Deys robi „Imprimatur II”. Naturalna potrzeba czy chęć ratowania wyświetleń?

Freak Fight

fot. kadr z klipu Deys – Hate Hate Hate

Deys wczoraj w zapowiedział pracę nad albumem „Iprimatur II”. Przypomnijmy, że pierwsza część to już klasyk i jedna z najbardziej istotnych płyt w dorobku rapera, to ona otworzyła mu drogę do mainstreamu. Czy powinniśmy być szczęśliwi, że już wkrótce po 7 latach dostaniemy kontynuację?

To na „Imprimatur” były takie hity jak „Czarne Ciuchy”, „Hate Hate Hate”, „Ghost” z Żabsonem czy… „Coming out Dawida Czerwiaka”, czyli najmocniejszy diss Dawida na Solara, Białasa i Tomba. Kto wygrał tamten beef? Ciężko ocenić, nawet po czasie, ale chyba każdy przyzna, że szacunek Deysowi za odwagę się należy – samotnie stawiał opór ówczesnym liderom SB Maffiji. I to w czasach, gdy środowisko było jeszcze dość mocno zamknięte na „inność” i gdy ludzie w Polsce nie mogli się pogodzić z tym, że ktoś się ubiera tak jak chce, a nie jak 99% normików.

Przez wielu słuchaczy „Imprimatur” Deysa uważany jest za najlepszą płytkę obok „Audiogramów”. Ciężko się dziwić, później wyświetlenia u Deysa naturalnie rosły, ale poziom raczej spadał. Już „Piąta Roku Piąta” zebrała mieszane recenzje, natomiast raper poczuł się na tyle pewnie, że opuścił szeregi QueQuality i przeszedł na swoje – na Hashashins.

Na początku wiele wskazywało na to, że to dobra decyzja. „Moizdrajcy.com”, który promował „Tape Of The Ninja”, czyli pierwsze CD, które Deys wyda w pełni samodzielne, do dziś jest najpopularniejszym kawałkiem Deysa. Choć czy na pewno Deysa? Może nie każdy wie, ale ten numer to autorski pomysł Przyłuca, młody raper, który dołączał wtedy do labelu Hashashins, podesłał mu ten track, na co Dawid miał stwierdzić: „dobra, dogrywam się tu i bierzemy to na moją płytę”.

Od tamtego czasu wszystko zaczynało się sypać, Deys coraz bardziej eksperymentował, ale nie były to eksperymenty udane. Do głowy przychodziły mu kolejne dziwne pomysły. Muzycznie coraz bardziej odbijał od rapu i pewnie nikt by nie miał mu tego za złe, gdyby to się brzmieniowo broniło. Niestety artysta uwypuklał swoje największe wady i momentami jego fałszowania nie dało się słuchać. Fałszować też trzeba umieć i dobrze to robi np. Zdechły Osa czy VNM, ale absolutnie nie Deys. Dodajmy jeszcze do tego problemy z wysyłką płyt, ubrań, opóźnienia czy narzekających na współpracę raperów, którzy w pewnym momencie zaczęli masowo pojawiać się na kanale Hasha. Niby gościnnie, niby nie, większość z nich szybko odeszła w zapomnienie. Kolejny przykład, że jak się nie ogarnia to mimo wszystko lepiej zostać pod skrzydłami kogoś, kto potrafi dopilnować takich podstawowych rzeczy.

Deys popełnił też wiele błędów PR’owych: „nie podoba wam się moja muzyka? no to ch*ja się znacie, macie zamknięte łby” – tego typu posty pojawiały się regularnie, gdy ktoś ośmielił się skrytykować jakiś nowy singiel. Nie tędy droga, prawdziwi fani to tacy, którzy słuchają muzyki a nie ksywki, a takimi którzy kupią dosłownie wszystko, naprawdę nie ma się czym chwalić. To zwykli zaślepieni fanatycy. Szkoda, że zabrakło odwagi, żeby wejść w kulturalną dyskusję i wziąć parę krytycznych komentarzy do siebie, bo gdy piszą je ludzie, którzy śledzą Cię od początku, to może coś w tym jest i nie ma tu żadnego „hejtu”?

Patrząc na obecne wyświetlenia Deysa można stwierdzić, że wrócił on do podziemia. 200-80 tys. wyświetleń pod klipami? Dziś takie wyświetlenia potrafi zrobić byle Mateusz z klasy 3C Liceum Ogólnokształcącego, który postanowił, że zostanie raperem i jakimś cudem jego numer osiągnie popularność.

Jeszcze niedawno szef Hasha, był z siebie dumny, że nie robi już rapu (komentarze, że to już nie rap tylko sztuka, chyba weszły za mocno). Teraz do niego wraca, bo raczej „Imprimatur II”, będzie w 100% płytą rapową. Deys pisał zresztą ostatnio, że jeszcze nam pozamyka mordy i pokaże, że dalej potrafi rapować.

Chciałbym tego, ale w głowie mam też to, że ostatnie „dwójki” w polskim rapie nie spełniały raczej oczekiwań. „Art Brut 2”, „Antihype 2”? Nie dorównały swoim poprzedniczkom, a jednak coś w tym jest, że dla wielu nazwa zobowiązuje i oczekują chociaż dorównania poziomem i rozmachem pierwotnemu dziełu. Stary tytuł, z nową cyferką z pewnością zawsze, szybko zwróci uwagę, szczególnie jak narusza się klasyk sprzed dobrych paru lat. Wyświetlenia będą, ale czy poziom też? Trzeba poczekać do pierwszych singli, wtedy zobaczymy czy „Imprimatur II” to naturalna potrzeba tworzenia czy zwykła chęć ratowania wyświetleń.

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

fot. kadr z klipu Deys – Hate Hate Hate

Deys wczoraj w zapowiedział pracę nad albumem „Iprimatur II”. Przypomnijmy, że pierwsza część to już klasyk i jedna z najbardziej istotnych płyt w dorobku rapera, to ona otworzyła mu drogę do mainstreamu. Czy powinniśmy być szczęśliwi, że już wkrótce po 7 latach dostaniemy kontynuację?

To na „Imprimatur” były takie hity jak „Czarne Ciuchy”, „Hate Hate Hate”, „Ghost” z Żabsonem czy… „Coming out Dawida Czerwiaka”, czyli najmocniejszy diss Dawida na Solara, Białasa i Tomba. Kto wygrał tamten beef? Ciężko ocenić, nawet po czasie, ale chyba każdy przyzna, że szacunek Deysowi za odwagę się należy – samotnie stawiał opór ówczesnym liderom SB Maffiji. I to w czasach, gdy środowisko było jeszcze dość mocno zamknięte na „inność” i gdy ludzie w Polsce nie mogli się pogodzić z tym, że ktoś się ubiera tak jak chce, a nie jak 99% normików.

Przez wielu słuchaczy „Imprimatur” Deysa uważany jest za najlepszą płytkę obok „Audiogramów”. Ciężko się dziwić, później wyświetlenia u Deysa naturalnie rosły, ale poziom raczej spadał. Już „Piąta Roku Piąta” zebrała mieszane recenzje, natomiast raper poczuł się na tyle pewnie, że opuścił szeregi QueQuality i przeszedł na swoje – na Hashashins.

Na początku wiele wskazywało na to, że to dobra decyzja. „Moizdrajcy.com”, który promował „Tape Of The Ninja”, czyli pierwsze CD, które Deys wyda w pełni samodzielne, do dziś jest najpopularniejszym kawałkiem Deysa. Choć czy na pewno Deysa? Może nie każdy wie, ale ten numer to autorski pomysł Przyłuca, młody raper, który dołączał wtedy do labelu Hashashins, podesłał mu ten track, na co Dawid miał stwierdzić: „dobra, dogrywam się tu i bierzemy to na moją płytę”.

Od tamtego czasu wszystko zaczynało się sypać, Deys coraz bardziej eksperymentował, ale nie były to eksperymenty udane. Do głowy przychodziły mu kolejne dziwne pomysły. Muzycznie coraz bardziej odbijał od rapu i pewnie nikt by nie miał mu tego za złe, gdyby to się brzmieniowo broniło. Niestety artysta uwypuklał swoje największe wady i momentami jego fałszowania nie dało się słuchać. Fałszować też trzeba umieć i dobrze to robi np. Zdechły Osa czy VNM, ale absolutnie nie Deys. Dodajmy jeszcze do tego problemy z wysyłką płyt, ubrań, opóźnienia czy narzekających na współpracę raperów, którzy w pewnym momencie zaczęli masowo pojawiać się na kanale Hasha. Niby gościnnie, niby nie, większość z nich szybko odeszła w zapomnienie. Kolejny przykład, że jak się nie ogarnia to mimo wszystko lepiej zostać pod skrzydłami kogoś, kto potrafi dopilnować takich podstawowych rzeczy.

Deys popełnił też wiele błędów PR’owych: „nie podoba wam się moja muzyka? no to ch*ja się znacie, macie zamknięte łby” – tego typu posty pojawiały się regularnie, gdy ktoś ośmielił się skrytykować jakiś nowy singiel. Nie tędy droga, prawdziwi fani to tacy, którzy słuchają muzyki a nie ksywki, a takimi którzy kupią dosłownie wszystko, naprawdę nie ma się czym chwalić. To zwykli zaślepieni fanatycy. Szkoda, że zabrakło odwagi, żeby wejść w kulturalną dyskusję i wziąć parę krytycznych komentarzy do siebie, bo gdy piszą je ludzie, którzy śledzą Cię od początku, to może coś w tym jest i nie ma tu żadnego „hejtu”?

Patrząc na obecne wyświetlenia Deysa można stwierdzić, że wrócił on do podziemia. 200-80 tys. wyświetleń pod klipami? Dziś takie wyświetlenia potrafi zrobić byle Mateusz z klasy 3C Liceum Ogólnokształcącego, który postanowił, że zostanie raperem i jakimś cudem jego numer osiągnie popularność.

Jeszcze niedawno szef Hasha, był z siebie dumny, że nie robi już rapu (komentarze, że to już nie rap tylko sztuka, chyba weszły za mocno). Teraz do niego wraca, bo raczej „Imprimatur II”, będzie w 100% płytą rapową. Deys pisał zresztą ostatnio, że jeszcze nam pozamyka mordy i pokaże, że dalej potrafi rapować.

Chciałbym tego, ale w głowie mam też to, że ostatnie „dwójki” w polskim rapie nie spełniały raczej oczekiwań. „Art Brut 2”, „Antihype 2”? Nie dorównały swoim poprzedniczkom, a jednak coś w tym jest, że dla wielu nazwa zobowiązuje i oczekują chociaż dorównania poziomem i rozmachem pierwotnemu dziełu. Stary tytuł, z nową cyferką z pewnością zawsze, szybko zwróci uwagę, szczególnie jak narusza się klasyk sprzed dobrych paru lat. Wyświetlenia będą, ale czy poziom też? Trzeba poczekać do pierwszych singli, wtedy zobaczymy czy „Imprimatur II” to naturalna potrzeba tworzenia czy zwykła chęć ratowania wyświetleń.

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię