fot.ig: @sentinobln
Portale rapowe w ostatnim czasie aż płoną, dzięki jednej specyficznej personie – Sentino. Jest to jak najbardziej zrozumiałe, bo jak można przejść obok gościa który wyzywa co raz to nowego rapera, nie zostawiając na nim ani jednej suchej nitki. Mówiąc kolokwialnie – Sentino się po prostu nie pie*doli w tańcu.
Do pudełka „nielubiany przez króla” wpadają co raz to nowe ksywki. W ostatnim czasie byli to między innymi: Sobota, Quebonafide, czy chociażby TPS.
Oczywiście na raperach się nie kończy, od pewnego czasu obrywa się nie tylko kolegom z branży ale również zwykłym słuchaczom, którym po prostu nie podoba się zachowanie rapera lub najzwyczajniej chcą go sprowokować.
Wszystkie te nieprzyjemne sytuacje nie miałyby miejsca gdyby Sentino po prostu zignorował owych „hejterów”. Niczym sławny kiedyś streamer, odpowiada na każdą zaczepkę i daje się ponieść emocjom. Dochodzi więc do takich sytuacji, że nawołuje setki ludzi do obrażania jednej dziewczyny (która puściła obelgę w stronę rapera), tudzież wychodzi z propozycją szybkiego zarobku – wystarczy obić mordę hejterowi, wysłać z tego filmik i cyk 2 tysiaki na plus.
Czyli to o to chodzi? O to żeby się nap*erdalać?
A może o to, żeby znów być na „fali”? Może jest to jakiś chory sposób na promocję płyty? W żadnym razie nie kwestionuje obeznania Sentino w rapie, jednak to co ma teraz miejsce jest po prostu niepotrzebne i na swój sposób dziecinne.
Sam fakt przedstawiania siebie jako guru przez rapera już chyba nikogo nie dziwi i mało kto bierze jego słowa na poważnie.
Generalnie, narracja rapera jest praktycznie niezmienna –nie stać was, nic nie wiecie o rapie, na niczym się nie znacie, dziękujcie mi – i tak w kółko. Na końcu jeszcze dowiadujesz się, że jedzenie schabowego i picie Kropli Beskidu definiuje twój stan majątkowy.
Podsumowując: karuzela dalej się kręci, a popularność rośnie proporcjonalnie do nienawiści.