Kukon, dzięki za twój rap i pokazanie światu Julii Mikuły

Freak Fight

fot. kadr z klipu kukon & julia mikuła – będziemy mieć dom, malutki dom

Za nami premiera kolejnego projektu Kukona. Wydaje się, że obrał on idealną formę wypuszczania muzyki. Co kilka miesięcy dostajemy od niego dość krótkie płyty… lub inaczej – ich czas trwania jest idealny jak na dzisiejsze standardy i przesyt panujący obecnie na rynku.

Składają się one z 7 do 10 utworów. Bez problemu przesłuchamy je „na raz” a po odsłuchu mamy co najwyżej niedosyt. Natomiast gdy krążek zdąży się już osłuchać, wychodzi kolejna płyta. Takim sposobem o Kukonie mówi się ciągle i nie daje nam o sobie zapomnieć nawet na chwilę. Zwłaszcza gdy dodamy do tego jeszcze głośne współprace pomiędzy płytami. Z ostatnich, które przychodzą mi do głowy to kolejno: „Halo” z Favstem i Gibbsem, „5 blondynek” na producentce Da Vosk Docty, „Polityka” z Malikiem Montaną u Magiery czy gościnki u Guziora i PRO8L3Mu.

O czym to świadczy? Nie wiem, ktoś powie, że o niczym, ale nie oszukujmy się, niejeden raper chciałby być zapraszany tak często przez takie osobistości.

Wyjątkiem od reguły były „Ogrody Mixtape 2” z grudnia 2020, które były o wiele dłuższe, składały się z aż 20 kawałków. Jak to ostatecznie wyszło? Płyta została przyjęta przez społeczność dość krytycznie. Jednak dla mnie, gdyby zrobić selekcję i wybrać te standardowe 10-11 utworów, spokojnie dorównałyby one jedynce, a tak słabsze momenty i zapychacze mogą niestety wpłynąć negatywnie na odbiór całości. Do całej płyty już nie wracam, co nie zmienia faktu, że była dla mnie, wbrew opinii większości słuchaczy, solidna, a „list od mikołaja” lecę z pamięci.

„Kraków, marzec 2020” z września ubiegłego roku, był do tej pory najdojrzalszym projektem Kukona. Raper pokazał nam swoją bardziej wrażliwą i dorosłą stronę, czym kupił część nieprzekonanych do tej pory słuchaczy – w tym mnie. Znów zachciało mi się pomarzyć o Dziewczynach z Biblioteki, by zaraz potem zejść na Ziemię. Zresztą przemiana i progres są zauważalne już dłużej, nawet brudne „Ogrody” nie są już dla mnie tak obrzydliwe i odpychające jak początki Pięknego Syfu.

Kukon nie dał mi długo myśleć, że płyta z ka-mealem będzie tą najlepszą. Już 28 marca 2021 wyszła EPka z Julią Mikułą – jest to pierwszy krążek od reprezentanta Biłgoraju w tym roku i patrząc na jego płodność, na pewno nieostatni. Przesłuchałem ją od A do Z wiele razy i póki co nie zamierzam przestać do niej wracać, bo aktualnie bardzo mi umila leżenie samemu w nocy na łóżku i rozmyślania.

Po pierwsze, podziękowania dla Kukona za to, że pokazał nam Julię Mikułę. Przed premierą płyty nie wiedziałem kto to, nawet do teraz nie znalazłem w Internecie za wiele starych utworów, ale dla mnie jest niesamowicie utalentowaną i wciąż bardzo niszową wokalistką, która robi klimat i wygrała tę płytę. Czekam na następne rzeczy i chętnie sprawdzę także solowe materiały.

Swoją drogą, czemu w dzisiejszych czasach tak mało raperów decyduje się na wspólne projekty z wokalistkami? Napisałbym, że „DRAMAT.” to dla mnie najlepsza płyta raper x piosenkarka, jaką słyszałem, ale przecież nie ma ich za wiele… To już nie te czasy, gdy raper dał zaśpiewać koleżance z osiedla refren na zapętlonym bicie 90 bpm, teraz jest o wiele większe pole do popisu, więc czekam na kolejne tego typu współprace.

EPka składa się z 7 numerów, są one takie, że każdemu do gustu może przypaść inny i w sumie w moich rozmowach ze znajomymi właśnie tak to wychodziło. W odbiorze jest cięższa i jeszcze smutniejsza od „Kraków, marzec 2020”. Poziom płyty od początku do końca jest wyrównany, na co na pewno ma wpływ jej długość, a smutne podkłady ka-meala, favsta, SecretiveSuicide’a, i Pawbeatsa dopełniają klimat i cały koncept albumu.

Gdy słyszę „miło mi cię poznać”, czuję się jakbym miał przed sobą audiobook Agnieszki Osieckiej i Jermiego Przybory „Listy na wyczerpanym papierze”, tylko taki odpowiednik dzisiejszych czasów. Spora w tym zasługa producenta. Ktoś może powie, że za grube porównanie, że Kukon pisze teksty dla edgy nastolatek z Tumblera (ktoś jeszcze z tego korzysta?), ale nie zgodzę się! Uważam, że Kuba potrafi być dojrzały, co pokazał dwa albumy temu i umie rzucić naprawdę dobre wersy, które zahaczają o poetyckość i romantyzm.

Podobnie jak w „Listach”, mamy tu przedstawioną trudną relację dwójki młodych ludzi, tyle że w 2021 roku a nie w czasach PRL-u. Proszę mnie nie krzyżować.

I tak on to robi tylko po to, żeby kilka kawałków później nawinąć o lizaniu cipy i dotyku pięciu kobiet na raz. Oczywiście, że tak, ale mnie to już jakoś nie rusza.

Z drugiej strony nie twierdzę, że teksty Kukona są skomplikowane, ba czasem brzmią jak z generatora. Mój kolega napisał kawałek w jego stylu, nawinął go na „Kukon type beat”, a sam zainteresowany mógłby zrobić remake i naprawdę byłby to numer Kukona. Zresztą Brudna Małpa w swojej serii filmów „jak rapować jak…” pokazuje, że tak da się zrobić z każdym raperem na scenie.

W moim rozumieniu dobre teksty nie oznaczają zawsze poczwórnych rymów, potrójnego dna i wyszukanych metafor, na które nie wpadł nikt wcześniej. Nie muszą też być napisane w stylu Martina Heideggera, tak aby ci mniej wykształceni nic z tego nie zrozumieli. Ja lubię prostotę, a przecież właśnie nią niejednego zachwycił np. Vito Bambino.

„Wrześniowe pomarańcze” to numer, do którego najbardziej czekam na klip i mam nadzieję, że taki się pojawi. A skoro o nich już mowa, ujęcia tych, które ukazały się dotychczas tj. „będziemy mieć dom, malutki dom”, „miło mi cię poznać” i „szukam ciebie w złych miejscach” są przepiękne i obrazek do nich stanowi idealne dopełnienie warstwy muzycznej.

Wracając jednak do brzmienia wcześniej przywołanego utworu, jest to mój zdecydowany faworyt, który pokochałem od pierwszego razu. Niesamowitą pracę zrobiła tu właśnie Julia Mikuła. Kukon odsunął się nieco na bok, dał jedną zwrotkę, podczas gdy Julia zaprezentowała nam intro, refren, bridge i break, które robią klimat przywołujący na myśl lata 80. polskiej muzyki. Jak już wspominałem kilka razy, mam słabość do takich rzeczy i dla mnie jest to coś pięknego.

Mógłbym się rozpisywać dalej, ale w dobie pokolenia TL;DR chyba nie warto. Są to po prostu moje luźne przemyślenia, które może kogoś zachęcą do sprawdzenia materiału, a może nie. Nie jest to też recenzja, żebym rozbierał każdy utwór na części i poddawał je analizie. W tym w nie czuję się na siłach.

Także na koniec: polecam EPkę „DRAMAT.” od Kukona Julii Mikuły wszystkim, którzy dalej nie przekonali się do muzyki Biłgorajczyka. Może tym razem wam się uda.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

fot. kadr z klipu kukon & julia mikuła – będziemy mieć dom, malutki dom

Za nami premiera kolejnego projektu Kukona. Wydaje się, że obrał on idealną formę wypuszczania muzyki. Co kilka miesięcy dostajemy od niego dość krótkie płyty… lub inaczej – ich czas trwania jest idealny jak na dzisiejsze standardy i przesyt panujący obecnie na rynku.

Składają się one z 7 do 10 utworów. Bez problemu przesłuchamy je „na raz” a po odsłuchu mamy co najwyżej niedosyt. Natomiast gdy krążek zdąży się już osłuchać, wychodzi kolejna płyta. Takim sposobem o Kukonie mówi się ciągle i nie daje nam o sobie zapomnieć nawet na chwilę. Zwłaszcza gdy dodamy do tego jeszcze głośne współprace pomiędzy płytami. Z ostatnich, które przychodzą mi do głowy to kolejno: „Halo” z Favstem i Gibbsem, „5 blondynek” na producentce Da Vosk Docty, „Polityka” z Malikiem Montaną u Magiery czy gościnki u Guziora i PRO8L3Mu.

O czym to świadczy? Nie wiem, ktoś powie, że o niczym, ale nie oszukujmy się, niejeden raper chciałby być zapraszany tak często przez takie osobistości.

Wyjątkiem od reguły były „Ogrody Mixtape 2” z grudnia 2020, które były o wiele dłuższe, składały się z aż 20 kawałków. Jak to ostatecznie wyszło? Płyta została przyjęta przez społeczność dość krytycznie. Jednak dla mnie, gdyby zrobić selekcję i wybrać te standardowe 10-11 utworów, spokojnie dorównałyby one jedynce, a tak słabsze momenty i zapychacze mogą niestety wpłynąć negatywnie na odbiór całości. Do całej płyty już nie wracam, co nie zmienia faktu, że była dla mnie, wbrew opinii większości słuchaczy, solidna, a „list od mikołaja” lecę z pamięci.

„Kraków, marzec 2020” z września ubiegłego roku, był do tej pory najdojrzalszym projektem Kukona. Raper pokazał nam swoją bardziej wrażliwą i dorosłą stronę, czym kupił część nieprzekonanych do tej pory słuchaczy – w tym mnie. Znów zachciało mi się pomarzyć o Dziewczynach z Biblioteki, by zaraz potem zejść na Ziemię. Zresztą przemiana i progres są zauważalne już dłużej, nawet brudne „Ogrody” nie są już dla mnie tak obrzydliwe i odpychające jak początki Pięknego Syfu.

Kukon nie dał mi długo myśleć, że płyta z ka-mealem będzie tą najlepszą. Już 28 marca 2021 wyszła EPka z Julią Mikułą – jest to pierwszy krążek od reprezentanta Biłgoraju w tym roku i patrząc na jego płodność, na pewno nieostatni. Przesłuchałem ją od A do Z wiele razy i póki co nie zamierzam przestać do niej wracać, bo aktualnie bardzo mi umila leżenie samemu w nocy na łóżku i rozmyślania.

Po pierwsze, podziękowania dla Kukona za to, że pokazał nam Julię Mikułę. Przed premierą płyty nie wiedziałem kto to, nawet do teraz nie znalazłem w Internecie za wiele starych utworów, ale dla mnie jest niesamowicie utalentowaną i wciąż bardzo niszową wokalistką, która robi klimat i wygrała tę płytę. Czekam na następne rzeczy i chętnie sprawdzę także solowe materiały.

Swoją drogą, czemu w dzisiejszych czasach tak mało raperów decyduje się na wspólne projekty z wokalistkami? Napisałbym, że „DRAMAT.” to dla mnie najlepsza płyta raper x piosenkarka, jaką słyszałem, ale przecież nie ma ich za wiele… To już nie te czasy, gdy raper dał zaśpiewać koleżance z osiedla refren na zapętlonym bicie 90 bpm, teraz jest o wiele większe pole do popisu, więc czekam na kolejne tego typu współprace.

EPka składa się z 7 numerów, są one takie, że każdemu do gustu może przypaść inny i w sumie w moich rozmowach ze znajomymi właśnie tak to wychodziło. W odbiorze jest cięższa i jeszcze smutniejsza od „Kraków, marzec 2020”. Poziom płyty od początku do końca jest wyrównany, na co na pewno ma wpływ jej długość, a smutne podkłady ka-meala, favsta, SecretiveSuicide’a, i Pawbeatsa dopełniają klimat i cały koncept albumu.

Gdy słyszę „miło mi cię poznać”, czuję się jakbym miał przed sobą audiobook Agnieszki Osieckiej i Jermiego Przybory „Listy na wyczerpanym papierze”, tylko taki odpowiednik dzisiejszych czasów. Spora w tym zasługa producenta. Ktoś może powie, że za grube porównanie, że Kukon pisze teksty dla edgy nastolatek z Tumblera (ktoś jeszcze z tego korzysta?), ale nie zgodzę się! Uważam, że Kuba potrafi być dojrzały, co pokazał dwa albumy temu i umie rzucić naprawdę dobre wersy, które zahaczają o poetyckość i romantyzm.

Podobnie jak w „Listach”, mamy tu przedstawioną trudną relację dwójki młodych ludzi, tyle że w 2021 roku a nie w czasach PRL-u. Proszę mnie nie krzyżować.

I tak on to robi tylko po to, żeby kilka kawałków później nawinąć o lizaniu cipy i dotyku pięciu kobiet na raz. Oczywiście, że tak, ale mnie to już jakoś nie rusza.

Z drugiej strony nie twierdzę, że teksty Kukona są skomplikowane, ba czasem brzmią jak z generatora. Mój kolega napisał kawałek w jego stylu, nawinął go na „Kukon type beat”, a sam zainteresowany mógłby zrobić remake i naprawdę byłby to numer Kukona. Zresztą Brudna Małpa w swojej serii filmów „jak rapować jak…” pokazuje, że tak da się zrobić z każdym raperem na scenie.

W moim rozumieniu dobre teksty nie oznaczają zawsze poczwórnych rymów, potrójnego dna i wyszukanych metafor, na które nie wpadł nikt wcześniej. Nie muszą też być napisane w stylu Martina Heideggera, tak aby ci mniej wykształceni nic z tego nie zrozumieli. Ja lubię prostotę, a przecież właśnie nią niejednego zachwycił np. Vito Bambino.

„Wrześniowe pomarańcze” to numer, do którego najbardziej czekam na klip i mam nadzieję, że taki się pojawi. A skoro o nich już mowa, ujęcia tych, które ukazały się dotychczas tj. „będziemy mieć dom, malutki dom”, „miło mi cię poznać” i „szukam ciebie w złych miejscach” są przepiękne i obrazek do nich stanowi idealne dopełnienie warstwy muzycznej.

Wracając jednak do brzmienia wcześniej przywołanego utworu, jest to mój zdecydowany faworyt, który pokochałem od pierwszego razu. Niesamowitą pracę zrobiła tu właśnie Julia Mikuła. Kukon odsunął się nieco na bok, dał jedną zwrotkę, podczas gdy Julia zaprezentowała nam intro, refren, bridge i break, które robią klimat przywołujący na myśl lata 80. polskiej muzyki. Jak już wspominałem kilka razy, mam słabość do takich rzeczy i dla mnie jest to coś pięknego.

Mógłbym się rozpisywać dalej, ale w dobie pokolenia TL;DR chyba nie warto. Są to po prostu moje luźne przemyślenia, które może kogoś zachęcą do sprawdzenia materiału, a może nie. Nie jest to też recenzja, żebym rozbierał każdy utwór na części i poddawał je analizie. W tym w nie czuję się na siłach.

Także na koniec: polecam EPkę „DRAMAT.” od Kukona Julii Mikuły wszystkim, którzy dalej nie przekonali się do muzyki Biłgorajczyka. Może tym razem wam się uda.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię