KONCERT MATY NA LOTNISKU — WARTO BYŁO?

Freak Fight

Co by nie mówić, było to wydarzenie, które zapisało się na kartach polskiego hiphopu, głównie przez swoją skalę. Na palcach jednej ręki mógłbym policzyć artystów muzycznych, którzy w naszym kraju, na swoim solowym koncercie, byliby w stanie zebrać ponad 40 tysięcy osób (a i tak miałbym z tym nie lada problem).

W tym miejscu należą się Macie ogromne gratulacje. Autentycznie jestem dumny, że takie wydarzenia są możliwe do zrealizowania w Polsce.

Przejdźmy do samego koncertu:

Zagrało prawie wszystko, charyzma i zaangażowanie Maty było książkowe i bez problemu sprostał oczekiwaniom fanów. Nie wyglądał na specjalnie zestresowanego, wręcz przeciwnie. Pozytywna energia niemal z niego tryskała i sprawił, że zarówno jemu samemu, jak i słuchaczom banan z buzi nie schodził praktycznie w ogóle.

Zgodnie z tym, co było mówione, zagrano sporo numerów z nowego krążka. Był to dość odważny krok, patrząc na to, że album wyszedł dzień przed koncertem. Ludzie nie znali jeszcze dobrze nowych kawałków, przez co momentami byli dość zagubieni.

Jak poszła organizacja tak dużego wydarzenia?:

Kwestie techniczne/organizacyjne również stały na całkiem wysokim poziomie. Scena robiła ogromne wrażenie, liczne rekwizyty, konfetti, gra świateł, specjalnie przygotowane animacje wyświetlające się na telebimach — naprawdę nie ma na co narzekać. Mogliśmy zobaczyć nawet tancerzy i tancerki, którzy przez większą część koncertu przewijali się na scenie.

Jedynym szkopułem, który przez pierwszą połowę koncertu nie dawał mi spokoju to beznadziejne nagłośnienie. Słyszałem co drugie słowo Michała i przy nowszych numerach, których jeszcze tak dobrze nie znam, musiałem się mocno skupić, żeby cokolwiek usłyszeć. Osobiście była to dla mnie lekka powtórka z występu Travisa na Openerze, gdzie sytuacja miała się podobnie.

Kogo zobaczyliśmy na scenie oprócz samego Michasia?

Na gości narzekać nie możemy, bo wpadło ich naprawdę sporo. Oprócz spodziewanej przez wszystkich ekipy GOMBAO 33, na scenie pojawili się: Janusz Walczuk, Young Leosia, Quebonafide, Malik, White 2115, Kacperczyk, Janek Rapowanie i Beteo. W dodatku Młoda Leokadia zagrała swój kultowy już numer ”Szklanki”, który ”rozhulał” całą publikę.

Ciekawym zwrotem akcji był moment, w którym Mata zafundował nam pewnego newsa:

„W tym miejscu mógłby być numer z Sentino, ale nie ma go, bo nawet nie zaprosiłem go na płytkę, wiec o co ci chodzi Sebastian?”

Chodzi tu o słowa, wypowiedziane przez Sentino podczas jednego z live’ów na Instagramie. Tłumaczył wówczas, że nie dograł się do płyty Michała, ponieważ dowiedział się, że jego tata jest prawnikiem, który do tego napisał książkę „Jak wychować rapera”:

Mogliśmy również zobaczyć podwójną platynę, za najnowszy krążek. Mało tego mogliśmy nawet jej dotknąć, bo Michał puścił ją w tłum. Jeśli widzieliście filmiki z walki o Karpia, tudzież o crocsy w Lidlu to możecie sobie wyobrazić, co z początku stało się z tą podwójną platyną. Na szczęście Mata po chwili powiedział, że płytka do zwrotu, a fani grzecznie oddali ją w ręce Michała.

Na koniec koncertu raper zszedł ze sceny i na telebimie mogliśmy śledzić jego ruchy. Zmierzał on do swojego nietypowego środka transportu, mianowicie do helikoptera, którym odleciał z lotniska na Bemowie.

Nie mogliście być razem z nami? Nie ma co się mazać, SBM Label, we współpracy z Canal+ pozwolą nam przeżyć to jeszcze raz!

Całe wydarzenie oceniam bardzo pozytywnie i cieszę się, że miałem okazję uczestniczyć w czymś tak spektakularnym. Co by o Macie nie myśleć, chłop stworzył coś niesamowitego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

Co by nie mówić, było to wydarzenie, które zapisało się na kartach polskiego hiphopu, głównie przez swoją skalę. Na palcach jednej ręki mógłbym policzyć artystów muzycznych, którzy w naszym kraju, na swoim solowym koncercie, byliby w stanie zebrać ponad 40 tysięcy osób (a i tak miałbym z tym nie lada problem).

W tym miejscu należą się Macie ogromne gratulacje. Autentycznie jestem dumny, że takie wydarzenia są możliwe do zrealizowania w Polsce.

Przejdźmy do samego koncertu:

Zagrało prawie wszystko, charyzma i zaangażowanie Maty było książkowe i bez problemu sprostał oczekiwaniom fanów. Nie wyglądał na specjalnie zestresowanego, wręcz przeciwnie. Pozytywna energia niemal z niego tryskała i sprawił, że zarówno jemu samemu, jak i słuchaczom banan z buzi nie schodził praktycznie w ogóle.

Zgodnie z tym, co było mówione, zagrano sporo numerów z nowego krążka. Był to dość odważny krok, patrząc na to, że album wyszedł dzień przed koncertem. Ludzie nie znali jeszcze dobrze nowych kawałków, przez co momentami byli dość zagubieni.

Jak poszła organizacja tak dużego wydarzenia?:

Kwestie techniczne/organizacyjne również stały na całkiem wysokim poziomie. Scena robiła ogromne wrażenie, liczne rekwizyty, konfetti, gra świateł, specjalnie przygotowane animacje wyświetlające się na telebimach — naprawdę nie ma na co narzekać. Mogliśmy zobaczyć nawet tancerzy i tancerki, którzy przez większą część koncertu przewijali się na scenie.

Jedynym szkopułem, który przez pierwszą połowę koncertu nie dawał mi spokoju to beznadziejne nagłośnienie. Słyszałem co drugie słowo Michała i przy nowszych numerach, których jeszcze tak dobrze nie znam, musiałem się mocno skupić, żeby cokolwiek usłyszeć. Osobiście była to dla mnie lekka powtórka z występu Travisa na Openerze, gdzie sytuacja miała się podobnie.

Kogo zobaczyliśmy na scenie oprócz samego Michasia?

Na gości narzekać nie możemy, bo wpadło ich naprawdę sporo. Oprócz spodziewanej przez wszystkich ekipy GOMBAO 33, na scenie pojawili się: Janusz Walczuk, Young Leosia, Quebonafide, Malik, White 2115, Kacperczyk, Janek Rapowanie i Beteo. W dodatku Młoda Leokadia zagrała swój kultowy już numer ”Szklanki”, który ”rozhulał” całą publikę.

Ciekawym zwrotem akcji był moment, w którym Mata zafundował nam pewnego newsa:

„W tym miejscu mógłby być numer z Sentino, ale nie ma go, bo nawet nie zaprosiłem go na płytkę, wiec o co ci chodzi Sebastian?”

Chodzi tu o słowa, wypowiedziane przez Sentino podczas jednego z live’ów na Instagramie. Tłumaczył wówczas, że nie dograł się do płyty Michała, ponieważ dowiedział się, że jego tata jest prawnikiem, który do tego napisał książkę „Jak wychować rapera”:

Mogliśmy również zobaczyć podwójną platynę, za najnowszy krążek. Mało tego mogliśmy nawet jej dotknąć, bo Michał puścił ją w tłum. Jeśli widzieliście filmiki z walki o Karpia, tudzież o crocsy w Lidlu to możecie sobie wyobrazić, co z początku stało się z tą podwójną platyną. Na szczęście Mata po chwili powiedział, że płytka do zwrotu, a fani grzecznie oddali ją w ręce Michała.

Na koniec koncertu raper zszedł ze sceny i na telebimie mogliśmy śledzić jego ruchy. Zmierzał on do swojego nietypowego środka transportu, mianowicie do helikoptera, którym odleciał z lotniska na Bemowie.

Nie mogliście być razem z nami? Nie ma co się mazać, SBM Label, we współpracy z Canal+ pozwolą nam przeżyć to jeszcze raz!

Całe wydarzenie oceniam bardzo pozytywnie i cieszę się, że miałem okazję uczestniczyć w czymś tak spektakularnym. Co by o Macie nie myśleć, chłop stworzył coś niesamowitego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię