Mamy Palucha, chcemy całą rękę. Recenzja nowej płyty szefa BOR

Freak Fight

To nie jest dla Palucha dobry wizerunkowo czas – przynajmniej w internecie baniek, bo fanów i fanek gotowych za nim pójść w ogień w terenie zapewne nie brakuje. Ludzie szybko zapominają. Nie tylko o tym, że poznaniak był jednym z tych kładących fundamenty pod nową szkołę („Wokół mnie” z Guralem to jeden z jej utworów formacyjnych) i rzucił pęczki wersów pozwalających się silnie utożsamić, będących dla odbiorców realną pomocą, odbiciem od dna. Amnezja dotyczy również warunków rapgry w najwyższej branżowej lidze. Tam właściwie nie możesz regularnie nie nagrywać i nie wydawać, nie możesz nie grzać sociali (chyba, że jesteś celowo „antymedia” i załatwia to za ciebie dziewczyna celebrytka). Inaczej spadasz do ligi niżej.

ZOBACZ TAKŻE: DZIECI KRZYCZĄ HURRA. RECENZUJEMY NOWEGO SENTINO

Przyznaję, że nie lubię oceniać płyt płodnych i systematycznych wydawniczo weteranów. Nikt się przecież nie oduczy nagle rapować, nie zgubi ucha do bitów, regularne koncerty i gościnne występy odrdzewiają mu flow. Trzyma to zawsze jakąś jakość. Ale przecież nie będę ukrywać, że się nudzę. Choć z drugiej strony – ile razy można się wymyślać na nowo? Kiedyś, po chłodnej recenzji zadzwonił do mnie artysta (mniejsza o to, który) z wyrzutami. „Słuchaj, Flint, na każdej poprzedniej płycie robiłem coś nowego, wyprzedzałem resztę, dostawałem po kieszeni za to, że nie trzymam się peletonu. OK, to nie jest mój najlepszy krążek, tylko skoro dobrze mi życzysz, to dlaczego nie pozwolisz mi poodcinać kuponów?” – padło do słuchawki, trochę innymi słowami rzecz jasna. Jako recenzenta taka argumentacja nie ma prawa mnie jakkolwiek obejść, niemniej na polu czysto ludzkim przecież rozumiem.

Paluch – „SOR”

Czy Paluch mnie nudzi? Czasem. To gość, który umiał świetnie zaobserwować, wbić szpilę wersu tak, że adresata musiało mocno boleć i ująć kwintesencję w paru słowach. I nadal umie. „Gdzieś między dresem a wczutym poetą / w kółko się kręcę / na pierwsze deser, bo już męczy mnie to / kończmy to prędzej” z „Niedopasowanego” to super wersy, z których wychodzi właśnie człowiek, nie wiecznie ściśnieniowany i wiecznie gotów do działania raper z osiedla. „Przychodzę z czasów, gdzie liczył się człowiek / I przez to łatwiej rozpoznaję karalucha” z „Na chłodno”? Samo sedno, w sam raz na tweeta.  

Mam po prostu wrażenie, że kiedyś tych dobrych, zostających w słuchaczu i ze słuchaczem linijek było więcej. Puśćcie sobie „Ważne rzeczy”, gdzie pracowity przecież jak diabli Bałagane śle na bit obrazki, linijki, zbitki, które można sobie w głowie poobracać, rozłożyć, złożyć ponownie, a gospodarz po prostu przerapowuje numer. Sam ma ustaloną linię obrony: „To niepowtarzany styl, jak jedynka draftu / ktoś pierdoli że straciłem, ja tylko schowałem pazur” – rzuca w „SOR” i traf chce, że to chyba jedyne dwa dobre wersy w numerze, które trzeba wywlekać spomiędzy „ryjów w spermie” i pokrewnych atrakcji. Ja nie postrzegam tego w kategoriach chowania pazura, raczej nadmiernego rozcieńczania koncentratu.

Mniejsza o to, w Paluchu zostało dość esencji. „Kompot” razi czasem brakiem wyczucia. Mam wrażenie, że ta wyliczanka wysokim głosem ucznia z pierwszej ławki jako refren utworu tytułowego nigdy nie powinna się wydarzyć. Śpiewanie o tym, że „otula cię puch” na szczególnie twardych, drillowych bębnach w „Puchu” spowodowało, że mimowolnie się roześmiałem. Nawet bardziej niż przy wyszydzonym już mocno „wjeżdżam tak jak fala-fel” (z akcentem przestawionym właśnie tak, jak dywiz sugeruje) w „Profesorze”, rzuconym na okropny bit stojący gdzieś w połowie drogi między fawelą a dyskoteką. Ale mniej mnie bawi, kiedy raper chce na jednym albumie przedstawiać się jako czuły partner, dojrzały, spełniony facet, ostatni sprawiedliwy i wielki zderzacz ulicznych hadronów.

Paluch – „Każdy Blok” prod. PSR

Jak „Każdy blok”, stadionowe darcie ryja do rozpędzonego prymitywnego bitu jak z midi, ma się do wyrafinowanego trap’n’b, love songu na bogato w „Na jutro”? Gdzie jawnie popowy, jawnie śpiewany i jawnie autotune’owy „Głębszy oddech”, gdzie mroczny reggaeton z syrenami w „Pomylonym balecie”, a gdzie zupełnie hiphopowe, tłuste od basu „Ruchome schody” ze starym kumplem gościnnie? Czemu „Lil”, dobra rapowa publicystyka uderzająca na bicie Miroffa w „gwiazdeczki z nosem zdartym”, trafia na ten sam krążek, na którym jest wspomniany „Niedopasowany”, gdzie gospodarz z Vito Bambino przy boku żali się, że opluwają go, bo idzie gdzie indziej i wyszło mu za dobrze? Jaką grupę docelową ma ta płyta, 12-45? Jasne, przecież to nie korpo, tu nie ma targetów, bla bla bla, niemniej jak chcesz być dla wszystkich, to jesteś dla nikogo. To w brzęczeniu grupek i profili po premierze „Kompotu” słychać.

Ponarzekałem, ale to nie jest zła płyta. Specjalnie dobra również nie, niemniej imponuje mi to, że na jaki bit, by się Paluch nie wpakował, pan generał nadal brzmi pewnie, jest w strefie komfortu. Singli bujających tak jak to orientalne „Na chłodno” życzę wszystkim, zwłaszcza umiejącym powstrzymać się od grepsów o dupach piekących po kebsach. Osobiście chciałbym od artysty jakiegoś grown man shit, bo wtedy, kiedy z melodią i możliwie lekko nawija o rodzinie, miłości i dobrym życiu, wydaje mi się najświeższy i zarazem najautentyczniejszy – przecież ani młody, ani biedny już nie będzie. Czego by jednak szef Biura Ochrony Rapu nie zrobił, niech wejdzie w to bez asekuracji, po całości, da nam album nie drop. Koniec tego badania rynku.

Paluch „Kompot”, wyd. BOR Records

Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.

fot. kadr z klipu Paluch „SOR”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

To nie jest dla Palucha dobry wizerunkowo czas – przynajmniej w internecie baniek, bo fanów i fanek gotowych za nim pójść w ogień w terenie zapewne nie brakuje. Ludzie szybko zapominają. Nie tylko o tym, że poznaniak był jednym z tych kładących fundamenty pod nową szkołę („Wokół mnie” z Guralem to jeden z jej utworów formacyjnych) i rzucił pęczki wersów pozwalających się silnie utożsamić, będących dla odbiorców realną pomocą, odbiciem od dna. Amnezja dotyczy również warunków rapgry w najwyższej branżowej lidze. Tam właściwie nie możesz regularnie nie nagrywać i nie wydawać, nie możesz nie grzać sociali (chyba, że jesteś celowo „antymedia” i załatwia to za ciebie dziewczyna celebrytka). Inaczej spadasz do ligi niżej.

ZOBACZ TAKŻE: DZIECI KRZYCZĄ HURRA. RECENZUJEMY NOWEGO SENTINO

Przyznaję, że nie lubię oceniać płyt płodnych i systematycznych wydawniczo weteranów. Nikt się przecież nie oduczy nagle rapować, nie zgubi ucha do bitów, regularne koncerty i gościnne występy odrdzewiają mu flow. Trzyma to zawsze jakąś jakość. Ale przecież nie będę ukrywać, że się nudzę. Choć z drugiej strony – ile razy można się wymyślać na nowo? Kiedyś, po chłodnej recenzji zadzwonił do mnie artysta (mniejsza o to, który) z wyrzutami. „Słuchaj, Flint, na każdej poprzedniej płycie robiłem coś nowego, wyprzedzałem resztę, dostawałem po kieszeni za to, że nie trzymam się peletonu. OK, to nie jest mój najlepszy krążek, tylko skoro dobrze mi życzysz, to dlaczego nie pozwolisz mi poodcinać kuponów?” – padło do słuchawki, trochę innymi słowami rzecz jasna. Jako recenzenta taka argumentacja nie ma prawa mnie jakkolwiek obejść, niemniej na polu czysto ludzkim przecież rozumiem.

Paluch – „SOR”

Czy Paluch mnie nudzi? Czasem. To gość, który umiał świetnie zaobserwować, wbić szpilę wersu tak, że adresata musiało mocno boleć i ująć kwintesencję w paru słowach. I nadal umie. „Gdzieś między dresem a wczutym poetą / w kółko się kręcę / na pierwsze deser, bo już męczy mnie to / kończmy to prędzej” z „Niedopasowanego” to super wersy, z których wychodzi właśnie człowiek, nie wiecznie ściśnieniowany i wiecznie gotów do działania raper z osiedla. „Przychodzę z czasów, gdzie liczył się człowiek / I przez to łatwiej rozpoznaję karalucha” z „Na chłodno”? Samo sedno, w sam raz na tweeta.  

Mam po prostu wrażenie, że kiedyś tych dobrych, zostających w słuchaczu i ze słuchaczem linijek było więcej. Puśćcie sobie „Ważne rzeczy”, gdzie pracowity przecież jak diabli Bałagane śle na bit obrazki, linijki, zbitki, które można sobie w głowie poobracać, rozłożyć, złożyć ponownie, a gospodarz po prostu przerapowuje numer. Sam ma ustaloną linię obrony: „To niepowtarzany styl, jak jedynka draftu / ktoś pierdoli że straciłem, ja tylko schowałem pazur” – rzuca w „SOR” i traf chce, że to chyba jedyne dwa dobre wersy w numerze, które trzeba wywlekać spomiędzy „ryjów w spermie” i pokrewnych atrakcji. Ja nie postrzegam tego w kategoriach chowania pazura, raczej nadmiernego rozcieńczania koncentratu.

Mniejsza o to, w Paluchu zostało dość esencji. „Kompot” razi czasem brakiem wyczucia. Mam wrażenie, że ta wyliczanka wysokim głosem ucznia z pierwszej ławki jako refren utworu tytułowego nigdy nie powinna się wydarzyć. Śpiewanie o tym, że „otula cię puch” na szczególnie twardych, drillowych bębnach w „Puchu” spowodowało, że mimowolnie się roześmiałem. Nawet bardziej niż przy wyszydzonym już mocno „wjeżdżam tak jak fala-fel” (z akcentem przestawionym właśnie tak, jak dywiz sugeruje) w „Profesorze”, rzuconym na okropny bit stojący gdzieś w połowie drogi między fawelą a dyskoteką. Ale mniej mnie bawi, kiedy raper chce na jednym albumie przedstawiać się jako czuły partner, dojrzały, spełniony facet, ostatni sprawiedliwy i wielki zderzacz ulicznych hadronów.

Paluch – „Każdy Blok” prod. PSR

Jak „Każdy blok”, stadionowe darcie ryja do rozpędzonego prymitywnego bitu jak z midi, ma się do wyrafinowanego trap’n’b, love songu na bogato w „Na jutro”? Gdzie jawnie popowy, jawnie śpiewany i jawnie autotune’owy „Głębszy oddech”, gdzie mroczny reggaeton z syrenami w „Pomylonym balecie”, a gdzie zupełnie hiphopowe, tłuste od basu „Ruchome schody” ze starym kumplem gościnnie? Czemu „Lil”, dobra rapowa publicystyka uderzająca na bicie Miroffa w „gwiazdeczki z nosem zdartym”, trafia na ten sam krążek, na którym jest wspomniany „Niedopasowany”, gdzie gospodarz z Vito Bambino przy boku żali się, że opluwają go, bo idzie gdzie indziej i wyszło mu za dobrze? Jaką grupę docelową ma ta płyta, 12-45? Jasne, przecież to nie korpo, tu nie ma targetów, bla bla bla, niemniej jak chcesz być dla wszystkich, to jesteś dla nikogo. To w brzęczeniu grupek i profili po premierze „Kompotu” słychać.

Ponarzekałem, ale to nie jest zła płyta. Specjalnie dobra również nie, niemniej imponuje mi to, że na jaki bit, by się Paluch nie wpakował, pan generał nadal brzmi pewnie, jest w strefie komfortu. Singli bujających tak jak to orientalne „Na chłodno” życzę wszystkim, zwłaszcza umiejącym powstrzymać się od grepsów o dupach piekących po kebsach. Osobiście chciałbym od artysty jakiegoś grown man shit, bo wtedy, kiedy z melodią i możliwie lekko nawija o rodzinie, miłości i dobrym życiu, wydaje mi się najświeższy i zarazem najautentyczniejszy – przecież ani młody, ani biedny już nie będzie. Czego by jednak szef Biura Ochrony Rapu nie zrobił, niech wejdzie w to bez asekuracji, po całości, da nam album nie drop. Koniec tego badania rynku.

Paluch „Kompot”, wyd. BOR Records

Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.

fot. kadr z klipu Paluch „SOR”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię