„Nic” znikąd się nie bierze – recenzja ponadczasowego Sokoła

Freak Fight

Lena Osińska w Koniec Gatunku śpiewała „To już koniec jest. Gatunek stracił sens”. W porę Narrator (Sokół) ocknął się i wrócił do żywych. Żyjemy w erze, która bezwzględnie otacza opieką zagrożone gatunki. Mydlana bańka niepewności przesłaniająca horyzont pęka, kiedy Sokół decyduje się dopisać kilka stronic do niejasnego zakończenia — właściwie Nic. Wobec Leny stawia się w roli antagonisty i przypomina, że przed drastycznym końcem wypadałoby napisać épilogue. Wojtek Sokół to pójście z duchem czasu i przedstawienie się fanom w nowej formule. Nic to zamoczenie pióra w atramencie i podkreślenie tego, że Wojtek nic nie robi przez przypadek. Powiedzenie o tym albumie, że jest krótkotrwałym wyskokiem faceta po czterdziestce, który wstrzykuje sobie w zatrważających ilościach newschool do krwioobiegu, to tak jak nic nie powiedzieć.

Powitanie na miarę spotkania się z rówieśnikami pod szkolną klasą lub nieśmiałego zetknięcia się z wybranką serca. Jak to jest z tym Cześć? Jeśli chcemy dowiedzieć się, jak rapowa śmietanka woła na właściciela Prosto, to właśnie Cześć zdradzi nam kilka szczegółów. Od Rasa mówiącego na rapera ojciec, po Taco nazywającego Sokoła królem. Gdyby cofnął się do pierwszego roku szkoły średniej, z narcystycznym podejściem mógłby poświęcić obie zwrotki dla przedstawienia się nowym kolegom z ławki. Sarius podchodzi do muzycznej integracji z energicznym zapałem i nie marnuje pokoleniowej szansy „Czy mi mówisz jak ziom czy mi mówisz na złość?”, adekwatne do końca świata i jeden dzień dłużej.

Sokół na jednym zdjęciu razem z Zespołem Fasolek.
fot. @wojteksokol

„Nic” szczególnego… łgarstwo

Gdybym zasiadał w jakimś jury, to klipy do Jednorożca i Płaczemy pięścią w stół trafiłyby ex aequo na pierwsze miejsca podium w kategorii namacalnych teledysków 2021 roku. Nie mówię tego na wyrost, gdyż ciężko mieć odmienne w tej kwestii zdanie. Obraz tych utworów działa bezpośrednio na wyobraźnię i pozwala dogłębniej szukać sensu w odosobnionych tekstach. Sokół na naszych oczach wprowadził oba materiały na piedestał polskiej muzyki. Efektowność i gram nonszalancji to sposób na piękne kadry cieszące nasze oczy.

Upiorne skonfrontowanie się z przeszłością to sedno Jednorożca. Momentem buntu Wojtka nie były kolorowe spacery i bohaterska ucieczka z domu, ale życie na pograniczu upadku i szaleństwa. Najmocniejszy policzek dla dawnego ja wylądował dosadnie w Jednorożcu. Irracjonalność wzięła górę i nie sposób szukać rozwagi i umiaru w zapomnianym Sokole. Autor bierze lekcję z życia i stawia wszystko na szali ostatecznego podsumowania tego, co minęło.

fot. kadr z klipu

Chwile rozwagi i racjonalizmu przychodzą dopiero w Płaczemy pięścią w stół. Nie sposób pogodzić się ze smutną rzeczywistością, chociaż warto żyć w zgodzie z samym sobą. Takimi słowami opisałbym ten numer, jeśli miałbym do dyspozycji jedno zdanie. Chapeau bas dla Whølelife, który wprowadza nas w magiczny nastrój, doskonale wiedząc, jak wpasować się w sokolą narrację. Wojtek potrząsnął nami z animuszem, stawiając wszystkie nasze włosy na baczność „Weź se rozkmiń kto tu trzęsie tym słoikiem pełnym mrówek.” Utwór sztuki to najtrafniejsze określenie dla Płaczemy pięścią w stół. Musimy uzbroić się w cierpliwość na znalezienie odpowiedniego konkurenta, ewentualnie na nowego Sokoła.

Spośród wszystkich możliwych featowych konfiguracji Sokół oddaje mikrofon w małe ręce Zespołu Dziecięcych Fasolek. Młodzieńcza fantazja przeplatająca się z dorosłym fasonem w Jak urosnę. Bezsprzecznie potrzebowaliśmy takiego zabiegu. Bezkresna dziecięca wyobraźnia wyprzedza pozostałe kawałki i pozwala zanurzyć się w całkowicie odmiennym świecie „I na końcu świata, trzy przystanki stąd, zbuduję nam dom na drzewie”. Dawno nie widziałem tak zaskakującego połączenia predysponowanego na muzyczne szczyty i zapisanie się na kartach historii hip-hopu.

Awangarda i konfrontacja z przeszłością

Dla przetarcia szlaków i wejścia w konflikt z zamkniętymi głowami wystarczy wers „Ty byś chciał, żebym brzmiał jak w WWO i ZIP Skład, choć minęło kurwa już 20 lat”. Wojtek trafnie diagnozuje zatrzymanie się co niektórych z branży na pewnym etapie ewolucji hip-hopu i postrzeganie jej za tę jedyną. Tej linijce towarzyszy zróżnicowane pokoleniowo towarzystwo. Sokół rozbił bank Gazpromu na Romantic Psycho, wcześniej trafnie przewidując nadchodzący sukces Quebonafide. Od Kuby oczekujemy wiele, a bynajmniej nie widać znaków na niebie żeby miało się to zmienić — szczególnie po tej zwrotce. Jego marzeniem było stanąć na scenie ramię w ramię z Pezetem, aż spełniło się to w niebagatelnych okolicznościach. Minęło tyle lat, a Paweł z Ursynowa nadal dominuje swoją uniwersalnością i niepohamowaną zawziętością. Enigmatycznego Shuko docenił Kanye West, powierzając mu pracę nad Dondą. Niemiecki producent nie zdecydował odwrócić się od dawnych znajomości i znalazł chwilę, aby położyć fundamenty pod najmocniejsze składowo zestawienie z Nic. Wkład Chochoła w Wesele ocenimy jako pokerowy i tajemniczy. Wkład Shuko niewiele się różni; niemniej, obydwaj są niezbędni do przekazania istoty rzeczy, choć dzieli ich prawie dwieście lat.

ZOBACZ TAKŻE: PO STAREMU, W NOWY SPOSÓB – RECENZJA ASTHMA/MŁODY: „MANIFEST”

Rdzeniem Nic jest ekscentryczność. Twarda, blokowa gwardia dwadzieścia lat temu nie nazwałaby tego wyrażaniem osobistych przeżyć i konfrontacji z szarym światem. Wtedy wśród nieukształtowaniu walorów twórczych podobne stanowisko mógłby zająć Sokół, jednak dzisiaj nagrywa Batoniki z Hodakiem. Za uczestnikiem Młodych Wilków ciągnie się nieco dłuższa historia, niż na pierwszy rzut oka mogło się wydawać „Ktoś pyta mnie skąd się wziąłem nie wbiłem się hitem na lato”. Pośród zaledwie dwóch zwrotek istotna jest wyczuwalna ekspresja i mocne awangardowe podejście. Hodak to synonim nieszablonowego stylu.

Magiera w Zorro znalazł punkt centralny dla nowej fali Wojtka. Wyrazisty i kąśliwy bit kładzie grunt pod dynamiczny chód Sokoła. Maskarada na balu przebierańców to nieświadoma zabawa, zalążek do bycia pozorantem. Niewinny bal przerodzi się w ponadludzki konflikt interesów.

Plastikowy Tulipan to odbiegający od dzisiejszych standardów lovesong, a w zasadzie antylovesong. Niepozorny utwór o pożądaniu z dominującą kokieterią. Ikoniczne smaki dzieciństwa łączone z komplementami w stronę kobiety, w skrócie szarmancka zabawa słowem „Jesteś jak jogurtowa czekolada.
Jesteś jak Coca-Colowy lizak”
. Przyjaźń łącząca Sokoła i Pro8l3m rozkwita w najlepsze. Znowu pojawia się Steez, tworząc lustrzane odbicie dla Plastikowego Tulipana. Marzycielska wizja miłości, tym nas wita Wkraczając w pustkę. Zdecydowanie się na followup do Dwa serca, dwa smutki zespołu Bajm, odświeża stare przeboje i przybliża ich autorów młodym, którzy mogą ich nie pamiętać.

Tytułowy kawałek tworzy skojarzenia z relacją ojciec i syn. W tym wypadku numer Nic to bijące serce — nie chodzi o monosylabiczne nic. Sokół to wzór do naśladowania, jeśli chodzi o stylowy storytelling i niepospolity rejestr zdarzeń. Może się wydawać, że Nie było już nic jest bratem bliźniakiem, ale tylko po tytule. Jako kończący trak z Nic ma w sobie harmonijne i konsekwentne zakończenie. W Nie było już nic po cichu, za naszymi plecami, skrada się sentyment, a nad głowami przelatuje nostalgia. Podkład z domieszką klasycyzmu to doprowadza do perfekcji.

Preludium do 52Hz jest skit o tej samej nazwie. Wypada na temat tego skitu powiedzieć więcej niż kilka słów. Wieloryby swój okrzyk godowy nadają w pewnym zakresie częstotliwości. Znany jest jednak w przyrodzie wieloryb, który jako jedyny transmituje w 52 Hz, co pozbawia go szansy na poznanie partnerki. W poszukiwaniu miłosnego zrozumienia 52Hz zdają się stać na przeszkodzie. Razem z Plastikowym Tulipanem i Wkraczając w pustkę mamy trzy numery ze stopniowo rosnącą miłosną impulsywnością „A teraz popełniam ten błąd i biorę telefon gdzie wszystko pisałem 52 słowa, real talk, skasowałem”. Unikatowość, czyli bezcenna cecha 52Hz.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: „MOGĘ POWIEDZIEĆ Z DUŻĄ ŚWIADOMOŚCIĄ, ŻE NA TEN MOMENT JESTEM SPEŁNIONY I BĘDĘ PRACOWAŁ NA TO UCZUCIE DALEJ… SORRY, JESTEM ZASPOKOJONY.” — WYWIAD Z PRZYŁU

Sokół na jednym zdjęciu razem z Hodakiem. Towarzyszy im pies Wojtka.
fot. @wojteksokol

Pod Ludźmi z planety bezludnej kryją się dwie formy. Wspólna, ekspresywna na rzecz większego grona i indywidualna z solowymi akcentami. Dłuższa ciągłość kawałka zachowała się pod auspicjami Szpaka. Sokół dał wolne pole dla wyrazistego temperamentu kolegi. Czuć, że Wojtek pozostaje w cieniu i jest jedynie miłym dopełnieniem Ludzi z planety bezludnej.

Nie tylko powagą Nic oddycha

After graniczy z fabularnym skonfrontowaniem się z medialną otoczką, jednoczesne ją dementując. Elektroniczny refren wymieszany z teatralnymi linijkami Sokoła skłania do bacznego przypatrzenia się ciągłości Afteru. Przypomina to poboczny wątek, który zainteresuje tylko wybranych. Elektryzujący bit przyśpiesza tempo, odbiegając od reszty kawałków.

Ironiczny uśmiech wygląda spod Ty też. Bliżej temu do spontanicznego easter egga przypominającego skecz polskiego kabaretu niż ponadprzeciętnego kawałka. Uznajmy, że jest to tylko miły akcent w stronę wszystkich recenzentów, aby za bardzo nie pocili się przy wylewaniu swoich racji.

Pojawienie się ZIP Składu było miłym zaskoczeniem, ale pomysł spalił na panewce. Ludzie oczekiwali powrotu legendarnej drużyny. Burza odbiła się niezrozumiale pośród słuchaczy i okazało się, że Sokół jest samowystarczalny. ZIP Skład postawił na eksperymentowanie, i o ile nie ma w tym nic złego, tak ten numer można uznać za pewien dodatek z empatycznym akcentem.

Swobodne określanie Nic mianem épilogue może mieć swoje zastosowanie, niemniej jednak bez obaw możemy ją nazywać pełnoprawną powieścią. Słowem końca Sokół nie wypada z obiegu, co nie możemy powiedzieć o jego prapradziadku Spałem na schodach a miałem dziadka na banknotach. Nie musimy obawiać się spadku formy wychowanka WWO i ZIP Składu. Aprobacje wymieniałbym długo, lecz w końcu mogłoby ich zabraknąć. Sokół pokazuje, że pomimo wieku jest na wydawniczej fali i łączy pokolenia. Zmienia się świat, ale Sokół w środku pozostaje wciąż ten sam.

3 KOMENTARZE

  1. Plastikowy Tulipan z komplementami w stronę kobiety? Weź to czlowieku 10 razy przesłuchaj, może zrozumiesz. A jak nie to idz tam gdzie ocnąl się Sokół w Końcu gatunku.

  2. Popieram przedmówcę. ” Ikoniczne smaki dzieciństwa łączone z komplementami w stronę kobiety, w skrócie szarmancka zabawa słowem „Jesteś jak jogurtowa czekolada”. Co to za bzdury bezrefleksyjne? Jak się czegoś nie rozumie to po co wymyślać?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

Lena Osińska w Koniec Gatunku śpiewała „To już koniec jest. Gatunek stracił sens”. W porę Narrator (Sokół) ocknął się i wrócił do żywych. Żyjemy w erze, która bezwzględnie otacza opieką zagrożone gatunki. Mydlana bańka niepewności przesłaniająca horyzont pęka, kiedy Sokół decyduje się dopisać kilka stronic do niejasnego zakończenia — właściwie Nic. Wobec Leny stawia się w roli antagonisty i przypomina, że przed drastycznym końcem wypadałoby napisać épilogue. Wojtek Sokół to pójście z duchem czasu i przedstawienie się fanom w nowej formule. Nic to zamoczenie pióra w atramencie i podkreślenie tego, że Wojtek nic nie robi przez przypadek. Powiedzenie o tym albumie, że jest krótkotrwałym wyskokiem faceta po czterdziestce, który wstrzykuje sobie w zatrważających ilościach newschool do krwioobiegu, to tak jak nic nie powiedzieć.

Powitanie na miarę spotkania się z rówieśnikami pod szkolną klasą lub nieśmiałego zetknięcia się z wybranką serca. Jak to jest z tym Cześć? Jeśli chcemy dowiedzieć się, jak rapowa śmietanka woła na właściciela Prosto, to właśnie Cześć zdradzi nam kilka szczegółów. Od Rasa mówiącego na rapera ojciec, po Taco nazywającego Sokoła królem. Gdyby cofnął się do pierwszego roku szkoły średniej, z narcystycznym podejściem mógłby poświęcić obie zwrotki dla przedstawienia się nowym kolegom z ławki. Sarius podchodzi do muzycznej integracji z energicznym zapałem i nie marnuje pokoleniowej szansy „Czy mi mówisz jak ziom czy mi mówisz na złość?”, adekwatne do końca świata i jeden dzień dłużej.

Sokół na jednym zdjęciu razem z Zespołem Fasolek.
fot. @wojteksokol

„Nic” szczególnego… łgarstwo

Gdybym zasiadał w jakimś jury, to klipy do Jednorożca i Płaczemy pięścią w stół trafiłyby ex aequo na pierwsze miejsca podium w kategorii namacalnych teledysków 2021 roku. Nie mówię tego na wyrost, gdyż ciężko mieć odmienne w tej kwestii zdanie. Obraz tych utworów działa bezpośrednio na wyobraźnię i pozwala dogłębniej szukać sensu w odosobnionych tekstach. Sokół na naszych oczach wprowadził oba materiały na piedestał polskiej muzyki. Efektowność i gram nonszalancji to sposób na piękne kadry cieszące nasze oczy.

Upiorne skonfrontowanie się z przeszłością to sedno Jednorożca. Momentem buntu Wojtka nie były kolorowe spacery i bohaterska ucieczka z domu, ale życie na pograniczu upadku i szaleństwa. Najmocniejszy policzek dla dawnego ja wylądował dosadnie w Jednorożcu. Irracjonalność wzięła górę i nie sposób szukać rozwagi i umiaru w zapomnianym Sokole. Autor bierze lekcję z życia i stawia wszystko na szali ostatecznego podsumowania tego, co minęło.

fot. kadr z klipu

Chwile rozwagi i racjonalizmu przychodzą dopiero w Płaczemy pięścią w stół. Nie sposób pogodzić się ze smutną rzeczywistością, chociaż warto żyć w zgodzie z samym sobą. Takimi słowami opisałbym ten numer, jeśli miałbym do dyspozycji jedno zdanie. Chapeau bas dla Whølelife, który wprowadza nas w magiczny nastrój, doskonale wiedząc, jak wpasować się w sokolą narrację. Wojtek potrząsnął nami z animuszem, stawiając wszystkie nasze włosy na baczność „Weź se rozkmiń kto tu trzęsie tym słoikiem pełnym mrówek.” Utwór sztuki to najtrafniejsze określenie dla Płaczemy pięścią w stół. Musimy uzbroić się w cierpliwość na znalezienie odpowiedniego konkurenta, ewentualnie na nowego Sokoła.

Spośród wszystkich możliwych featowych konfiguracji Sokół oddaje mikrofon w małe ręce Zespołu Dziecięcych Fasolek. Młodzieńcza fantazja przeplatająca się z dorosłym fasonem w Jak urosnę. Bezsprzecznie potrzebowaliśmy takiego zabiegu. Bezkresna dziecięca wyobraźnia wyprzedza pozostałe kawałki i pozwala zanurzyć się w całkowicie odmiennym świecie „I na końcu świata, trzy przystanki stąd, zbuduję nam dom na drzewie”. Dawno nie widziałem tak zaskakującego połączenia predysponowanego na muzyczne szczyty i zapisanie się na kartach historii hip-hopu.

Awangarda i konfrontacja z przeszłością

Dla przetarcia szlaków i wejścia w konflikt z zamkniętymi głowami wystarczy wers „Ty byś chciał, żebym brzmiał jak w WWO i ZIP Skład, choć minęło kurwa już 20 lat”. Wojtek trafnie diagnozuje zatrzymanie się co niektórych z branży na pewnym etapie ewolucji hip-hopu i postrzeganie jej za tę jedyną. Tej linijce towarzyszy zróżnicowane pokoleniowo towarzystwo. Sokół rozbił bank Gazpromu na Romantic Psycho, wcześniej trafnie przewidując nadchodzący sukces Quebonafide. Od Kuby oczekujemy wiele, a bynajmniej nie widać znaków na niebie żeby miało się to zmienić — szczególnie po tej zwrotce. Jego marzeniem było stanąć na scenie ramię w ramię z Pezetem, aż spełniło się to w niebagatelnych okolicznościach. Minęło tyle lat, a Paweł z Ursynowa nadal dominuje swoją uniwersalnością i niepohamowaną zawziętością. Enigmatycznego Shuko docenił Kanye West, powierzając mu pracę nad Dondą. Niemiecki producent nie zdecydował odwrócić się od dawnych znajomości i znalazł chwilę, aby położyć fundamenty pod najmocniejsze składowo zestawienie z Nic. Wkład Chochoła w Wesele ocenimy jako pokerowy i tajemniczy. Wkład Shuko niewiele się różni; niemniej, obydwaj są niezbędni do przekazania istoty rzeczy, choć dzieli ich prawie dwieście lat.

ZOBACZ TAKŻE: PO STAREMU, W NOWY SPOSÓB – RECENZJA ASTHMA/MŁODY: „MANIFEST”

Rdzeniem Nic jest ekscentryczność. Twarda, blokowa gwardia dwadzieścia lat temu nie nazwałaby tego wyrażaniem osobistych przeżyć i konfrontacji z szarym światem. Wtedy wśród nieukształtowaniu walorów twórczych podobne stanowisko mógłby zająć Sokół, jednak dzisiaj nagrywa Batoniki z Hodakiem. Za uczestnikiem Młodych Wilków ciągnie się nieco dłuższa historia, niż na pierwszy rzut oka mogło się wydawać „Ktoś pyta mnie skąd się wziąłem nie wbiłem się hitem na lato”. Pośród zaledwie dwóch zwrotek istotna jest wyczuwalna ekspresja i mocne awangardowe podejście. Hodak to synonim nieszablonowego stylu.

Magiera w Zorro znalazł punkt centralny dla nowej fali Wojtka. Wyrazisty i kąśliwy bit kładzie grunt pod dynamiczny chód Sokoła. Maskarada na balu przebierańców to nieświadoma zabawa, zalążek do bycia pozorantem. Niewinny bal przerodzi się w ponadludzki konflikt interesów.

Plastikowy Tulipan to odbiegający od dzisiejszych standardów lovesong, a w zasadzie antylovesong. Niepozorny utwór o pożądaniu z dominującą kokieterią. Ikoniczne smaki dzieciństwa łączone z komplementami w stronę kobiety, w skrócie szarmancka zabawa słowem „Jesteś jak jogurtowa czekolada.
Jesteś jak Coca-Colowy lizak”
. Przyjaźń łącząca Sokoła i Pro8l3m rozkwita w najlepsze. Znowu pojawia się Steez, tworząc lustrzane odbicie dla Plastikowego Tulipana. Marzycielska wizja miłości, tym nas wita Wkraczając w pustkę. Zdecydowanie się na followup do Dwa serca, dwa smutki zespołu Bajm, odświeża stare przeboje i przybliża ich autorów młodym, którzy mogą ich nie pamiętać.

Tytułowy kawałek tworzy skojarzenia z relacją ojciec i syn. W tym wypadku numer Nic to bijące serce — nie chodzi o monosylabiczne nic. Sokół to wzór do naśladowania, jeśli chodzi o stylowy storytelling i niepospolity rejestr zdarzeń. Może się wydawać, że Nie było już nic jest bratem bliźniakiem, ale tylko po tytule. Jako kończący trak z Nic ma w sobie harmonijne i konsekwentne zakończenie. W Nie było już nic po cichu, za naszymi plecami, skrada się sentyment, a nad głowami przelatuje nostalgia. Podkład z domieszką klasycyzmu to doprowadza do perfekcji.

Preludium do 52Hz jest skit o tej samej nazwie. Wypada na temat tego skitu powiedzieć więcej niż kilka słów. Wieloryby swój okrzyk godowy nadają w pewnym zakresie częstotliwości. Znany jest jednak w przyrodzie wieloryb, który jako jedyny transmituje w 52 Hz, co pozbawia go szansy na poznanie partnerki. W poszukiwaniu miłosnego zrozumienia 52Hz zdają się stać na przeszkodzie. Razem z Plastikowym Tulipanem i Wkraczając w pustkę mamy trzy numery ze stopniowo rosnącą miłosną impulsywnością „A teraz popełniam ten błąd i biorę telefon gdzie wszystko pisałem 52 słowa, real talk, skasowałem”. Unikatowość, czyli bezcenna cecha 52Hz.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: „MOGĘ POWIEDZIEĆ Z DUŻĄ ŚWIADOMOŚCIĄ, ŻE NA TEN MOMENT JESTEM SPEŁNIONY I BĘDĘ PRACOWAŁ NA TO UCZUCIE DALEJ… SORRY, JESTEM ZASPOKOJONY.” — WYWIAD Z PRZYŁU

Sokół na jednym zdjęciu razem z Hodakiem. Towarzyszy im pies Wojtka.
fot. @wojteksokol

Pod Ludźmi z planety bezludnej kryją się dwie formy. Wspólna, ekspresywna na rzecz większego grona i indywidualna z solowymi akcentami. Dłuższa ciągłość kawałka zachowała się pod auspicjami Szpaka. Sokół dał wolne pole dla wyrazistego temperamentu kolegi. Czuć, że Wojtek pozostaje w cieniu i jest jedynie miłym dopełnieniem Ludzi z planety bezludnej.

Nie tylko powagą Nic oddycha

After graniczy z fabularnym skonfrontowaniem się z medialną otoczką, jednoczesne ją dementując. Elektroniczny refren wymieszany z teatralnymi linijkami Sokoła skłania do bacznego przypatrzenia się ciągłości Afteru. Przypomina to poboczny wątek, który zainteresuje tylko wybranych. Elektryzujący bit przyśpiesza tempo, odbiegając od reszty kawałków.

Ironiczny uśmiech wygląda spod Ty też. Bliżej temu do spontanicznego easter egga przypominającego skecz polskiego kabaretu niż ponadprzeciętnego kawałka. Uznajmy, że jest to tylko miły akcent w stronę wszystkich recenzentów, aby za bardzo nie pocili się przy wylewaniu swoich racji.

Pojawienie się ZIP Składu było miłym zaskoczeniem, ale pomysł spalił na panewce. Ludzie oczekiwali powrotu legendarnej drużyny. Burza odbiła się niezrozumiale pośród słuchaczy i okazało się, że Sokół jest samowystarczalny. ZIP Skład postawił na eksperymentowanie, i o ile nie ma w tym nic złego, tak ten numer można uznać za pewien dodatek z empatycznym akcentem.

Swobodne określanie Nic mianem épilogue może mieć swoje zastosowanie, niemniej jednak bez obaw możemy ją nazywać pełnoprawną powieścią. Słowem końca Sokół nie wypada z obiegu, co nie możemy powiedzieć o jego prapradziadku Spałem na schodach a miałem dziadka na banknotach. Nie musimy obawiać się spadku formy wychowanka WWO i ZIP Składu. Aprobacje wymieniałbym długo, lecz w końcu mogłoby ich zabraknąć. Sokół pokazuje, że pomimo wieku jest na wydawniczej fali i łączy pokolenia. Zmienia się świat, ale Sokół w środku pozostaje wciąż ten sam.

3 KOMENTARZE

  1. Plastikowy Tulipan z komplementami w stronę kobiety? Weź to czlowieku 10 razy przesłuchaj, może zrozumiesz. A jak nie to idz tam gdzie ocnąl się Sokół w Końcu gatunku.

  2. Popieram przedmówcę. ” Ikoniczne smaki dzieciństwa łączone z komplementami w stronę kobiety, w skrócie szarmancka zabawa słowem „Jesteś jak jogurtowa czekolada”. Co to za bzdury bezrefleksyjne? Jak się czegoś nie rozumie to po co wymyślać?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię