Rap Powyżej Klasycznych Schematów [#9]: Mike Ladd

Freak Fight

Witam. Dziś przyszedł czas na przedstawienie prawdziwego Artysty. Nie wiadomo kiedy się urodził – wiadomo tylko tyle, że dzieciństwo spędził pomiędzy Bostonem, Zimbabwe i Indiami. Obecnie osiadł we Francji.

Zadebiutował w 1997 przemyślanym i ambitnym Easy Listening 4 Armageddon, które z miejsca zainteresowało dopiero rodzące się środowisko alternatywnego rapu. Opowiadał on o przyziemnych sprawach w bardzo wykrzywionym zwierciadle, prezentując wówczas jedyne w swoim rodzaju flow świadomie chwiejące się na granicy off-beatu.

Była to tylko rozgrzewka przed moim zdaniem jego najlepszym projektem, utrzymanym w klimatach hard sci-fi – Welcome to the Afterfuture. Gościnnie pojawiło się Company Flow, co też podniosło jego rozpoznawalność i pozwoliło zebrać sensowniejszy fanbase.

Chociaż Mike zaczynał od rapu rozbitego gdzieś w drodze na pół z poezją – z czasem co raz śmielej skręcał w inne strony zostawiając to w tyle, tylko czasami nawiązując do swoich korzeni. Zaczęło pojawiać się zdecydowanie więcej żywych instrumentów i śpiewania.

Jeśli chodzi o różne współprace, to: wydawał jako The Infesticons (on+Siddiq Booker), jako The Majesticons (on+6 innych osób), jako Anarchist Republic of Bzzz (on+4 inne osoby), jako Sleeping in Vilna (on+Carol Robinson, Dirk Rothbrust, Dave Randall), oraz jako Illtet (on+Jeff Parker, High Priest, Tyshawn Sorey). Zdarzyło się kilka współprac z pianistą Vijayem Iyerem. Ma całkiem bogatą dyskografię – łącznie 21xLP i 2xEP przez 23 lata.

Jeśli nie złapaliście tego klimatu po 4 numerach i płycie, to już raczej nie złapiecie. Jest to dość mocno wykręcone względem wszystkiego innego o czym do tej pory pisałem, plus dobra znajomość angielskiego jest tutaj wymagana.

Podsumowanie: Mike Ladd jest ogarniętym i światowym człowiekiem, którego (mam wrażenie) główną pasją jest wyszukiwanie mało znanych muzyków grających na różnych instrumentach i robienie z nimi abstrakcyjnych płyt. Raczej nie do słuchania w tle, tylko na pełnym skupieniu. Polecam szczególnie pierwsze dwa projekty i Still Life With Commentator.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

Witam. Dziś przyszedł czas na przedstawienie prawdziwego Artysty. Nie wiadomo kiedy się urodził – wiadomo tylko tyle, że dzieciństwo spędził pomiędzy Bostonem, Zimbabwe i Indiami. Obecnie osiadł we Francji.

Zadebiutował w 1997 przemyślanym i ambitnym Easy Listening 4 Armageddon, które z miejsca zainteresowało dopiero rodzące się środowisko alternatywnego rapu. Opowiadał on o przyziemnych sprawach w bardzo wykrzywionym zwierciadle, prezentując wówczas jedyne w swoim rodzaju flow świadomie chwiejące się na granicy off-beatu.

Była to tylko rozgrzewka przed moim zdaniem jego najlepszym projektem, utrzymanym w klimatach hard sci-fi – Welcome to the Afterfuture. Gościnnie pojawiło się Company Flow, co też podniosło jego rozpoznawalność i pozwoliło zebrać sensowniejszy fanbase.

Chociaż Mike zaczynał od rapu rozbitego gdzieś w drodze na pół z poezją – z czasem co raz śmielej skręcał w inne strony zostawiając to w tyle, tylko czasami nawiązując do swoich korzeni. Zaczęło pojawiać się zdecydowanie więcej żywych instrumentów i śpiewania.

Jeśli chodzi o różne współprace, to: wydawał jako The Infesticons (on+Siddiq Booker), jako The Majesticons (on+6 innych osób), jako Anarchist Republic of Bzzz (on+4 inne osoby), jako Sleeping in Vilna (on+Carol Robinson, Dirk Rothbrust, Dave Randall), oraz jako Illtet (on+Jeff Parker, High Priest, Tyshawn Sorey). Zdarzyło się kilka współprac z pianistą Vijayem Iyerem. Ma całkiem bogatą dyskografię – łącznie 21xLP i 2xEP przez 23 lata.

Jeśli nie złapaliście tego klimatu po 4 numerach i płycie, to już raczej nie złapiecie. Jest to dość mocno wykręcone względem wszystkiego innego o czym do tej pory pisałem, plus dobra znajomość angielskiego jest tutaj wymagana.

Podsumowanie: Mike Ladd jest ogarniętym i światowym człowiekiem, którego (mam wrażenie) główną pasją jest wyszukiwanie mało znanych muzyków grających na różnych instrumentach i robienie z nimi abstrakcyjnych płyt. Raczej nie do słuchania w tle, tylko na pełnym skupieniu. Polecam szczególnie pierwsze dwa projekty i Still Life With Commentator.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię