię innej osoby, w którą w teledyskach wcielał się sam Tymek. Nie mam zielonego pojęcia, pod jaki gatunek muzyczny można by było podciągnąć ten krążek, ale nie ma to najmniejszego znaczenia — jeśli jakiś prawilniak napisze mi, że nie jest to rap, to nic nie szkodzi. W końcu posłuchacie coś wartościowego i jakościowego.
Zaczniemy od tego, od czego zaczął sam artysta, czyli od wydania stosunkowego długiego jak na rapowe realia teledysku, do numerów: Jeden Uśmiech Twój i Odurzony snem. Oba numery cechuje podobny zabieg. Zarówno w pierwszym, jak i w drugim utworze Tymek stara się nas lekko zanudzić i uspokoić, by za chwilę totalnie zburzyć ten obraz i zaserwować krótką, lecz bardzo treściwą dawkę emocji. Ostatecznie i tak wracamy do tego spokojnego klimatu, jednak te chwilowe uniesienie, kolosalnie zmienia cały wydźwięk utworów. Rozpływam się istnie przy tych numerach — są idealne do porannej kawy i pięknych widoków. Myślę, że to dwa najbardziej uczuciowe i wrażliwe kawałki — nie tylko w kontekście samego słuchacza, ale również artysty. Czuć, że autor włożył autentycznie całe serducho w przygotowanie tych singli.
Następnym, o wiele mroczniejszym teledyskiem, jaki zaprezentował nam Tymek był „Romantyk„, do kawałków „Cudzysłów” i „Blizny„. Konstrukcja pierwszego z nich jest dość specyficzna, ponieważ opiera się o kilka tych samych wersów. Wraz z upływem utworu zmienia się ich intonacja i głośność. Na początku Tymek jest niepewny, a z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej się przed nami otwiera, by na końcu zostawić nas z samą warstwą akustyczną. „Blizny” są już bardziej złożone, co nie zmienia faktu, że idealnie wpasowuje się klimat zbudowany przez poprzedni utwór.
Ostatnim sprezentowanym nam filmem jest ”Niespokojna Dusza” z numerami „Deszcz” i „Bywam ludzki”. To zestawienie najmniej mi siada. Mimo to dalej są to bardzo ciekawe utwory. Pierwszy z nich jest jednym z najtrudniejszych kawałków z całego albumu, jeśli chodzi o basicowe słuchanie. Z pewnością nie każdemu spodoba się przygnębiający klimat utworu i wręcz wykrzyczany śpiew artysty. Paradoksalnie najlepszym momentem utworu jest jego koniec, a to wszystko za sprawą Patryka Kraśniewskiego, który zamyka go piękną solówką na pianinie. ”Bywam ludzki” jest bardziej ”przystępny”. Tutaj ogromne propsy należą się Jakubowi Żyteckiemu, który przygrywał nam na gitarze, sprawiając tym samym, że utwór stał się ostrzejszy i zyskał lekko rockowy klimat. Szkoda jednak, że kończy się on w najgorszym możliwym momencie — gdy wszystko zmierza to tego, by obaj panowie odpalili wrotki i zaczęli prawdziwy hardcore, oni kończą… Poczułem wielki niedosyt. Film ”Niespokojna Dusza” jest wyjątkowy na tle swoich poprzedników. Na koniec klipu słyszmy jeszcze jeden utwór, który nie był zapisany w creaditsach, a mowa tu o kawałku ”List”.
W taki sposób przeszliśmy przez 1/3 całej płyty, co nie oznacza, że single wypuszczane na YouTube to jedyne ciekawe kawałki, które artysta dla nas przygotował. Mało tego, jeden z przyjemniejszych numerów czeka na nas, praktycznie na samym początku krążka, ponieważ ”Marzę’’ jest drugim utworem na trackliście. Jest to niesamowicie pozytywne i urocze dzieło. Mówię tu głównie o drugiej części utworu, ponieważ z początku niczym szczególnym się nie wyróżnia. Typowa nawijka, która wręcz nas lekko zanudza. Jednak co się dalej dzieje… ooo Panie! Gdy autor kawałka zaczyna mówić o swoim „marzeniu” i „mazaniu” autentycznie budzi się we mnie mały dzieciak. Jest to bardzo ciepły i uroczy kawałek, przy którym nie sposób się nie rozmarzyć 😉
Przechodzimy do najbardziej unikatowego utworu z całej płyty — mowa tu oczywiście o „Pokrzywach„. Z jednej strony mamy agresywną gitarę, która utrzymuje ciężki klimat kawałka, a z drugiej nawijkę od niechcenia. Podobnie jak w przypadku „Bywam ludzki” zabrakło mi takiego stanowczego ”pie*dolnięcia”. Muszę wam jednak zaspojlerować, że Tymek nadrabia to na koncertach i zdecydowanie wypada najbardziej agresywnie, z całego repertuaru.
Przyszła kolej na typowo imprezowo-taneczny numer, który ma nawet potencjał pod lekkie pogo. Mowa tu o kawałku „Klakson„, w którym nie mogę zdzierżyć jednego małego detalu. Chodzi mi o z-samplowany kobiecy jęk, który zaczyna i kończy utwór. Totalnie gryzie mi się to z całym kawałkiem i kojarzy się z zajawkowiczami z tiktoka, którzy tworzą bity na podstawie pierdnięcia psa, czy kaszlnięciu kota. Nie moje klimaty. Cała reszta jak najbardziej na plus.
Nie wyobrażam sobie, żeby na tak rozbudowanym i zróżnicowanym krążku jak ”Odrodzenie” nie miałby się znaleźć przynajmniej jeden lovesong. Tymek również sobie tego nie wyobrażał i zaserwował nam „Pończochy„. Nie ma tam żadnego drugiego dna, czy wyjątkowej formy, a jest to po prostu bardzo przyjemne dla ucha. Pierwotną nazwą kawałka miał być po prostu ”love song”, jednak Panowie bali się, że mogą go potem nie odnaleźć.
Kawałkiem kończącym album jest „Szczerze” i szczerze uważam, że nie jest to najlepszy pomysł. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że sam artysta wie najlepiej, jak skonstruowany powinien być jego album, jednak przeprowadzę was przez mój proces myślowy. W moim mniemaniu o wiele lepiej wypadłby tu kawałek ”Podążaj”. Jak wspominałem na początku – Tymek od pewnego czasu działa pod alter-ego o nazwie Seven Phoenix. Artysta sam zaznaczył podczas trwania koncertu w Poznaniu, że to jego ostatnia trasa pod „personą” Tymka – wszystkie ślady na niebie wskazują na to, że przyszła muzyka będzie wydawana właśnie pod ksywą Seven Phoenix. Teledysk do numeru ”Podążaj” jawnie przedstawia nam wspomnianą przemianę artysty — podobnie możemy zinterpretować warstwę liryczną i podniosły bit. No przecież jest to idealny materiał na zakończenie tego dzieła. Jest to swoista klamra, która zamyka pewien okres w karierze artysty, jak i puszczenie oczka do słuchacza, że to wcale nie koniec jego muzycznej przygody. Może z samymi fizykami już nic nie zrobimy, ale Spotify stoi z otwartymi ramionami.
Tak przelecieliśmy przez wszystkie utwory, które szczególnie zwróciły moją uwagę. Nie oznacza to jednak, że reszta odstaje. Są to również dobre numery, które po prostu mniej zapadły mi w pamięć.
Album ”Odrodzenie” jest bardzo spójnym i konkretnym dziełem. To istna emocjonalna bomba i idealne podsumowanie muzycznej przemiany artysty. W odróżnieniu od poprzedniego krążka ”Popularne”, do tego będę z pewnością wracał.
„Odrodzenie” jest najlepszym albumem Tymka jaki wyszedł do tej pory, jednak zdaje sobie sprawę z tego, że trudno go porównywać z poprzednimi produkcjami. Projekt jest powiewem świeżości na polskiej scenie, jak i znakiem dla kolegów z branży, że można pójść o krok dalej.
ZOBACZ TAKŻE NASZ WYWIAD: VKIE: „MUZA PEZETA NAUCZYŁA MNIE, ŻE W RAPIE TRZEBA BYĆ BEZPOŚREDNIM. NIE MA TUTAJ MIEJSCA NA MASKI, NA KREOWANIE POSTACI” — WYWIAD
Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.