CZYM TAK NAPRAWDĘ WYPEŁNIONE SĄ SZKLANKI YOUNG LEOSI?

Freak Fight

Myślę, że nikogo nie wprowadzę w błąd, jeżeli powiem, że w przypadku Young Leosi mamy do czynienia z jednym z największych fenomenów ostatnich miesięcy i nie mówię tutaj o poziomie muzycznym, bo ten raczej nie jest wysokich lotów, ale jak widać – nie zawsze bywa najważniejszy.

Wydaje mi się, że Leosia od samego początku miała nieco prościej, dlaczego? Większość osób nie brała tego na poważnie i w momencie, kiedy dostaliśmy numer „Wyspy”, podchodziliśmy do tego raczej z przymrużeniem oka. Pojawiały się komentarze, że w zasadzie przyjemny dziewczęcy głosik no i nie możemy za dużo wymagać skoro to poniekąd dla zabawy, prawda? Momentem przełomowym jednak okazały się „Szklanki”, które bardzo szybko wygenerowały związany z Leosią mem, który z czasem przerodził się w kult – tak, w kult. Wiem, że brzmi to może zabawnie, ale obserwuję tę sytuację od dłuższego czasu i uważam, że wymknęło się to delikatnie spod kontroli. Sam numer zrobił jakieś szalone liczby, ale to nie jedynie zasługa Leosi, a tego, że jej muzyczna kariera jest bardzo dobrze prowadzona, a ekipa Żabsona potrafi wykorzystać możliwości, jakie daje, chociażby tik-tok i to oczywiście nic złego – każdy orze jak może. Co do samej Leosi to muszę absolutnie podkreślić coś, co jest jej atutem – fakt, że przez dłuższy czas jest DJ’ką i doskonale wie, co trafia w gusta i do głów osób, które bawią się na imprezach prowadzonych przez jej osobę. Wiecie, to niby szczegół, ale myślę, że ma to spory wpływ na viralowość jej muzyki.

Co do kultu Leosi to jest to temat, o którym można by pisać prace dyplomowe. Przy okazji „Szklanek” – może i wcześniej – mogliśmy zauważyć wysyp komentarzy, które wychwalały Leosię, określając ją „Boginią” czy „Królową” i uważam, że początkowo był to luźny mem, taki który każdy akceptował i brał z przymrużeniem oka. Sytuacja zmieniła się jednakże w momencie, kiedy o tego typu komentarze zaczęły czepiać się osoby, które brały je na poważnie. Odnoszę wrażenie, że ten mem totalnie wymknął się spod kontroli i napędził jedynie karierę Leosi. Kolejną rzeczą działającą na jej korzyść jest to, że jest lubiana, nie jest kontrowersyjna i sprawia wrażenie miłej i słodkiej dziewczyny, która czasami może i palnie jakieś głupstwo, ale jest jej ono szybko zapominane i wybaczane. Umówmy się, aspekty pozamuzyczne mają dużo częściej większy wpływ na muzykę i jej odbiór niż ona sama. Sami widzicie ilu mamy raperów, którzy w każdym muzycznym aspekcie są lepsi od Leosi, ale nie mają totalnie podjazdu do liczb, które generuje jej osoba. Musimy też pamiętać, że memiczność pewnych zjawisk bywa zdradliwa, bo czasami nie wiemy już, czy mamy do czynienia z trollingiem, czy też nie i tutaj zostajemy totalnie bezradni. Przecież nie udowodnimy komuś tego, że trolluje.

Musimy powiedzieć sobie też otwarcie, że muzyka Leosi nie jest skomplikowana, a w prostocie czasami tkwi metoda. No nikt z nas nie wyobraża sobie chyba tego, że musiałby śledzić Geniusa w kontekście rozkminiania jej wersów, rzekłbym nawet, że wielu padłoby ze śmiechu na widok wersów jej kawałków, bo momentami są one komiczne, zresztą zerknijcie sobie sami na tekst „Jungle Girl” i oceńcie, tak zgodnie z własnym sumieniem. W przypadku numerów Leosi założenie jest bardzo proste – ma się wbijać w głowę i sprawić, że nawet jeżeli nie jest to nasza muzyczna bajka, to będziemy podświadomie nucić, bujniemy nóżką, gdy nikt akurat nie patrzy, a ona mimo wszystko wie jak nas do tego sprowokować, ale o tym wspominałem wyżej, odnosząc się do jej doświadczenia związanego z byciem DJ’ką. Wspominałem też o tym, że osoby, które zerkały na jej twórczość z przymrużeniem oka, nagle zaczęły brać ją na poważnie, tak samo, jak na poważnie zaczęto traktować komentarze kierowane pod jej adresem i odnoszące się do jej twórczości, które już ch*j wie, czy są na poważnie, czy nie – pop***dolona akcja, serio. Powiem Wam, że sam prowadzę hip-hopowe miejsce od wielu lat, jestem na bieżąco z większością rzeczy i naprawdę nie wiem, czy w przypadku Leosi mamy do czynienia z ciągłym memem, czy przerodził się on już w coś ponad. Sami zobaczcie, co stało się w przypadku startu preorderu jej debiutanckiej Epki „Hulanki”. Serwery wy*ebało w pizdu, a wkrótce ma zabraknąć szklanek, które możecie zamówić. Spodziewalibyście się tego jeszcze rok temu? Wiadomo, że zmienia się nieco podejście słuchaczy i raczej nie jesteśmy już tak wymagający, jak chociażby dekadę temu i odnoszę wrażenie, że większość osób podchodzi do tego na zasadzie, że ma bujać i tyle, nieważne czy niesie to ze sobą coś ponad – czasami potrzebujemy prostej muzyki, by się odmulić i zresetować łeb. Wiem, że ja wtedy szukam czegoś innego, ale wiem też, że sporo osób robi to przy „Szklankach” czy innych kawałkach Leosi, których co prawda nie ma zbyt wiele, ale kiedy się już pojawiają – wykręcają poj*bane liczby i z miejsca wskakują na podium najpopularniejszych playlist na Spotify.

Pamiętam, że jakiś czas temu przy okazji „Popkillerów” Zui stwierdziła, że kobietom należy się oddzielna kategoria, tak by docenić kobiecy rap. Czy to aby na pewno dobry pomysł? Już dzisiaj jestem w stanie w ciemno stwierdzić, że wszystkie nagrody publiczności zgarnęłaby Leosia, co wywołałoby jeszcze większe oburzenie wśród raperek, takie odnoszę wrażenie. Także nie domagałbym się tak głośno osobnej kategorii, bo przecież z palcem w dupie wszystko zgarnęłaby Leosia, przepraszam – Bogini i Królowa. Myślę, że te określenia zostaną z nami na długo i nie wiem, co musiałoby się wydarzyć w najbliższym czasie, by reakcje wokół Leosi zelżały. Zostaną dlatego, że wymknęło się to trochę spod kontroli i nikt nie jest w stanie tego już zatrzymać, a z pewnością nie w najbliższym czasie jak uważam. Widząc post związany z Leosią, jestem w ciemno w stanie stwierdzić, jak będzie wyglądał schemat komentarzy pod konkretnym postem i osobiście współczuję każdemu, kto zechce wypowiedzieć się na jej temat inaczej niż w samych superlatywach, bo czeka go ciężka przeprawa i „dyskusja” z sympatykami muzycznego „kunsztu” Bogini, Królowej, (miejsce na inne określenie wynoszące ją na piedestał). Jak już wspomniałem wyżej, ekipa INTERNAZIOMALE bardzo dobrze kuma (he he, bo wiecie, Żabson) co jest pięć i nie bez powodu pod ostatnim singlem Young Leosi pojawił się ich komentarz, który był odpowiedzią na:

„Fajnie, że taka wielka bogini rapu Leokadia promuje takich początkujących raperów jak ten Żabszon”

Odpowiedź brzmiała:

„Też jestem jej wdzięczny za to że wzięła mnie pod skrzydło. Gdyby nie Szklanki nigdy nie zaczął bym rapować więc tym bardziej wystąpić w jednym kawałku obok bogini to dla mnie spełnienie wszystkich marzeń”.

Powyższy komentarz jest też follow-upem do niedawnej akcji Leosi, która reklamowała na swoim Instagramie sprzęt pewnej firmy w bardzo nieudolny sposób, sugerując, że gdyby nie notatnik w jej nowym telefonie – pewnie nigdy nie powstałby żaden numer.

Ja z twórczością Leosi mam tak, że sprawdzam raz z ciekawości i potem szukam czegoś wartościowego, ale już gdzie indziej. Nie jest to totalnie moja bajka, ale doskonale zdaje sobie sprawę, że gdybym znalazł się w klubie i zakumplował z paroma drinkami – pewnie bawiłbym się do tego i nie miałbym z tym żadnych problemów, tłumacząc to wychyloną wcześniej cieczą, którą zapewne byłoby Bacardi, naturalnie – pite w klubie, ze szklanki. Nie jest to totalnie mój muzyczny lot, ale traktuję to wszystko jako przykład, który należy śledzić pod względem socjologicznym, przykład który trzeba analizować i wyciągać wnioski.

Osobiście czekam tylko na moment, w którym ktoś stwierdzi, że „Bogini” Quebonafide jest o Leosi, tylko Kuba z Ciechanowa się cykał. W zasadzie miałoby to sens, przecież niejednokrotnie przyzwyczaił nas do tego, że wyprzedza swoimi rzeczami całą rodzimą scenę.

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

Myślę, że nikogo nie wprowadzę w błąd, jeżeli powiem, że w przypadku Young Leosi mamy do czynienia z jednym z największych fenomenów ostatnich miesięcy i nie mówię tutaj o poziomie muzycznym, bo ten raczej nie jest wysokich lotów, ale jak widać – nie zawsze bywa najważniejszy.

Wydaje mi się, że Leosia od samego początku miała nieco prościej, dlaczego? Większość osób nie brała tego na poważnie i w momencie, kiedy dostaliśmy numer „Wyspy”, podchodziliśmy do tego raczej z przymrużeniem oka. Pojawiały się komentarze, że w zasadzie przyjemny dziewczęcy głosik no i nie możemy za dużo wymagać skoro to poniekąd dla zabawy, prawda? Momentem przełomowym jednak okazały się „Szklanki”, które bardzo szybko wygenerowały związany z Leosią mem, który z czasem przerodził się w kult – tak, w kult. Wiem, że brzmi to może zabawnie, ale obserwuję tę sytuację od dłuższego czasu i uważam, że wymknęło się to delikatnie spod kontroli. Sam numer zrobił jakieś szalone liczby, ale to nie jedynie zasługa Leosi, a tego, że jej muzyczna kariera jest bardzo dobrze prowadzona, a ekipa Żabsona potrafi wykorzystać możliwości, jakie daje, chociażby tik-tok i to oczywiście nic złego – każdy orze jak może. Co do samej Leosi to muszę absolutnie podkreślić coś, co jest jej atutem – fakt, że przez dłuższy czas jest DJ’ką i doskonale wie, co trafia w gusta i do głów osób, które bawią się na imprezach prowadzonych przez jej osobę. Wiecie, to niby szczegół, ale myślę, że ma to spory wpływ na viralowość jej muzyki.

Co do kultu Leosi to jest to temat, o którym można by pisać prace dyplomowe. Przy okazji „Szklanek” – może i wcześniej – mogliśmy zauważyć wysyp komentarzy, które wychwalały Leosię, określając ją „Boginią” czy „Królową” i uważam, że początkowo był to luźny mem, taki który każdy akceptował i brał z przymrużeniem oka. Sytuacja zmieniła się jednakże w momencie, kiedy o tego typu komentarze zaczęły czepiać się osoby, które brały je na poważnie. Odnoszę wrażenie, że ten mem totalnie wymknął się spod kontroli i napędził jedynie karierę Leosi. Kolejną rzeczą działającą na jej korzyść jest to, że jest lubiana, nie jest kontrowersyjna i sprawia wrażenie miłej i słodkiej dziewczyny, która czasami może i palnie jakieś głupstwo, ale jest jej ono szybko zapominane i wybaczane. Umówmy się, aspekty pozamuzyczne mają dużo częściej większy wpływ na muzykę i jej odbiór niż ona sama. Sami widzicie ilu mamy raperów, którzy w każdym muzycznym aspekcie są lepsi od Leosi, ale nie mają totalnie podjazdu do liczb, które generuje jej osoba. Musimy też pamiętać, że memiczność pewnych zjawisk bywa zdradliwa, bo czasami nie wiemy już, czy mamy do czynienia z trollingiem, czy też nie i tutaj zostajemy totalnie bezradni. Przecież nie udowodnimy komuś tego, że trolluje.

Musimy powiedzieć sobie też otwarcie, że muzyka Leosi nie jest skomplikowana, a w prostocie czasami tkwi metoda. No nikt z nas nie wyobraża sobie chyba tego, że musiałby śledzić Geniusa w kontekście rozkminiania jej wersów, rzekłbym nawet, że wielu padłoby ze śmiechu na widok wersów jej kawałków, bo momentami są one komiczne, zresztą zerknijcie sobie sami na tekst „Jungle Girl” i oceńcie, tak zgodnie z własnym sumieniem. W przypadku numerów Leosi założenie jest bardzo proste – ma się wbijać w głowę i sprawić, że nawet jeżeli nie jest to nasza muzyczna bajka, to będziemy podświadomie nucić, bujniemy nóżką, gdy nikt akurat nie patrzy, a ona mimo wszystko wie jak nas do tego sprowokować, ale o tym wspominałem wyżej, odnosząc się do jej doświadczenia związanego z byciem DJ’ką. Wspominałem też o tym, że osoby, które zerkały na jej twórczość z przymrużeniem oka, nagle zaczęły brać ją na poważnie, tak samo, jak na poważnie zaczęto traktować komentarze kierowane pod jej adresem i odnoszące się do jej twórczości, które już ch*j wie, czy są na poważnie, czy nie – pop***dolona akcja, serio. Powiem Wam, że sam prowadzę hip-hopowe miejsce od wielu lat, jestem na bieżąco z większością rzeczy i naprawdę nie wiem, czy w przypadku Leosi mamy do czynienia z ciągłym memem, czy przerodził się on już w coś ponad. Sami zobaczcie, co stało się w przypadku startu preorderu jej debiutanckiej Epki „Hulanki”. Serwery wy*ebało w pizdu, a wkrótce ma zabraknąć szklanek, które możecie zamówić. Spodziewalibyście się tego jeszcze rok temu? Wiadomo, że zmienia się nieco podejście słuchaczy i raczej nie jesteśmy już tak wymagający, jak chociażby dekadę temu i odnoszę wrażenie, że większość osób podchodzi do tego na zasadzie, że ma bujać i tyle, nieważne czy niesie to ze sobą coś ponad – czasami potrzebujemy prostej muzyki, by się odmulić i zresetować łeb. Wiem, że ja wtedy szukam czegoś innego, ale wiem też, że sporo osób robi to przy „Szklankach” czy innych kawałkach Leosi, których co prawda nie ma zbyt wiele, ale kiedy się już pojawiają – wykręcają poj*bane liczby i z miejsca wskakują na podium najpopularniejszych playlist na Spotify.

Pamiętam, że jakiś czas temu przy okazji „Popkillerów” Zui stwierdziła, że kobietom należy się oddzielna kategoria, tak by docenić kobiecy rap. Czy to aby na pewno dobry pomysł? Już dzisiaj jestem w stanie w ciemno stwierdzić, że wszystkie nagrody publiczności zgarnęłaby Leosia, co wywołałoby jeszcze większe oburzenie wśród raperek, takie odnoszę wrażenie. Także nie domagałbym się tak głośno osobnej kategorii, bo przecież z palcem w dupie wszystko zgarnęłaby Leosia, przepraszam – Bogini i Królowa. Myślę, że te określenia zostaną z nami na długo i nie wiem, co musiałoby się wydarzyć w najbliższym czasie, by reakcje wokół Leosi zelżały. Zostaną dlatego, że wymknęło się to trochę spod kontroli i nikt nie jest w stanie tego już zatrzymać, a z pewnością nie w najbliższym czasie jak uważam. Widząc post związany z Leosią, jestem w ciemno w stanie stwierdzić, jak będzie wyglądał schemat komentarzy pod konkretnym postem i osobiście współczuję każdemu, kto zechce wypowiedzieć się na jej temat inaczej niż w samych superlatywach, bo czeka go ciężka przeprawa i „dyskusja” z sympatykami muzycznego „kunsztu” Bogini, Królowej, (miejsce na inne określenie wynoszące ją na piedestał). Jak już wspomniałem wyżej, ekipa INTERNAZIOMALE bardzo dobrze kuma (he he, bo wiecie, Żabson) co jest pięć i nie bez powodu pod ostatnim singlem Young Leosi pojawił się ich komentarz, który był odpowiedzią na:

„Fajnie, że taka wielka bogini rapu Leokadia promuje takich początkujących raperów jak ten Żabszon”

Odpowiedź brzmiała:

„Też jestem jej wdzięczny za to że wzięła mnie pod skrzydło. Gdyby nie Szklanki nigdy nie zaczął bym rapować więc tym bardziej wystąpić w jednym kawałku obok bogini to dla mnie spełnienie wszystkich marzeń”.

Powyższy komentarz jest też follow-upem do niedawnej akcji Leosi, która reklamowała na swoim Instagramie sprzęt pewnej firmy w bardzo nieudolny sposób, sugerując, że gdyby nie notatnik w jej nowym telefonie – pewnie nigdy nie powstałby żaden numer.

Ja z twórczością Leosi mam tak, że sprawdzam raz z ciekawości i potem szukam czegoś wartościowego, ale już gdzie indziej. Nie jest to totalnie moja bajka, ale doskonale zdaje sobie sprawę, że gdybym znalazł się w klubie i zakumplował z paroma drinkami – pewnie bawiłbym się do tego i nie miałbym z tym żadnych problemów, tłumacząc to wychyloną wcześniej cieczą, którą zapewne byłoby Bacardi, naturalnie – pite w klubie, ze szklanki. Nie jest to totalnie mój muzyczny lot, ale traktuję to wszystko jako przykład, który należy śledzić pod względem socjologicznym, przykład który trzeba analizować i wyciągać wnioski.

Osobiście czekam tylko na moment, w którym ktoś stwierdzi, że „Bogini” Quebonafide jest o Leosi, tylko Kuba z Ciechanowa się cykał. W zasadzie miałoby to sens, przecież niejednokrotnie przyzwyczaił nas do tego, że wyprzedza swoimi rzeczami całą rodzimą scenę.

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię