Flinterroryzm #3 – Oliwka rozsmarowana

Freak Fight

fot. kadr z klipu Smolasty feat. Oliwka Brazil – Oh Daddy [Official Music Video]

Co wolno w łóżku? O czym wolno rapować? Co wolno kobiecie w Polsce? Wolno walnąć się w czerep, jak zadajesz takie pytania. Pomyśl lepiej, ile wolno w internetowym komentarzu. I przepraszam, ale będzie wulgarnie.

Ponad dwadzieścia lat minęło, odkąd wytwórnia T1 – ta od Grammatika, Eisa i „Blokersów” – wypuściła płytę Świntucha. Rapował Tymon, pionier sceny wrocławskiej i nestor rapowego dziennikarstwa w Polsce, produkował Magiera. Kiedy robisz taką płytę w katolickim kraju z Europy Wschodniej dopiero dziesięć lat po tym, jak zaczął mierzyć się z normalnością, masz świadomość tego, że grasz na skandal. Zakładasz, że ktoś się zgorszy, a rozgłośnia radiowa nie puści ci singla. To wszystko się działo. Gospodarz był w sumie grzeczny, ale na przykład Afrojax rzucił tam zwrotkę o koniu zwalonym i mnóstwie potrzeb, a Siny pojechał parafrazą słynnego „Murda, murda, murda / kill, kill, kill”, robiąc z niego „Morda, morda, morda / ssij, ssij, ssij / do ręki kutas i w ryj”. Nie było z tego większej afery, już bardziej o numer, gdzie Tymon pobawił się trochę ksywkami rapowych artystów w zabawnych – jego zdaniem – kontekstach. A wiadomo słuchaczom do dziś, jeżeli wymieniasz czyjąś ksywkę i równolegle nie schylasz się do miecza, to znaczy przecież, że go dissujesz. Nie wolno.

ZOBACZ TAKŻE FELIETON: FREESTYLE BITEWNY – O PRZEKRACZANIU GRANIC

Wracamy do meritum. Od Świntucha minęły dwie dekady, ale i wcześniej, i później polski rap męczył się z seksem. Ta narodowa mordęga trwa od dawna, w literaturze, filmie, wszędzie właściwie – penis, wagina, kopulacja z podręcznika medycyny, kutas ze staropolskiej szafy, członek z egzekutywy partyjnej, cipka z piaskownicy, tête-à-tête z kajecika pensjonarki Genowefy, bzykanko z sanatorium, pierdolenie jak z Nagłego Ataku Spawacza. I jeszcze „kochać się”, mające się do seksu jak wolny ze szkolnej dyskoteki do rumby. O „robieniu dzieci” czy „uprawianiu seksu” nawet nie wspomnę, uprawiać można było buraki, żeby późniejsze pokolenie mogło uprawiać jogę.

Nieważne, polskie rapowe numery dotyczące „tych spraw” (kolejny radosny eufemizm, pokazujący, że tutaj jest, jak jest, po prostu, i jesteśmy w piździe jak ku…jak Kukiz) były straszne nawet w tych realiach. Rany, przypomina mi się właśnie utwór „Ej Foko” z moleściarskiego „Radio Ewenement 5G FM”. „Południe lipcowe, stoję pod klaterą / przeszła foka, zapachniało morelą / ej foko, fajnie szczujesz swoją pupą / chcę ci powiedzieć, że jesteś fajną sztuką / młodość czas głupot, więc odwróć się na chwilę / o kurwa, jaka rura, na nogach lakier, szpile / zaproszę cię na bile, mówisz – Ekstra, kiedy? / Wiedziałem, lubisz mężczyzn, a ja kobiety” – kiedy tego słucham, ciary żenady do dziś idą mi wzdłuż kręgosłupa, choć logika wywodu nadal pozostaje nieodgadniona. Potem, jak bym nie myślał, kończę gdzieś między „a ta kurwa mówi, że ma okres” i pękniętym jeżem u Tedego a dyndającą nad głową choinką zapachową u Pei (ten wers zawsze bawi). Pomijam rapowych i trapowych rycerzy ortalionu przekonanych, że jak dziwka i suka zostaną odmienione przez każdy przypadek, to rap jest gorący. No, nagrzany jak lipcowy PKS do Mielna. Każda będzie mokra jak Bonaqua. 

Oczywiście o seksie, mniej lub bardziej niezręcznie, napomykały sporadycznie rapujące dziewczyny. Zwykle półgębkiem, mimochodem, zza woalki, z perspektywy partnerek swoich chłopaków. Zaczęło się akurat całkiem nieźle, od poetyzującej, ale też bardzo zmysłowej i dość bezpośredniej Aśki Tyszkiewicz w Snuzie. Potem nie było tego dużo, zwłaszcza na tle tego, że każdemu nastawionemu na zysk wydawcy czy poszukiwaczowi talentów taki scenariusz musiał przejść przez głowę. Sam słyszałem o kilku. Miałem też okazję zapytać ostatnio Hinola o to, czy przyjmą się w Polsce dziewczyny ostro rapujące na temat seksu. Na chwilę zamilkł, pochylił głowę, roześmiał się szeroko i rzucił: „Oczywiście, że się przyjmą”. To było wymowne – to, co powiedział, jak powiedział, zawahanie, rechot, mowa ciała.

Czy się przyjmą? Pytałem retorycznie. Właśnie zaczęły się przyjmować. Wielu gadało i kombinowało, Oliwka Brazil zrobiła to z przytupem dwa dziesięciolecia po Świntuchu, trzy po 2 Live Crew, prawie cztery po Too Shorcie. Żadna tam żona roku, tylko dominująca i wyzywająca dziewczyna z rocznika, który trochę mniej myśli o tym, co wypada i przystoi. Alelluja, siostro, nadrabiaj zaległości, nawet jeśli to nie dla mnie i nawet jeśli w wywiadach słychać już bąbelki uderzającej do głowy wody sodowej. Ba, nawet jeśli Adi Nowak uważa na Insta, że jednocześnie nie można chwalić twoich nagrań i krytykować jego, odruchowo cię w ten sposób depreconując.

A teraz o reakcjach. Wiadomo, to musiało być jak z tym Sokołem i Zip Składem – wywołać, kurwa, sztorm, kurwaaaa, burzę z piorunami piorunami piorunami. Dlaczego? Wdowa sześć lat temu zebrała esencję w wywiadzie danym Calakowi i mnie: „Ze względu na panujący wciąż w Polsce patriarchalny model rodziny, gdzie kobieta w życiu młodego mężczyzny jest tą osobą, która mu gotowała, prała skarpetki i pełniła obowiązki służącej. Mamusie nie uczą synków, że pewne rzeczy trzeba ogarniać samemu. Do tego kobieta, która mówi głośno, jest słyszana. Słuchają jej tłumy, może mieć wyraziste poglądy i bezkarnie bluzgać. Nikt jej nie pobije i nie zgwałci, widzi ją tylko w internecie, gdzie może jej naubliżać. Taka kobieta budzi agresję mężczyzn”.

Ja wiem, że mamy to wpojone, że usta do całowania dziecięcych czółek, ręce do opatrywania powstańczych ran i tylko w nocnej historii przeglądania jakoś widać potem inne panie niż Inka i Kaja Godek oraz pozycje inne niż misjonarska w trakcie – to określenie to też jakaś zgroza z innej epoki – „spełniania małżeńskiego obowiązku”. Nawet szkoda mi tych sfrustrowanych inceli, którzy wściekają się na hmm… przebojowe kobiety, bo po #metoo boją się choćby flirtu z koleżanką z grupy rekonstrukcyjnej. Ale z drugiej strony jest przecież 2021 rok, ciałopozytywna, feministyczna Ryfa, roastujące hejterów WRR i tak dalej. Świadomość rośnie. Ta, rośnie. Chyba inflacja i zapotrzebowanie na benzo.

Nie będę cytować tych komentarzy. Zacytuję znajomą edukatorkę seksualną z rozmowy toczonej przy okazji tekstu: „Nienawiść podkręca nienawiść, nienawistny, agresywny komentarz daje przyzwolenie na kolejny nienawistny, agresywny komentarz. Wystarczy jeden, ten pierwszy”.

Rozumiem, że dla wielu strasznych mieszczan może być niespodzianką, że młode dziewczyny, nawet te dalekie od kanonów piękna, siadają na fiutach swoich bądź nie swoich chłopaków albo ogarniają je ustami. Szok jak zapach zioła na licealnej domówce, „wypierdalać” na demonstracji albo horrory oglądane na wagarach. Ale do kurwy nędzy to jest rap, nie marsz KOD – jemy, jaramy, zwiedzamy, ruchamy się i o tym wszystkim można, a nawet trzeba nawijać. Chyba że ten osławiony „real talk”, pomylił ci się z tajwańskim producentem półprzewodników.

ZOBACZ TAKŻE: FLINTERRORYZM #2 – PO USZY W SUKCESIE

Umieram z zażenowania, pisząc oczywistości, niemniej możemy też rapować o tym, czego nie robimy – strzelaniu laserem z fiuta, dymaniu zwłok czy byciu baronem narkotykowym, kiedy tak naprawdę siedzimy w jakimś zapyziałym kurorcie, nagrywamy się na telefon i czujemy się lepiej, kiedy pan policjant przechodzi obok. I o ile akurat nie próbujemy strzelić z fiuta do pani z okienka na poczcie (tak rodzą się fantazje, długo tam ostatnio stałem), nie rozkopaliśmy grobu dziadka, zaś kokainowe sny trwale nie pomieszały się nam z rzeczywistością, to nie ma problemu. Problem jest wtedy, kiedy nazywasz dziwką rapującą ostro o seksie laskę. To mniej więcej tak jak nazwać twoją mamę frajerką, bo cię donosiła (dzięki Solar).

Mnie interesuje w tym najbardziej to, czy Oliwka umie rapować, czy nikt nie oczekuje dla niej specjalnej taryfy ulgowej tylko dlatego, że jest laską albo nie jara się tylko tym, że ktoś nawija (wulgarnie) o tym, o czym w normalnym kraju – czyli takim, gdzie nagie ciało bulwersuje mniej od zdjęcia zakrawionego płodu –  mówiło by się w domach i w szkołach. Otóż to nie jest żadne discopolowe: „ej chuju / chodź na buju buju”, na moje Oliwka radzi sobie z rapowaniem, ma charyzmę, pomysły na flow, głos. Zobaczymy oczywiście, jak to się sprawdzi, kiedy nagrań będzie więcej, ale jestem dobrej myśli, choć chciałbym mieć pewność, że to jej styl i seksualność, a nie jakaś kalka z Cardi i innych. Co więcej, testowałem pannę Brazil na różnych osobach (mamo, przepraszam), również rapowych laikach i szczerze mówiąc beki nie było, raczej jakby dostali w twarz i właśnie dowiedzieli się, że tak można.

Zupełnie nie interesuje mnie natomiast to, co sądzisz o brazylijskim tyłku i jakie wnioski wysnuwasz odnośnie do jej życia. Nie obchodzi mnie, czy Oliwka jest ładna, czy nie – dla kogoś i tak w ogóle. Oczywiście mam swój gust i swoją opinię na ten temat, ale nie będę się w tym temacie przepychać z jakimś anonem z internetu, fanem bądź antyfanem, któremu leniwy bądź cyniczny admin nie wyskrobał idiotycznego komentarza. Komentujesz Tedemu jego usta i to, do czego są zdolne? Oceniasz pośladki Ero JWP? Długość włosów Malika Montany? No właśnie. Ile lat musi minąć, żeby to się stało zrozumiałe? Kolejne dwadzieścia?

2 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

fot. kadr z klipu Smolasty feat. Oliwka Brazil – Oh Daddy [Official Music Video]

Co wolno w łóżku? O czym wolno rapować? Co wolno kobiecie w Polsce? Wolno walnąć się w czerep, jak zadajesz takie pytania. Pomyśl lepiej, ile wolno w internetowym komentarzu. I przepraszam, ale będzie wulgarnie.

Ponad dwadzieścia lat minęło, odkąd wytwórnia T1 – ta od Grammatika, Eisa i „Blokersów” – wypuściła płytę Świntucha. Rapował Tymon, pionier sceny wrocławskiej i nestor rapowego dziennikarstwa w Polsce, produkował Magiera. Kiedy robisz taką płytę w katolickim kraju z Europy Wschodniej dopiero dziesięć lat po tym, jak zaczął mierzyć się z normalnością, masz świadomość tego, że grasz na skandal. Zakładasz, że ktoś się zgorszy, a rozgłośnia radiowa nie puści ci singla. To wszystko się działo. Gospodarz był w sumie grzeczny, ale na przykład Afrojax rzucił tam zwrotkę o koniu zwalonym i mnóstwie potrzeb, a Siny pojechał parafrazą słynnego „Murda, murda, murda / kill, kill, kill”, robiąc z niego „Morda, morda, morda / ssij, ssij, ssij / do ręki kutas i w ryj”. Nie było z tego większej afery, już bardziej o numer, gdzie Tymon pobawił się trochę ksywkami rapowych artystów w zabawnych – jego zdaniem – kontekstach. A wiadomo słuchaczom do dziś, jeżeli wymieniasz czyjąś ksywkę i równolegle nie schylasz się do miecza, to znaczy przecież, że go dissujesz. Nie wolno.

ZOBACZ TAKŻE FELIETON: FREESTYLE BITEWNY – O PRZEKRACZANIU GRANIC

Wracamy do meritum. Od Świntucha minęły dwie dekady, ale i wcześniej, i później polski rap męczył się z seksem. Ta narodowa mordęga trwa od dawna, w literaturze, filmie, wszędzie właściwie – penis, wagina, kopulacja z podręcznika medycyny, kutas ze staropolskiej szafy, członek z egzekutywy partyjnej, cipka z piaskownicy, tête-à-tête z kajecika pensjonarki Genowefy, bzykanko z sanatorium, pierdolenie jak z Nagłego Ataku Spawacza. I jeszcze „kochać się”, mające się do seksu jak wolny ze szkolnej dyskoteki do rumby. O „robieniu dzieci” czy „uprawianiu seksu” nawet nie wspomnę, uprawiać można było buraki, żeby późniejsze pokolenie mogło uprawiać jogę.

Nieważne, polskie rapowe numery dotyczące „tych spraw” (kolejny radosny eufemizm, pokazujący, że tutaj jest, jak jest, po prostu, i jesteśmy w piździe jak ku…jak Kukiz) były straszne nawet w tych realiach. Rany, przypomina mi się właśnie utwór „Ej Foko” z moleściarskiego „Radio Ewenement 5G FM”. „Południe lipcowe, stoję pod klaterą / przeszła foka, zapachniało morelą / ej foko, fajnie szczujesz swoją pupą / chcę ci powiedzieć, że jesteś fajną sztuką / młodość czas głupot, więc odwróć się na chwilę / o kurwa, jaka rura, na nogach lakier, szpile / zaproszę cię na bile, mówisz – Ekstra, kiedy? / Wiedziałem, lubisz mężczyzn, a ja kobiety” – kiedy tego słucham, ciary żenady do dziś idą mi wzdłuż kręgosłupa, choć logika wywodu nadal pozostaje nieodgadniona. Potem, jak bym nie myślał, kończę gdzieś między „a ta kurwa mówi, że ma okres” i pękniętym jeżem u Tedego a dyndającą nad głową choinką zapachową u Pei (ten wers zawsze bawi). Pomijam rapowych i trapowych rycerzy ortalionu przekonanych, że jak dziwka i suka zostaną odmienione przez każdy przypadek, to rap jest gorący. No, nagrzany jak lipcowy PKS do Mielna. Każda będzie mokra jak Bonaqua. 

Oczywiście o seksie, mniej lub bardziej niezręcznie, napomykały sporadycznie rapujące dziewczyny. Zwykle półgębkiem, mimochodem, zza woalki, z perspektywy partnerek swoich chłopaków. Zaczęło się akurat całkiem nieźle, od poetyzującej, ale też bardzo zmysłowej i dość bezpośredniej Aśki Tyszkiewicz w Snuzie. Potem nie było tego dużo, zwłaszcza na tle tego, że każdemu nastawionemu na zysk wydawcy czy poszukiwaczowi talentów taki scenariusz musiał przejść przez głowę. Sam słyszałem o kilku. Miałem też okazję zapytać ostatnio Hinola o to, czy przyjmą się w Polsce dziewczyny ostro rapujące na temat seksu. Na chwilę zamilkł, pochylił głowę, roześmiał się szeroko i rzucił: „Oczywiście, że się przyjmą”. To było wymowne – to, co powiedział, jak powiedział, zawahanie, rechot, mowa ciała.

Czy się przyjmą? Pytałem retorycznie. Właśnie zaczęły się przyjmować. Wielu gadało i kombinowało, Oliwka Brazil zrobiła to z przytupem dwa dziesięciolecia po Świntuchu, trzy po 2 Live Crew, prawie cztery po Too Shorcie. Żadna tam żona roku, tylko dominująca i wyzywająca dziewczyna z rocznika, który trochę mniej myśli o tym, co wypada i przystoi. Alelluja, siostro, nadrabiaj zaległości, nawet jeśli to nie dla mnie i nawet jeśli w wywiadach słychać już bąbelki uderzającej do głowy wody sodowej. Ba, nawet jeśli Adi Nowak uważa na Insta, że jednocześnie nie można chwalić twoich nagrań i krytykować jego, odruchowo cię w ten sposób depreconując.

A teraz o reakcjach. Wiadomo, to musiało być jak z tym Sokołem i Zip Składem – wywołać, kurwa, sztorm, kurwaaaa, burzę z piorunami piorunami piorunami. Dlaczego? Wdowa sześć lat temu zebrała esencję w wywiadzie danym Calakowi i mnie: „Ze względu na panujący wciąż w Polsce patriarchalny model rodziny, gdzie kobieta w życiu młodego mężczyzny jest tą osobą, która mu gotowała, prała skarpetki i pełniła obowiązki służącej. Mamusie nie uczą synków, że pewne rzeczy trzeba ogarniać samemu. Do tego kobieta, która mówi głośno, jest słyszana. Słuchają jej tłumy, może mieć wyraziste poglądy i bezkarnie bluzgać. Nikt jej nie pobije i nie zgwałci, widzi ją tylko w internecie, gdzie może jej naubliżać. Taka kobieta budzi agresję mężczyzn”.

Ja wiem, że mamy to wpojone, że usta do całowania dziecięcych czółek, ręce do opatrywania powstańczych ran i tylko w nocnej historii przeglądania jakoś widać potem inne panie niż Inka i Kaja Godek oraz pozycje inne niż misjonarska w trakcie – to określenie to też jakaś zgroza z innej epoki – „spełniania małżeńskiego obowiązku”. Nawet szkoda mi tych sfrustrowanych inceli, którzy wściekają się na hmm… przebojowe kobiety, bo po #metoo boją się choćby flirtu z koleżanką z grupy rekonstrukcyjnej. Ale z drugiej strony jest przecież 2021 rok, ciałopozytywna, feministyczna Ryfa, roastujące hejterów WRR i tak dalej. Świadomość rośnie. Ta, rośnie. Chyba inflacja i zapotrzebowanie na benzo.

Nie będę cytować tych komentarzy. Zacytuję znajomą edukatorkę seksualną z rozmowy toczonej przy okazji tekstu: „Nienawiść podkręca nienawiść, nienawistny, agresywny komentarz daje przyzwolenie na kolejny nienawistny, agresywny komentarz. Wystarczy jeden, ten pierwszy”.

Rozumiem, że dla wielu strasznych mieszczan może być niespodzianką, że młode dziewczyny, nawet te dalekie od kanonów piękna, siadają na fiutach swoich bądź nie swoich chłopaków albo ogarniają je ustami. Szok jak zapach zioła na licealnej domówce, „wypierdalać” na demonstracji albo horrory oglądane na wagarach. Ale do kurwy nędzy to jest rap, nie marsz KOD – jemy, jaramy, zwiedzamy, ruchamy się i o tym wszystkim można, a nawet trzeba nawijać. Chyba że ten osławiony „real talk”, pomylił ci się z tajwańskim producentem półprzewodników.

ZOBACZ TAKŻE: FLINTERRORYZM #2 – PO USZY W SUKCESIE

Umieram z zażenowania, pisząc oczywistości, niemniej możemy też rapować o tym, czego nie robimy – strzelaniu laserem z fiuta, dymaniu zwłok czy byciu baronem narkotykowym, kiedy tak naprawdę siedzimy w jakimś zapyziałym kurorcie, nagrywamy się na telefon i czujemy się lepiej, kiedy pan policjant przechodzi obok. I o ile akurat nie próbujemy strzelić z fiuta do pani z okienka na poczcie (tak rodzą się fantazje, długo tam ostatnio stałem), nie rozkopaliśmy grobu dziadka, zaś kokainowe sny trwale nie pomieszały się nam z rzeczywistością, to nie ma problemu. Problem jest wtedy, kiedy nazywasz dziwką rapującą ostro o seksie laskę. To mniej więcej tak jak nazwać twoją mamę frajerką, bo cię donosiła (dzięki Solar).

Mnie interesuje w tym najbardziej to, czy Oliwka umie rapować, czy nikt nie oczekuje dla niej specjalnej taryfy ulgowej tylko dlatego, że jest laską albo nie jara się tylko tym, że ktoś nawija (wulgarnie) o tym, o czym w normalnym kraju – czyli takim, gdzie nagie ciało bulwersuje mniej od zdjęcia zakrawionego płodu –  mówiło by się w domach i w szkołach. Otóż to nie jest żadne discopolowe: „ej chuju / chodź na buju buju”, na moje Oliwka radzi sobie z rapowaniem, ma charyzmę, pomysły na flow, głos. Zobaczymy oczywiście, jak to się sprawdzi, kiedy nagrań będzie więcej, ale jestem dobrej myśli, choć chciałbym mieć pewność, że to jej styl i seksualność, a nie jakaś kalka z Cardi i innych. Co więcej, testowałem pannę Brazil na różnych osobach (mamo, przepraszam), również rapowych laikach i szczerze mówiąc beki nie było, raczej jakby dostali w twarz i właśnie dowiedzieli się, że tak można.

Zupełnie nie interesuje mnie natomiast to, co sądzisz o brazylijskim tyłku i jakie wnioski wysnuwasz odnośnie do jej życia. Nie obchodzi mnie, czy Oliwka jest ładna, czy nie – dla kogoś i tak w ogóle. Oczywiście mam swój gust i swoją opinię na ten temat, ale nie będę się w tym temacie przepychać z jakimś anonem z internetu, fanem bądź antyfanem, któremu leniwy bądź cyniczny admin nie wyskrobał idiotycznego komentarza. Komentujesz Tedemu jego usta i to, do czego są zdolne? Oceniasz pośladki Ero JWP? Długość włosów Malika Montany? No właśnie. Ile lat musi minąć, żeby to się stało zrozumiałe? Kolejne dwadzieścia?

2 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię