„Zignoruj” to nie powinien być tylko przycisk przy komunikacie systemowym. To powinien być wykładany w szkole przedmiot. Teraźniejszość nie jest rapowym beefem z lat 90., nie trzeba odpowiadać. Co więcej, nic w rapie nie jest w cenie tak, jak brak idiotycznej reakcji na idiotyzmy.
Pisanie i mówienie o rapie od wielu, wielu lat wymaga ode mnie higieny umysłowej. Staram się trzymać prostej zasady – jak najwięcej muzyki, jak najmniej otoczki. Portale streszczające instagramy? Mogę współpracować, nie muszę obserwować. Gdybym był ciekawy, co się dzieje w klatkach, pracowałbym w innym zoo, tym prawdziwym. Nie robię w sporcie, nie interesują mnie organizowane przez lokalne komisariaty biegi na sześćdziesiątkę i kto dobiegł do mety, a kto został w blokach. Oczywiście, zdarzy się, że wyrzucę ze znajomych gościa, który przez lata zatrudniał mojego kolegę, a potem publicznie wytarł buty w jego kurtkę. Albo że będę bojkotował typa robiącego sobie z dziewczyn worki treningowe, zwłaszcza gdy doniesienia spływają prywatnie, z pierwszej i drugiej ręki. Tylko to kwestia sumienia, a nie robienia na tym wyświetleń. I poza tym to śliska sprawa – jeszcze coś piętnujesz, czy już pławisz się we wrzawie, którą wywołałeś_aś?
ZOBACZ TAKŻE: FLINTERRORYZM #6 – NYPELCORE, CZYLI SHOW ME YOUR NYPEL, BABY
Niestety w dzisiejszych czasach nie możesz się odciąć. Czasem koledzy bądź koleżanki coś podeślą, bo uważają, że powinienem wiedzieć albo są ciekawi mojego zdania. Czasem bezlitosny algorytm podsunie, bo ktoś z otoczenia skomentował, wiecie jak jest. I w ten oto sposób trafił mnie między oczy Belmondawg postujący dwa dni temu: „Granica Polski z Rosją jest tam gdzie rzeka (nomen omen) Bug. Ukraińskiemu narodowi, który usiłuje wywołać kolejną wojnę proponuję odrobić lekcję z historii i pokory #wolnylechistan”. To się ciekawie zestarzało, jak wiemy Ukrainie udało się sprowokować Władimira mniej więcej tak, jak tym wstrętnym, wyzywającym dzieciom udało się prowokować duchownych. W ogóle jaki to jest hit – raper, który w jednym zdaniu poucza cały naród (ten ściemniony szacunek zawarty w użytej wbrew ortografii wielkiej literze) i jednocześnie mówi o pokorze, kończąc do tego abstrakcyjnym hasztagiem.
Mi we wszystkim – poza gabarytami i smutnym disco – bliżej do Bohuna niż Bokuna, zmieniam się w Hulka szybciej niż wirtualni antyszczepionkowcy w miłośników putinowskiej Rosji (polecam śledzić Instytut Badań Internetu i Mediów Społecznościowych). Więc w myślach już wyrzucam otwierający obrazek w swojej ostatniej publikacji, w której na wejście wybrałem zdjęcie Belmondawg, bo przecież przypał. Już zasiadam do klawiatury jak Chopin i piszę posta o tym, że ten Młody to G ma chyba w głowie i w ogóle w gorącej wodzie kąpany. Na szczęście tym razem udało się powstrzymać, bo zostałbym z kilkudziesięcioma lajkami, słabą, przebrzmiałą aluzją do prywatnego życia (o którym przed chwilą pisałem, że mnie nie interesuje) i kiepską grą słów. Pośrodku wzburzonego morza bezbeku jak Donatan.
No właśnie, Donatan. Nawet towarzystwo legionu Robertów Lewandowskich z wygolonymi trudno dostępnymi miejscami i telefonami z ekranem 120 Hz nie zamieni podpitego wuja z wesela w światowca. Dopiero co, w środę, zapostował roznegliżowaną blondynkę w koronkach i skomentował: „wczoraj przeczytałem bardzo smutny artykuł o tym że Paula Tumala – Photomodel jest samotna matką. Odkryłem w sobie nagłą chęć pomocy! Żeby Paula nie była smutna i dzieci z radością mogły powiedzieć ‘Wujek Don jest taki miły, zawsze pomoże – czasem gdy budzimy się rano on już u nas jest!’”. Paula to fotomodelka, która grała w „My Słowianie”, ale to jest tu zupełnie nieważne. W nieco innych czasach, nieco innych realiach Donatan mógłby z pasiastym krawatem pod szyją rozsypywać zboże i utrzymywać, że „prostytutki nie da się zgwałcić”. A tak wychodzi na to, że „Równonoc” była zdecydowanie najlepszym z jego przaśnych żartów. I że żeby bawić się w cynika, trzeba mieć do tego błyskotliwość admina profilu „Nie”. Właśnie tak pomyślałem znowu niemal udostępniłem z jakimś gniewnym, dyktowanym emocjami komentarzem. Po chwili na szczęście doszło do mnie, że udostępnienie jest udostępnieniem, intencja udostępniającego nie znaczy zupełnie nic.
Żadne tam „stop making stupid people famous”, bo Belmondawg nie jest stupid, zaś Donatan jest wystarczająco famous. Wnioski idą dalej. Pierwszy dotyczy tego, że wyraziste zdanie na każdy temat jest dziś obligatoryjne. Wyobrażam sobie, co dzieje się w niejednym – rapowym domu. Że nasi ludzie sukcesu lezą na swój Instagram z takim entuzjazmem, jak statystyczny Kowalski lezie do biura. – Słuchaj, musisz napisać, co sądzisz o zielsku Maty i Young Multim na festiwalach. – Ale ja nie chcę! Bądź mężczyzną, opinie to część twojej pracy. Ale co – poza czasem w piach i narastającą frustracją – ludzie mają z opiniowania opinii, a potem, już w komentarzach, z opiniowania opinii opinii?
Druga kwestia, mam nadzieję, że choć trochę mniej oczywista, na pewno trudniejsza. Wymagasz od szewca bezbłędnie upieczonego chleba? Od mechanika dobrego tatuażu? W sumie dlaczego wymagamy od rapera biegłości w geopolityce i dziennikarstwie, a od producenta kabaretu na poziomie? Powinniśmy być wdzięczni jeśli się zamkną, kiedy trzeba, no ale otwarcie ma dziś być pełne, pełniutkie, patrz punkt pierwszy. I jakoś historycznie to nie było tak, że ludzie rapu zdobyli swoją pozycję ze względu na subtelność, zdrowy rozsądek i umiejętność gryzienia się w język. Raczej ktoś wszedł w butach na ten dywan i wypłacił liścia lokajowi. Dlaczego zatem odbieramy raperom prawo do reagowania głupio i spontanicznie?
Co więcej , najgorsza „analiza” Belmondawg i najsłabszy „żart” Donatana nie umniejsza ich najlepszym bitom czy wersom. Ciężko to znoszę, bo przerzucanie odpowiedzialności z agresora na ofiarę to zawsze tani chwyt o szkodliwych konsekwencjach, podobnie jak odhumanizowanie kogoś, kto kapitalizuje swoje ciało, ale cholera – „Wte i wewte” i „Captcha” nadal chce się cytować, a do bitów ze „Spalonych innych słońcem” 2cztery7 nadal bujać głową.
Słaba jest umiejętność wejścia w cudze buty tylko wtedy, jeżeli to są chwile noszone Air Maxy w twoim numerze. Słaba jest ta potrzeba zgadzania się z twórcami i kneblowania ich w internecie, gdy wyrażają zdanie nam obce – oczywiście jeśli to zdanie nie jest durną, destrukcyjną propagandą, skutecznie zachęcającą do zachowań, której konsekwencje odczujemy również my. Nie jestem fanem bezwzględnej wolności słowa, bo jeśli jakiś zmanipulowany przez artystę słuchacz pośle dalej wirusa takiej tam grypy, przez któregoś umrze komuś ktoś bliski, to pieprzyć taką wolność. Ale jestem fanem pracy nad własną tolerancją, nad empatią i dobrej kontroli zwieracza, zwłaszcza od kiedy trollowanie przestało być zabawą, a zaczęło być bronią.
Szczerze? Mogę być fanem, tylko średnio mi ta praca nad sobą wychodzi. Nieodmiennie kłują mnie szurskie wersy Bałagane, na szczęście jest ich niewiele, a jemu ironii nie brakuje we wszystkim łącznie z podejściem do siebie, ma jej nawet w nadmiarze. Telepie mną na przykład przy kilku momentach „2020” Piha, zauważam jednak, że to już nie „2003” i kwiatki pokroju „zamiast papieża lesba wzięła w brudne łapy Nobla”, że to dojrzalszy facet, a uzasadnienie „często już nie mogę opowiedzieć się po żadnej ze stron, nie stoję też po środku, słuszne miejsce często widzę jedynie poza ramami tego obrazu” kupuję (choć po czasie, na wyprzedaży) i nie widzę w nim chamskiej potrzeby kursu kolizyjnego. Pewno kiedyś, siadając przy flaszce, byśmy się z KęKę pobili o jakieś Wilno czy Lwów, teraz siadamy bez flaszki i rozmawiamy, a ja mam z tego mnóstwo satysfakcji, nawet jeśli czuję się jak na grzędzie pod którą podchodzi ten stary lis.
Dlatego zupełnie nie satysfakcjonuje mnie jak słyszę, że ktoś się ze mną zgadza. Ale niewiele milszych mi komplementów niż „nie zgadzam się zupełnie, jednak fajnie to ująłeś”. Czasy idą takie, że w dyskusjach nie będzie się dało wygrać, za to nie raz i nie dwa porażką okaże się samo bycie sprowokowanym do nich. Niby to piękne, że muzyka jest dla nas dość ważna, by się przy tej jej podaży nadal kłócić o wersy, ale czy naprawdę kłócimy się wtedy o muzykę? I te wszystkie mikrowojenki są jakoś dziwnie niedorzeczne w obliczu tego, jak blisko naszej granicy jest atakowany Łuck czy Lwów.
Media szukają od rana niebiesko-żółtych pączków, my nie szukajmy kwadratowych jaj.
Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.
fot. kadr z wideo Belmondo x Wini – Rozmowa, Donatan i Cleo w Maluchu – odcinek #31 – [Duży w Maluchu]