Flinterroryzm #8 – Sława Ukrainie, promocja raperom. Czy aż tak cię to boli?

Freak Fight

Raperzy przechwalali się od zawsze. Trochę dlatego, że rzadko chwalił ich kto inny, bo kogo niby obchodziła banda kolorowych dzieciaków z południowego Bronksu. Trochę dlatego, że ta ksywka mazana sprayem na ścianie czy pociągu, rzucona na imprezie ważyła więcej niż portfel. A potem, jak portfel już ważył dużo, to dlatego, że sami na  to zapracowali. Dziadek mógł być na plantacji, ojca można było nawet nie pamiętać, sztuką było przeżyć na tych pustoszonych przez narkotyki i gangi ulicach, jednak jakoś się udało. No to teraz w klipie cztery zegarki, żeby dobrze wiedzieć, że to twój czas nastał. A w wersach dokładna informacja jakiej są marki i ile kosztowały.

ZOBACZ TAKŻE: FLINTERRORYZM #7 – SZTUKA TRZYMANIA GĘBY NA KŁÓDKĘ

W Polsce nie znamy wielorasowego społeczeństwa, dużo prościej o maturę i studia, prościej o pracę. Huk wystrzałów nikogo ze snu nie wyrywa, Pruszków i Wołomin to nigdy nie byli Bloodsi i Cripsi, ani brown, ani dopalacze nie zbierały takiego żniwa jak crack. Zdarzały i będą się zdarzać przesrane biografie, ale na każdego Peję przypadnie jakiś Tede, na każdego Intruza jakiś Mata. Dla niektórych rap był ostatnią deską ratunku, dla innych zabawą, którą porzucali sobie na progu dorosłego życia albo kontynuowali po pracy. Ale przechwalania się w rapie jak nie brakowało, tak nie brakuje. Tak robili Amerykanie, stało się to esencją, poza tym bragga było/jest naprawdę fajne, zwłaszcza jeśli byłeś/jesteś młodym raperem i twoje życie nie dało zbyt wielu pretekstów do opowiadania mrożących krew w żyłach historii. Takie graffiti na podkładzie, napieraj wszędzie swoją ksywką w możliwie kolorowy i stylowy sposób, niech wiedzą, niech patrzą. Plus rywalizacja – jak nawijał klasyk: „W rapie to są gorsi i lepsi / Ja ćwiczę język, ty ćwicz bicepsik”

Kiedyś raperzy nie przechwalali się hajsem, swój niespecjalnie mieli, zaś bogaty stary był powodem do wstydu i tego, żeby w kontrze jak najwięcej odpierdalać, by pokazać jaki to jesteś hardkorowy i niebananowy. Jak ktoś nawijał o willach i basenach, to wiadomo, że chłop sobie marzy, zresztą takich śniących na jawie też było za oceanem sporo. Z czasem zaczęły się poważne pieniądze, poważne zakupy i niepoważny lans – domy (częściej mieszkania), samochody, egzotyczne podróże, luksusowe marki aż do poziomu wożenia się na ekskluzywnej wodzie mineralnej. Wiele bangerów ma takie treści, a może inaczej – niewiele bangerów nie ma. Nawet u Sokoła poszło od Ikarusa do kabrioletu z miękkim dachem. Szefowie pokroju Białasa wysyłali wiadomość – kłuję cię w oczy tym [tu nazwa marki premium] właściwie tylko po to, żebyś wiedział, że też możesz to mieć, tylko wstań z tej ławki, zakasaj rękawy. Pomieścimy się w tym diamentowym lesie. 

Wspaniały jest ten nasz odbiorca. Tłuczenie dzieciakom do głowy, że zamiana dziurek od nosa w trasy szybkiego ruchu jest takie zajebiste, że to oznaka sukcesu i spełnienia? Żaden problem. Reklamy poutykane gdzie się da, często bez zająknięcia się, że ktoś płacił za to, żeby się pojawiały? Nie no, daj spokój. Artystę recenzuje jego menadżer albo organizator jego koncertu? Dawaj.  Natomiast pochwalenie się, że zebrałeś ze swoimi fanami (fankami!) hajs na ofiary wojny jak Bedoes albo oddałeś własną przestrzeń życiową ukraińskiej matce z córką jak Mes? Srogi ból dupy. I zero refleksji, że raper mógł się poczuć ze sobą dobrze, kiedy zrobił coś dobrego i chce się tym podzielić, bo dziś dzielimy się na socialach każdą emocją (zresztą to życie cudzym życiem przyciąga słuchaczy i słuchaczki bardziej niż muzyka). I zero pomyślunku w stronę tego, że skoro raper z wytatuowanymi gałkami ocznymi nie musi nawet nic mówić i ktoś jego wzorem dziara sobie ślipia, to tym bardziej może świadomie skłonić do działania bardziej pozytywnego, mniej autodestruktywnego, jednoczącego.

Znam przypadki, gdzie postępowanie tych ze świecznika ośmieliło „zwykłych ludzi”. Bardzo mi się podoba jak KaeN relacjonuje całą sprawę – naturalnie, kreśląc kontekst, opisując przydarzające się sytuacje, nie kozacząc, że wie co dalej. Kogoś to wzruszy, kogoś natchnie, kogoś upewni w decyzji. No ale przecież nie wypada. Niczego tu nie wypada – mówić o pieniądzach, dyskutować o gustach, rapować jak jesteś laską, jeść pizzy hawajskiej, uśmiechać się do nieznajomych i śpiewać na głos na ulicy. No normalnie kraj skrupułów, chyba, że trzeba podpierdolić kogoś u przełożonego, nauczyciela, czy admina albo obrazić go anonimowo w sieci.  Zresztą od kiedy rap jest tą konformistyczną formą wypowiedzi uwzględniającą, co wypada? Słuchaj, stara ci nie zaśnie, jak KaeN, Mes i Bedoes złapią parę wyświetleń dlatego, bo komuś spodoba się ich postępowanie? Raperzy dostali w tyłek za sprawą pandemii, teraz niezręcznie (nie wypada!) promować im twórczość przez wojnę (bo na wschodzie mamy bohaterskich Ukraińców, a tam, niżej na mapie, nic się przecież nie działo i nie dzieje, to tylko jakieś bliżej nieznane ciapaki chlastają), mają prawo być wkurwieni, a tymczasem grają na potęgę charytatywnych koncertów. I nawet ci, na których przychodzi garstka dzielą się groszami. A ty z fotela kwestionujesz ich motywacje? (właśnie patrzę na komentarz takiego typa, na tyle bezczelnego, żeby pod swoją połajankę dorzucić jeszcze link do własnego kawałka). Lepiej lansować się na ćpaniu i na włoskich ciuszkach, w których chłopaki z małych miejscowości wyglądają jak ruscy bikiniarze, niż na dobroczynności?

Mam przykrą wiadomość. Jeśli Bedi – nie sugeruję tego, żeby nie było – postanowił promować się na zbieraniu pieniędzy dla Ukraińców, to ten hajs nie będzie przez to mniej wart. Jeżeli potrzebujesz hajsu, to niby ile ma znaczyć dla ciebie intencja ofiarodawcy, której nigdy przecież i tak nie poznasz? Mes pokazał się z ukraińską z kobietą z dzieckiem. Zasłoniła twarz flagą. Nikogo specjalnie nie interesuje, czy zdjęcie jest zrobione za jej zgodą (jest). OK, widać, że kobieta nie jest 80-letnią trędowatą staruszką. Nooo – z taką na pewno by się lepiej dogadał, lepiej czułaby się w jego mieszkaniu. Mam takiego artystę w znajomych (już niedługo, obiecuję) co się sadzi, że ooo, na [tu nazwa okołorapowego tabloidu] napiszą w komentarzach, że ta pani jest „nową ***** Mesa”. Tak, bo jeśli uciekasz przed wojną z dzieckiem, to ważniejsze od dachu nad głową w marcu jest to, co anon troglodyta napisze anonom troglodytom.

Raperzy przechwalali się od zawsze – fiutem, butem, nieweryfikowalną sprzedażą, kupionymi wyświetleniami, wynajętym luksusem, podwójnym rymem

Oooo, przecież rapery sobie zasięgi robią. No świetny PR, zapytajcie Gurala jak ten nienawistny rapowy fanbase na to reaguje. Przecież każdy z tych mędrców miał dziadka przepiłowanego żywcem przez Banderowców i siostrę napadniętą przez Muzułmanina z Ukrainy (tak było, nie zmyślam). A tak w ogóle wojny nie ma. Ostatnio na profilu jednego z łódzkich weteranów sceny jakaś dziewczynka wyjaśniła mi to za pomocą filmiku na YouTube, gdzie na jakiejś górce z miastem gdzieś w tle pan tłumaczył po polsku ze wschodnim akcentem, że to Ukraińcy strzelają sami do siebie. No nawet Łajzol się zirytował.

Ode mnie prosty komunikat. Raperze i raperko, „wozicie” się ze swoją dobroczynnością? Ja będę to lajkował, spora szansa, że to udostępnię albo odezwę się w komentarzach w obronie. Ostatnio gościłem na wywiadzie Łysonżiego (razem z Procentem odpowiadają za bardzo fajne, puchnące od świetnych gości „Aloha Opus Magnum vol.2). Wiedziałem, że oddał chatę Ukraińcom, nie miał się wcale potrzeby tym chwalić, więc zapytałem o to wprost zapewne żenując go trochę, bo dla mnie takie zachowanie to jest coś, co chcę wyciągnąć na powierzchnię. Gość dla mnie jest kozakiem. Premiera płyty centralnie w dniu rosyjskiej agresji, czyli promocyjnie klęska. Nic tylko się pochlastać. A tu nie dość, że obcy w domu, to zaraz, 13 marca, koncert w Progresji z Tede, Eldo, JWP i innymi. Oczywiście charytatywny. Niech przynajmniej ludzie wiedzą. Ja nie wiem, ale podejrzewam, że dupsko piecze najbardziej tych bezczynnych. Czują, że coś powinni zrobić, są na to za słabi. No, moralizować z bezpiecznego dystansu przecież zawsze można. To nic nie kosztuje.

Raperzy przechwalali się od zawsze – fiutem, butem, nieweryfikowalną sprzedażą, kupionymi wyświetleniami, wynajętym luksusem, podwójnym rymem, który stał się dowodem jakiejś większej sprawności intelektualnej. Tu akurat jest się czym chwalić. I mam nadzieję, że sił starczy i  że nadal będzie, kiedy w tym kraju notorycznych przegięć po żarliwej miłości do niebiesko-żółtego przyjdzie równie żarliwa niechęć. Prawdziwe sprawdziany dopiero przyjdą.

Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

Raperzy przechwalali się od zawsze. Trochę dlatego, że rzadko chwalił ich kto inny, bo kogo niby obchodziła banda kolorowych dzieciaków z południowego Bronksu. Trochę dlatego, że ta ksywka mazana sprayem na ścianie czy pociągu, rzucona na imprezie ważyła więcej niż portfel. A potem, jak portfel już ważył dużo, to dlatego, że sami na  to zapracowali. Dziadek mógł być na plantacji, ojca można było nawet nie pamiętać, sztuką było przeżyć na tych pustoszonych przez narkotyki i gangi ulicach, jednak jakoś się udało. No to teraz w klipie cztery zegarki, żeby dobrze wiedzieć, że to twój czas nastał. A w wersach dokładna informacja jakiej są marki i ile kosztowały.

ZOBACZ TAKŻE: FLINTERRORYZM #7 – SZTUKA TRZYMANIA GĘBY NA KŁÓDKĘ

W Polsce nie znamy wielorasowego społeczeństwa, dużo prościej o maturę i studia, prościej o pracę. Huk wystrzałów nikogo ze snu nie wyrywa, Pruszków i Wołomin to nigdy nie byli Bloodsi i Cripsi, ani brown, ani dopalacze nie zbierały takiego żniwa jak crack. Zdarzały i będą się zdarzać przesrane biografie, ale na każdego Peję przypadnie jakiś Tede, na każdego Intruza jakiś Mata. Dla niektórych rap był ostatnią deską ratunku, dla innych zabawą, którą porzucali sobie na progu dorosłego życia albo kontynuowali po pracy. Ale przechwalania się w rapie jak nie brakowało, tak nie brakuje. Tak robili Amerykanie, stało się to esencją, poza tym bragga było/jest naprawdę fajne, zwłaszcza jeśli byłeś/jesteś młodym raperem i twoje życie nie dało zbyt wielu pretekstów do opowiadania mrożących krew w żyłach historii. Takie graffiti na podkładzie, napieraj wszędzie swoją ksywką w możliwie kolorowy i stylowy sposób, niech wiedzą, niech patrzą. Plus rywalizacja – jak nawijał klasyk: „W rapie to są gorsi i lepsi / Ja ćwiczę język, ty ćwicz bicepsik”

Kiedyś raperzy nie przechwalali się hajsem, swój niespecjalnie mieli, zaś bogaty stary był powodem do wstydu i tego, żeby w kontrze jak najwięcej odpierdalać, by pokazać jaki to jesteś hardkorowy i niebananowy. Jak ktoś nawijał o willach i basenach, to wiadomo, że chłop sobie marzy, zresztą takich śniących na jawie też było za oceanem sporo. Z czasem zaczęły się poważne pieniądze, poważne zakupy i niepoważny lans – domy (częściej mieszkania), samochody, egzotyczne podróże, luksusowe marki aż do poziomu wożenia się na ekskluzywnej wodzie mineralnej. Wiele bangerów ma takie treści, a może inaczej – niewiele bangerów nie ma. Nawet u Sokoła poszło od Ikarusa do kabrioletu z miękkim dachem. Szefowie pokroju Białasa wysyłali wiadomość – kłuję cię w oczy tym [tu nazwa marki premium] właściwie tylko po to, żebyś wiedział, że też możesz to mieć, tylko wstań z tej ławki, zakasaj rękawy. Pomieścimy się w tym diamentowym lesie. 

Wspaniały jest ten nasz odbiorca. Tłuczenie dzieciakom do głowy, że zamiana dziurek od nosa w trasy szybkiego ruchu jest takie zajebiste, że to oznaka sukcesu i spełnienia? Żaden problem. Reklamy poutykane gdzie się da, często bez zająknięcia się, że ktoś płacił za to, żeby się pojawiały? Nie no, daj spokój. Artystę recenzuje jego menadżer albo organizator jego koncertu? Dawaj.  Natomiast pochwalenie się, że zebrałeś ze swoimi fanami (fankami!) hajs na ofiary wojny jak Bedoes albo oddałeś własną przestrzeń życiową ukraińskiej matce z córką jak Mes? Srogi ból dupy. I zero refleksji, że raper mógł się poczuć ze sobą dobrze, kiedy zrobił coś dobrego i chce się tym podzielić, bo dziś dzielimy się na socialach każdą emocją (zresztą to życie cudzym życiem przyciąga słuchaczy i słuchaczki bardziej niż muzyka). I zero pomyślunku w stronę tego, że skoro raper z wytatuowanymi gałkami ocznymi nie musi nawet nic mówić i ktoś jego wzorem dziara sobie ślipia, to tym bardziej może świadomie skłonić do działania bardziej pozytywnego, mniej autodestruktywnego, jednoczącego.

Znam przypadki, gdzie postępowanie tych ze świecznika ośmieliło „zwykłych ludzi”. Bardzo mi się podoba jak KaeN relacjonuje całą sprawę – naturalnie, kreśląc kontekst, opisując przydarzające się sytuacje, nie kozacząc, że wie co dalej. Kogoś to wzruszy, kogoś natchnie, kogoś upewni w decyzji. No ale przecież nie wypada. Niczego tu nie wypada – mówić o pieniądzach, dyskutować o gustach, rapować jak jesteś laską, jeść pizzy hawajskiej, uśmiechać się do nieznajomych i śpiewać na głos na ulicy. No normalnie kraj skrupułów, chyba, że trzeba podpierdolić kogoś u przełożonego, nauczyciela, czy admina albo obrazić go anonimowo w sieci.  Zresztą od kiedy rap jest tą konformistyczną formą wypowiedzi uwzględniającą, co wypada? Słuchaj, stara ci nie zaśnie, jak KaeN, Mes i Bedoes złapią parę wyświetleń dlatego, bo komuś spodoba się ich postępowanie? Raperzy dostali w tyłek za sprawą pandemii, teraz niezręcznie (nie wypada!) promować im twórczość przez wojnę (bo na wschodzie mamy bohaterskich Ukraińców, a tam, niżej na mapie, nic się przecież nie działo i nie dzieje, to tylko jakieś bliżej nieznane ciapaki chlastają), mają prawo być wkurwieni, a tymczasem grają na potęgę charytatywnych koncertów. I nawet ci, na których przychodzi garstka dzielą się groszami. A ty z fotela kwestionujesz ich motywacje? (właśnie patrzę na komentarz takiego typa, na tyle bezczelnego, żeby pod swoją połajankę dorzucić jeszcze link do własnego kawałka). Lepiej lansować się na ćpaniu i na włoskich ciuszkach, w których chłopaki z małych miejscowości wyglądają jak ruscy bikiniarze, niż na dobroczynności?

Mam przykrą wiadomość. Jeśli Bedi – nie sugeruję tego, żeby nie było – postanowił promować się na zbieraniu pieniędzy dla Ukraińców, to ten hajs nie będzie przez to mniej wart. Jeżeli potrzebujesz hajsu, to niby ile ma znaczyć dla ciebie intencja ofiarodawcy, której nigdy przecież i tak nie poznasz? Mes pokazał się z ukraińską z kobietą z dzieckiem. Zasłoniła twarz flagą. Nikogo specjalnie nie interesuje, czy zdjęcie jest zrobione za jej zgodą (jest). OK, widać, że kobieta nie jest 80-letnią trędowatą staruszką. Nooo – z taką na pewno by się lepiej dogadał, lepiej czułaby się w jego mieszkaniu. Mam takiego artystę w znajomych (już niedługo, obiecuję) co się sadzi, że ooo, na [tu nazwa okołorapowego tabloidu] napiszą w komentarzach, że ta pani jest „nową ***** Mesa”. Tak, bo jeśli uciekasz przed wojną z dzieckiem, to ważniejsze od dachu nad głową w marcu jest to, co anon troglodyta napisze anonom troglodytom.

Raperzy przechwalali się od zawsze – fiutem, butem, nieweryfikowalną sprzedażą, kupionymi wyświetleniami, wynajętym luksusem, podwójnym rymem

Oooo, przecież rapery sobie zasięgi robią. No świetny PR, zapytajcie Gurala jak ten nienawistny rapowy fanbase na to reaguje. Przecież każdy z tych mędrców miał dziadka przepiłowanego żywcem przez Banderowców i siostrę napadniętą przez Muzułmanina z Ukrainy (tak było, nie zmyślam). A tak w ogóle wojny nie ma. Ostatnio na profilu jednego z łódzkich weteranów sceny jakaś dziewczynka wyjaśniła mi to za pomocą filmiku na YouTube, gdzie na jakiejś górce z miastem gdzieś w tle pan tłumaczył po polsku ze wschodnim akcentem, że to Ukraińcy strzelają sami do siebie. No nawet Łajzol się zirytował.

Ode mnie prosty komunikat. Raperze i raperko, „wozicie” się ze swoją dobroczynnością? Ja będę to lajkował, spora szansa, że to udostępnię albo odezwę się w komentarzach w obronie. Ostatnio gościłem na wywiadzie Łysonżiego (razem z Procentem odpowiadają za bardzo fajne, puchnące od świetnych gości „Aloha Opus Magnum vol.2). Wiedziałem, że oddał chatę Ukraińcom, nie miał się wcale potrzeby tym chwalić, więc zapytałem o to wprost zapewne żenując go trochę, bo dla mnie takie zachowanie to jest coś, co chcę wyciągnąć na powierzchnię. Gość dla mnie jest kozakiem. Premiera płyty centralnie w dniu rosyjskiej agresji, czyli promocyjnie klęska. Nic tylko się pochlastać. A tu nie dość, że obcy w domu, to zaraz, 13 marca, koncert w Progresji z Tede, Eldo, JWP i innymi. Oczywiście charytatywny. Niech przynajmniej ludzie wiedzą. Ja nie wiem, ale podejrzewam, że dupsko piecze najbardziej tych bezczynnych. Czują, że coś powinni zrobić, są na to za słabi. No, moralizować z bezpiecznego dystansu przecież zawsze można. To nic nie kosztuje.

Raperzy przechwalali się od zawsze – fiutem, butem, nieweryfikowalną sprzedażą, kupionymi wyświetleniami, wynajętym luksusem, podwójnym rymem, który stał się dowodem jakiejś większej sprawności intelektualnej. Tu akurat jest się czym chwalić. I mam nadzieję, że sił starczy i  że nadal będzie, kiedy w tym kraju notorycznych przegięć po żarliwej miłości do niebiesko-żółtego przyjdzie równie żarliwa niechęć. Prawdziwe sprawdziany dopiero przyjdą.

Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię