WdoWa: „Mam poczucie, że ktoś musi zachować klasę” –wywiad

Freak Fight

W dniu premiery nowego albumu WdoWy zatytułowanego „Historii Jednej Miłości” zapraszam do przeczytania rozmowy dotyczącej całego przekroju emocji i doznań związanych z tworzeniem, podtrzymywaniem, a niekiedy, kończeniem relacji. Dlaczego WdoWa kazała nam tak długo czekać na najnowsze wydanie? Jaka jest geneza kawałka „Niegrzeczna” i co z tym wszystkim ma wspólnego DonGURALesko? Odpowiedzi poznacie poniżej.

Słuchając „Historii Jednej Miłości”, szczególnie pierwszych utworów, pomyślałam, że „Niegrzeczna” idealnie pasowałaby jako rozpoczęcie tej płyty.

„Niegrzeczna” to kawałek, który miał się znaleźć na płycie o miłości. Nagrałam ten utwór kilkanaście lat temu z myślą, jeszcze wtedy o mixtapie o miłości i chciałam, aby dograł się do niego DonGURALesko. Jednak Szogun — producent, który wyprodukował utwór, w tym samym czasie produkował też „Muzykę Rozrywkową” Pezeta i zaproponował, aby to on się dograł. Następnie Pezet powiedział, że chce ten numer na swoją płytę, tak że rzeczywiście coś w tym jest, że utwór „Niegrzeczna” nadawałby się na tę płytę. Może niekoniecznie na jej rozpoczęcie, ale na pewno pod emocję zdrada.

„Niegrzeczna” to utwór bardzo odważny jak na 2007 rok. Nie czułaś skrępowania ani lęku przed negatywną oceną?

Pewnie teraz jakbym nagrywała tego typu rzeczy czy jak czasem zdarza mi się nagrywać, bardziej patrzę, jakie to może mieć wizerunkowe konsekwencje. Jestem też obecnie w innym miejscu w życiu i wiem jak może wpływać na otoczenie, to co mówię. Czasami przyjmuję pewną konwencję artystyczną, pewne rzeczy są podkoloryzowane, aby wzbudzić większe emocje i zaangażowanie słuchacza. Nie mówię, że są one nieprawdziwe, tylko bardziej nasycone niż w rzeczywistości ma to miejsce.

Najbliżsi dookoła mnie wiedzą o tym, natomiast ludzie postronni, którzy nie zawsze rozumieją, że jest to pewnego rodzaju konwencja czy przybieranie pozy na potrzeby kawałka i jego tematyki, wyciągają wnioski, niekoniecznie kumając, że jest to kreacja artystyczna. Nie zawsze da się przejść obojętnie obok komentarzy i opinii, które mogą być krzywdzące dla moich bliskich, na przykład poprzez przypięcie mi jakiejś łatki na podstawie tekstu utworu.

Teraz nie jest mi już potrzebne, aby przybierać takie kreacje, chyba że na potrzebę płyty o miłości, gdzie jest to podyktowane jej tematyką i całą koncepcją. Kiedyś po prostu leciałam na żywioł.

Spotkałaś się w tamtym czasie z zarzutami, że kobiecie tak nie wypada lub ze stereotypowym podejściem, że mówienie w otwarty sposób o seksie nie świadczy o nas kobietach, najlepiej?

Nie, chyba nie. Ten numer był chyba na tyle udany, że wszyscy zrozumieli jego koncepcję. Ponadto nie jest on do końca wulgarny, wszystko jest w nim niedopowiedziane, chociaż jest tam mowa o rozchylaniu kolan, to jest to wysmakowane, nie jest podane wprost jak u dzisiejszych raperek. 

Dzisiejsza twórczość raperek nie pozostawia nic dla wyobraźni, wszystko przedstawiane jest w bardzo dosadny sposób. Jak to oceniasz jako prekursorka tego gatunku, która nawijała o seksie już 15 lat temu, ale jednak w bardzo sensualny sposób? Uważasz, że obecny rap w wykonaniu kobiet idzie w dobrą stronę?

Zdarzały mi się kawałki i wersy bardziej „wprost”. Jako starej boomerce trudno mi ocenić, czy to idzie w dobrą stronę. Słucham zagranicznych raperek, które potrafią być bardzo dosadne, a na klipach pokazują wszystko. Potrafię się przy tym bawić, jak mam dobry nastrój potrafię się w to wczuć. Nie przeszkadza mi to, ale może to bariera językowa. „Fuck me” i tego typu hasła, brzmą dla mnie zawsze jakoś lżej i mniej wulgarnie niż ich odpowiedniki w języku polskim. W języku angielskim wiele określeń brzmi subtelniej i są mniej rażące niż po polsku. Język polski jest bardzo niewdzięczny, trudno jest powiedzieć coś pikantnego, co nie będzie też jednocześnie cringowe. Nawet, gdy wyobrażam sobie parę, która uprawia seks i chce sobie poświntuszyć, to trudno jest znaleźć tę granicę, aby powiedzieć coś pikantnie i seksownie, bez przyprawiania o ciary żenady, przez które cały nastrój się rozpłynie. Tutaj właśnie czuję wątpliwość, gdy słucham tego typu tekstów po polsku.

Natomiast mam inną refleksję. Rozumiem, że teraz tak trzeba, że jest to modne, muzyka straciła trochę znaczenie. Nieważne, jak dobrą muzykę zrobisz, jeżeli nie wzbudzisz dużych emocji wśród słuchaczy czy obserwujących to bardzo możliwe, że nie spotka się ona ze sporym zaangażowaniem. Nie mówię, że nie zostanie ona doceniona, ale wiadomo, że każdy artysta chce dotrzeć do jak największego grona odbiorców. Pokazywanie swoich atutów w klipach czy mówienie kontrowersyjnych rzeczy na pewno sprawia, że zaangażowanie, w postaci chociażby komentarzy, nieważne czy negatywnych, czy pozytywnych, wzrasta. Im większy odzew ze strony fanów tym większe szanse, że trafimy na nowego słuchacza, który być może zostanie z nami na dłużej. Rozumiem, że tak trzeba, że teraz liczą się przede wszystkim wizerunek i charakter artysty, a muzyka stała się dodatkiem.

Muzyki też jest teraz o wiele więcej. Każdy może w domu nagrać kawałek, który stanie się viralem. Może to być coś, co nie do końca posiada rozbudowaną formę czy wysoki poziom liryczny, a może stać się hitem. Każdy może to zrobić. Każdy może dać swój kawałek do dystrybucji cyfrowej, nie trzeba już mieć pośredników. Praktycznie każdy może nagrać podcast lub muzykę i znaleźć się na platformach streamingowych. Tego jest tyle, że totalnie kumam, że aby się wybić trzeba pokazać coś więcej niż wartościową sztukę.

Mam jedynie wątpliwość czy te dziewczyny za kilka lat tego nie pożałują, bo młodość nie jest wieczna i rozumiem, że jest etapem życia, więc robi się różne szalone rzeczy. Absolutnie nie powinno się zarzucać artyście, że dziesięć lat temu powiedział to czy tamto, ponieważ jest artystą i wyraża siebie, był taki na danym etapie, a później mogło się to zmienić i jest to oczywiste, że ludzie się zmieniają, zmieniają swoje poglądy czy okoliczności życiowe. Jednak taka łatka pozostaje. Doskonale wiem, że nagrałam kilka kawałków, przez które do końca życia będę kojarzona z pewnymi wersami, niezależnie od tego co zrobię, to będzie się za mną ciągnąć. Tak jak moja nieszczęsna sesja zdjęciowa na mercedesie. W tamtych czasach usiadłam sobie na mercedesie, bo myślałam, że będę Lil Kim, w moim przekonaniu była to inspiracja, nawiązanie do czegoś. Teraz też jest to nawiązaniem do raperek ze stanów, ale nauczona swoim doświadczeniem wiem, że to będzie się ciągnąć za tymi dziewczynami i gdybym mogła im coś doradzić to powiedziałabym, aby tego nie robiły. Czasami jest fajniej mieć mniejsze grono odbiorców, którzy docenią twoją muzykę, a nie duże grono klakierów i hejterów, którzy nie będą cię szanować. 

ZOBACZ TAKŻE: RUSINA I JEGO „ENERGIA WYGRYWANIA” WIZYTÓWKĄ POLSKIEGO TRAPU? RECENZUJEMY ALBUM NEWCOMERA

WdoWA – Nie zwalniaj (randka) feat. Justyna Kuśmierczyk

Kiedyś konkurencja na rynku była dużo mniejsza, a cykl życia utworu był dłuższy niż obecnie. Uważasz, że miałaś łatwiej niż obecne raperki? 

To prawda. Z jednej strony nie miałam konkurencji, ale z drugiej strony ograniczenia techniczne były ogromne. Gdy zaczynałam nagrywać to YouTube nie istniał. Pojawił się dopiero przy okazji premiery mojej pierwszej płyty tj. w 2005 roku. W tamtych czasach, gdy nie wszyscy mieli smartfony i Youtube’a w telefonie oraz nie było platform streamingowych, uzyskanie dużych wyświetleń, sprzedaż płyty czy nagrywanie z innymi, znanymi raperami było, w moim przekonaniu, osiągnięciem. I mnie się to udawało.  Teraz początkujące artystki wrzucają swój pierwszy klip na kanał, który ma milion subskrybentów, co sprawia, że ten ich start jest o wiele łatwiejszy, nawet jeżeli jest konkurencja. Nie mówię, że tworzą złą muzykę, mówię tylko, że ten sukces ma inne składowe niż 15 lat temu.

Jest w Tobie nutka zazdrości z tego powodu?

Nie, nie ma we mnie zazdrości. Mam wrażenie, że już dawno wypisałam się, z „rapowego piekiełka” — jak to brzydko nazywam. Im mniej mam konotacji tym lepiej dla mnie. Skupiam się na troszeczkę innej muzyce, innym odbiorcy, który jest ze mną długo i który mam nadzieję, że ze mną zostanie. Czuję, że potrzebuję czegoś mniejszego, ale bardziej stabilnego. Kogoś kto jest ze mną od dziesięciu czy piętnastu lat i wiem, że za kolejne piętnaście lat kupi moją płytę, choćbym zaczęła robić rock and roll. Nie potrzebuję chwilowej atencji, która sprawia, że dziś masz milion czy pięć milionów wyświetleń, ale tych kawałków wychodzi tak dużo, że po chwili nikt o tobie nie pamięta. Nikt nie jest w stanie przytoczyć twoich wersów. Ktoś robi furorę, która trwa trzy miesiące, a następnie znika.

Nie czuję zazdrości. Rozumiem totalnie, że czasy się zmieniają. Młodzi ludzie teraz słuchają tego nowszego rapu, nie mówię, że gorszego. Mają inne nastawienie do życia, co innego im się podoba. Wiem, że po prostu nie trafię do siedemnastolatka, więc nie jestem w stanie z tym walczyć. Nie posiadam takiej tendencji, jak część sceny w moim wieku, żeby próbować się dostosować i podporządkować pod to co taki siedemnastolatek chętnie podśpiewałby na TikToku. 

Ja jednak, widzę te pierwsze złamane serca słuchające Jak to robisz? (Zdrada)”  lub Do domu (Rozstanie)”.

Nie twierdzę, że utwory na płycie są nie wiadomo jak dojrzałe i trafią tylko do pięćdziesięciolatków, wręcz przeciwnie, bo ja też nie jestem aż tak stara. Pamiętam, gdzie byłam i co robiłam dziesięć lat temu. Ale też myślę o tym jak będę się czuć za pięć, siedem czy dziesięć lat, więc jest to wybalansowane. To też nie jest tak, że wszystkie te etapy przeszłam w ciągu roku. Niektóre z rzeczy, które opowiadam to moje wspomnienia sprzed dziesięciu czy dwunastu lat, więc w tym kontekście mogą trafić do kogoś kto jest ode mnie o te kilkanaście lat młodszy, bo może właśnie jest na podobnym etapie.

Zastanawia mnie czy stworzyłaś sobie w głowie personę słuchacza, który będzie słuchał tej płyty?

Nie, chociaż podczas pisania byłam przekonana, że będzie to kobieta. Jest to trudne do oceny, bo na moich social mediach podział demograficzny wskazuje równy podział kobiet i mężczyzn, jedynie na YouTube subskrybuje mnie więcej kobiet. Wydaje mi się, że może mężczyźni sprawdzą tę płytę, ale nie jest to ich perspektywa. Mogą przesłuchać z ciekawości, ale nie będzie to miało dla nich repeat value. Moim zdaniem kobiety są tą grupą, która lubi za bardzo wejść w daną emocję i ją drążyć. Jak się zawiesi na fatalnym zauroczeniu to będzie płakała do poduszki. Przy rozstaniu nie pójdzie dalej tylko będzie to długo przeżywać. Nie chcę generalizować, ale uważam, że mężczyźni inaczej podchodzą do emocji, że u kobiet jest to bardziej rozwinięte. 

Czym jest dla Ciebie miłość, że wybrałaś ją jako temat przewodni całej płyty?

Żyję dla miłości. 

Nie postrzegam miłości tylko jako relacji między kobietą, a mężczyzną. Jak się przyglądam światu, swoim znajomym czy nawet postaciom z pierwszych stron gazet, mam wrażenie, że głównym motywem, dla którego ludzie coś robią w życiu jest miłość, która czasami jest błędnie przez nich interpretowana. Każdy potrzebuje sympatii, docenienia, uznania, serdeczności, życzliwości i ludzie wykorzystują czasem złe środki w dotarciu do celu jakim jest właśnie miłość. Jedni są kontrowersyjni, bo chcą zwrócić na siebie uwagę, bo potrzebują być w centrum zainteresowania kogokolwiek, a najlepiej dużej ilości osób, bo im tego brakuje. Inni zdobywają pieniądze i władzę, bo chcą imponować innym, a to znowu wskazuje na potrzebę bycia docenionym, kochanym, aby drugi człowiek był na Tobie skupiony. Ludzie wybierają różne środki, jedni są artystami, inni biznesmenami i zarabiają kupę kasy, aby poczuć się lepiej i przyciągnąć do siebie innych ludzi. Ktoś inny zostaje politykiem. Nie mówię, że w tym wszystkim nie ma misji, bo można mieć super talent, zajawkę i zostać artystą. Ktoś może zostać politykiem i chcieć zmieniać świat, ale za tym na koniec idą też chęć bycia docenionym i zauważonym przez inne osoby. Ja w ten sposób podchodzę do tematu miłości. Myślę, że cały świat potrzebuje miłości, tylko środki czasami są nieadekwatne do tego, co chcielibyśmy osiągnąć. Wystarczyłoby, na przykład powiedzieć na głos czego potrzebujemy i czego szukamy, a niekoniecznie działać w zakamuflowany sposób, aby to uzyskać.

To miłość, a nie pieniądze kręcą światem.

Żaden sukces nie cieszy, jeżeli nie mamy z kim go celebrować.

Dokładnie tak jest. I co z tego, że wsiądziemy w super auto albo pojedziemy na extra wycieczkę i będziemy mieszkać w złotych komnatach. Wszyscy będą się nas bać, bo mamy władzę. Co z tego? To jedynie rodzi samotność, a jest ona przeciwieństwem miłości.

WdoWA – CAPTCHA (fatalne zauroczenie) – Video

Czy „HJM” jest w stu procentach autobiograficzna? Przeżyłaś wszystkie sytuacje opisane w utworach?

Nie przeżyłam jednego etapu, ale będę się tego trzymać, że nie powiem którego. Jest autobiograficzna, oczywiście lekko ubarwiona, bo to nie jest dosłownie tak, że jak się fatalnie zauroczyłam, to wysłałam komuś zdjęcie i ten ktoś zostawił to jako „wyświetlone”. Mogła to być inna sytuacja, na przykład brak odpowiedzi na smsa. Oczywiście to wszystko jest na podstawie moich doświadczeń, natomiast nie jest totalnie jeden do jednego. 

Czyli nie musimy się bać o życie prywatne WdoWy, wszystko w porządku i bez zmian? Bo zdrada i rozstanie na koniec mogą zasiać nutkę niepewności wśród fanów.

Tak, wszystko w porządku i nie zapowiada się na rozstanie, aczkolwiek rozstanie w swoim życiu też przeżyłam i było ono dramatyczne.

„Ktoś, kiedyś (Samotność)” i „Captcha (Fatalne zauroczenie)” brzmią jak diagnoza społeczności singli obecnych na Tinderze. Wnikliwa ocena wynika z obserwacji czy można było kiedyś spotkać Małgorzatę na Tinderze?

Byłam ostatnio na Tinderze. Po tym jak wybuchła wojna w Ukrainie, była akcja, aby dziewczyny logowały się na Tinderze, ustawiały swoją lokalizację jako Rosja i po zmatchowaniu z użytkownikami z tego kraju, pisały wiadomości obalające propagandę. Moja koleżanka, aktywistka poprosiła mnie, jako prawnika, żebym zainstalowała aplikację, przeczytała regulamin i sprawdziła czego nie można wysyłać, żeby nie zostać zablokowanym. Także zalogowałam się na Tinderze, nawet sobie trochę poswipe’owałam z ciekawości. Nie mam żadnych przemyśleń na ten temat, bo nigdy tego nie robiłam, nie byłam też na randce w ciemno, natomiast widziałam sporo opisów typu „nie szukam żony, bo już mam” i byłam w szoku, ale to, że coś nie mieści się w moich standardach nie znaczy, że nie jest to normą w innej przestrzeni. Nie wiem czy to pochwalam, niech każdy robi jak uważa i odpowiada sam za siebie. 

Bawisz się różnymi formami, sporo eksperymentujesz, „HJM” jest bardzo niejednorodna. W którym utworze czujesz się najlepiej?

W „Toaście (Miłość)”. Jest to utwór, który oddaje to co nagrałam na przestrzeni ostatnich kilku lat, ale nigdy nie opublikowałam. Podobam się sobie w takim klimacie i czuję się w nim bardzo dobrze. Równie dobrze czuję się w „Nie zwalniaj (Randka)”, bo lubię taką spokojną melorecytacje oraz w bonusowym tracku „Nie ma”, gdzie w moim przekonaniu nie można tego już nazwać rapem, jest to raczej spokojna melorecytacja. Trochę skrajnie, bo albo w super spokojnych albo super odjechanych. Najgorzej czuję się w utworach śpiewanych, bo nie umiem śpiewać i jeżeli nie ma wielu instrumentów dookoła to strasznie obnaża to moje braki. Jednak w „Tańczyć (Niebanalne Zauroczenie)”, czułam, że jest to kawałek bardzo radosny i trzeba go zaśpiewać. 

A który z utworów ma dla Ciebie największą wartość sentymentalną? Właśnie Toast (Miłość)”?

Nie, moim ulubionym kawałkiem z płyty jest bonus track „Nie ma”, który nie oddaje żadnej emocji, jest trochę podsumowaniem. Niech każdy sam oceni w jaki sposób podsumowuję całą płytę i całe uczucie miłości. Zdecydowanie największe emocje wiążę z kawałkiem „Nie ma”. 

Widać zdecydowaną różnicę między Twoją twórczością, a obecnym żeńskim mainstreamem, o którym rozmawiałyśmy. Mam wrażenie, że na obecnej płycie masz coś do przekazania, wychodzisz i robisz to w kulturalny, aczkolwiek nie pozostawiający złudzeń sposób. Nie ma w tym kontrowersji, przerysowania, skrajności. Nie boisz się, najprościej mówiąc, że to się po prostu nie sprzeda, bo obecni słuchacze są przyzwyczajeni do czegoś innego?

Nie, niczego się nie boję. Wyobrażam sobie, że w kawałku „Fendi (Sex)” mogłabym zrobić kontrowersyjny klip, w którym się wypinam i pewnie w jakiś sposób to zaciekawiłoby ludzi, ale patrząc na to co się dzieje – nie chcę aby to brzydko zabrzmiało –  mam poczucie, że ktoś musi zachować klasę. Kawałek o seksie jest na płycie i stanowi część koncepcji, jest nieodłącznym elementem bycia w relacji i wyjmowanie go jako singiel, mogłoby niepotrzebnie zaburzyć odbiór całej płyty. Nie boję się, bo jeśli ktoś przesłucha całą płytę, to będzie wiedział jaki był zamiar, a ja nie jestem i nigdy nie chciałam być twórcą tiktokowym. Nie mam w swoim życiu ani w swojej twórczości takiej potrzeby. Oczywiście im więcej osób docenia twórczość tym fajniej dla artysty, ale ja czuję się usatysfakcjonowana tym co mnie spotyka i poziomem docenienia, który otrzymuję od ludzi, którzy wiem, że są ze mną od wieków. Nie potrzebuję nawet być na żadnym świeczniku, ani tego „rapowego piekiełka”. Może to się zmieni, bo tylko krowa nie zmienia zdania i okaże się, że za trzy lata, rok lub nawet za miesiąc będę potrzebowała nagrać kąśliwy numer braggadocio, który będzie kontrowersyjny i wywoła piekiełko, ale aktualnie nie mam takiej potrzeby. Ostatnia sytuacja, która mnie spotkała, podczas nagrywania płyty z dziewczynami z WRR — totalnie niepotrzebny konflikt z Tede. Trochę to kontynuowałam, ale totalnie tego nie czułam, nie miałam na to ochoty, nie mam chęci być częścią tego krnąbrnego teatrzyku.

Wdowa
fot. @catchthemoment.

Długo musieliśmy czekać na nową płytę, mam wrażenie, że Twoje życie prywatne jest bardzo stabilne i normalne, ile w Twoim życiu na co dzień jest rapu? Robisz sobie od niego przerwy?

Nie, codziennie słucham muzyki, nie jest to tylko rap. Codziennie piszę albo staram się coś wymyślić, zbieram dużo inspiracji. Od mojej pierwszej płyty, niezmiennie przez cały czas czynnie pracuję w zawodzie, poza tym robię też dużo innych artystycznych rzeczy. Piszę piosenki dla innych wykonawców, maluję obrazy, piszę scenariusze, także ciężko jest mi znaleźć czas, aby każde z moich artystycznych przedsięwzięć było na full etat. Swoją kreatywną stronę traktuję jako odskocznię od bardzo uporządkowanego środowiska pracy. Do znalezienia czasu na napisanie płyty potrzebna jest spora determinacja oraz duża dawka kreatywnej mocy sprawczej, którą obecnie mam. Płyta z dziewczynami z WRR ją we mnie obudziła, bo rok który spędziłyśmy razem tworząc, wpłynął na mnie bardzo pozytywnie. 

Urodziłaś się z naturalnym talentem do pisania tekstów czy musiałaś odnaleźć to w sobie i wyszlifować tę umiejętność?

Nie wiem, czy można to nazwać talentem czy rzemiosłem. Zaczęłam pisać teksty na początku liceum, zainspirowana rapem i RnB, ponieważ mój starszy brat słuchał sporo rapu i rocka. Także inspirowałam się tym co przynosił na kasetach do domu. Natomiast już jako dorosła osoba odkryłam, że moja babcia pisała pamiętniki, które były napisane wierszem. Może jest w tym coś genetycznego, że potrzebuję pisać. Sprawia mi przyjemność, jak coś jest rymowane, chociaż nie tylko, bo pisząc opowiadanie czy scenariusz nie przeszkadza mi, że są one bez rymu. Jest we mnie wiele chęci do pisania, bardzo to lubię. 

Próbowałaś pisać wiersze, inspirując się pamiętnikami swojej babci?

Powiedziałam, że są pisane wierszem, bo po prostu się rymują, ale myślę, że nie mają one wiele wspólnego z poezją. Opisywała bardzo prozaiczne rzeczy, właściwie całe swoje życie. Bywają fragmenty bardziej poetyckie, ale jest to bardziej pisane po prostu rymem. Nie mam takiej zajawki, nie czuję się kompetentna do silenia się na poezję i wysublimowane metafory. Może kiedyś, ale nie uważam, żebym miała odpowiedni warsztat, aby to robić. 

Na zakończenie, zastanawiam się z jakimi odczuciami chciałabyś zostawić słuchaczy po przesłuchaniu „Historii Jednej Miłości”?

Mam nadzieję, że słuchacz uświadomi sobie, że to są tylko etapy, że można się na którymś zatrzymać, można pójść dalej, nawet jak się zabłądzi to cykl rozpocznie się od nowa i świat się nie kończy na jednej miłości. Po rozstaniu przychodzi samotność, po samotności może od razu przyjść fatalne lub niebanalne zauroczenie, szczęśliwe lub nieszczęśliwe, następnie będą seks i miłość, może być rutyna, a może jej nie być. Może zdarzyć się zdrada, ale wcale nie musi. Po rozstaniu mogą być powroty, nigdy nie wiadomo jak życie się potoczy. Zawsze jest coś dalej, nawet jak nam się nie wiedzie. Należy też pamiętać, że nawet jak wszystko idzie po naszej myśli, to sytuacja może nagle się odwrócić i przykładowo rutyna może doprowadzić do zdrady lub rozstania, ale jeżeli jest nam dobrze na pewnym etapie to należy to po prostu pielęgnować. 

Wszystko dzieje się po coś, tak samo jak fakt, że „Niegrzeczna” pojawiła się u Pezeta. Jednak na tamte czasy jego popularność była dużo większa niż Twoja, prawda?

Pewnie, że tak. Z perspektywy czasu jestem wdzięczna za tę sytuację. Mam bardzo dużo sytuacji w życiu, w których w pierwszym momencie myślę, że mam pecha, ale w perspektywie czasu okazuje się, że to było największe zbawienie. 

ZOBACZ TAKŻE NASZ WYWIAD: VKIE: „MUZA PEZETA NAUCZYŁA MNIE, ŻE W RAPIE TRZEBA BYĆ BEZPOŚREDNIM. NIE MA TUTAJ MIEJSCA NA MASKI, NA KREOWANIE POSTACI” — WYWIAD

Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.

fot. materiały prasowe

5 KOMENTARZE

  1. Niezła niezła ona jest chciałbym patrzeć jej w oczy gdy sika na mojego Wacka jak wale konia a ja jej sikać na odbyt i cycki finał na twarz trzymając mocno za włosy hihi

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

W dniu premiery nowego albumu WdoWy zatytułowanego „Historii Jednej Miłości” zapraszam do przeczytania rozmowy dotyczącej całego przekroju emocji i doznań związanych z tworzeniem, podtrzymywaniem, a niekiedy, kończeniem relacji. Dlaczego WdoWa kazała nam tak długo czekać na najnowsze wydanie? Jaka jest geneza kawałka „Niegrzeczna” i co z tym wszystkim ma wspólnego DonGURALesko? Odpowiedzi poznacie poniżej.

Słuchając „Historii Jednej Miłości”, szczególnie pierwszych utworów, pomyślałam, że „Niegrzeczna” idealnie pasowałaby jako rozpoczęcie tej płyty.

„Niegrzeczna” to kawałek, który miał się znaleźć na płycie o miłości. Nagrałam ten utwór kilkanaście lat temu z myślą, jeszcze wtedy o mixtapie o miłości i chciałam, aby dograł się do niego DonGURALesko. Jednak Szogun — producent, który wyprodukował utwór, w tym samym czasie produkował też „Muzykę Rozrywkową” Pezeta i zaproponował, aby to on się dograł. Następnie Pezet powiedział, że chce ten numer na swoją płytę, tak że rzeczywiście coś w tym jest, że utwór „Niegrzeczna” nadawałby się na tę płytę. Może niekoniecznie na jej rozpoczęcie, ale na pewno pod emocję zdrada.

„Niegrzeczna” to utwór bardzo odważny jak na 2007 rok. Nie czułaś skrępowania ani lęku przed negatywną oceną?

Pewnie teraz jakbym nagrywała tego typu rzeczy czy jak czasem zdarza mi się nagrywać, bardziej patrzę, jakie to może mieć wizerunkowe konsekwencje. Jestem też obecnie w innym miejscu w życiu i wiem jak może wpływać na otoczenie, to co mówię. Czasami przyjmuję pewną konwencję artystyczną, pewne rzeczy są podkoloryzowane, aby wzbudzić większe emocje i zaangażowanie słuchacza. Nie mówię, że są one nieprawdziwe, tylko bardziej nasycone niż w rzeczywistości ma to miejsce.

Najbliżsi dookoła mnie wiedzą o tym, natomiast ludzie postronni, którzy nie zawsze rozumieją, że jest to pewnego rodzaju konwencja czy przybieranie pozy na potrzeby kawałka i jego tematyki, wyciągają wnioski, niekoniecznie kumając, że jest to kreacja artystyczna. Nie zawsze da się przejść obojętnie obok komentarzy i opinii, które mogą być krzywdzące dla moich bliskich, na przykład poprzez przypięcie mi jakiejś łatki na podstawie tekstu utworu.

Teraz nie jest mi już potrzebne, aby przybierać takie kreacje, chyba że na potrzebę płyty o miłości, gdzie jest to podyktowane jej tematyką i całą koncepcją. Kiedyś po prostu leciałam na żywioł.

Spotkałaś się w tamtym czasie z zarzutami, że kobiecie tak nie wypada lub ze stereotypowym podejściem, że mówienie w otwarty sposób o seksie nie świadczy o nas kobietach, najlepiej?

Nie, chyba nie. Ten numer był chyba na tyle udany, że wszyscy zrozumieli jego koncepcję. Ponadto nie jest on do końca wulgarny, wszystko jest w nim niedopowiedziane, chociaż jest tam mowa o rozchylaniu kolan, to jest to wysmakowane, nie jest podane wprost jak u dzisiejszych raperek. 

Dzisiejsza twórczość raperek nie pozostawia nic dla wyobraźni, wszystko przedstawiane jest w bardzo dosadny sposób. Jak to oceniasz jako prekursorka tego gatunku, która nawijała o seksie już 15 lat temu, ale jednak w bardzo sensualny sposób? Uważasz, że obecny rap w wykonaniu kobiet idzie w dobrą stronę?

Zdarzały mi się kawałki i wersy bardziej „wprost”. Jako starej boomerce trudno mi ocenić, czy to idzie w dobrą stronę. Słucham zagranicznych raperek, które potrafią być bardzo dosadne, a na klipach pokazują wszystko. Potrafię się przy tym bawić, jak mam dobry nastrój potrafię się w to wczuć. Nie przeszkadza mi to, ale może to bariera językowa. „Fuck me” i tego typu hasła, brzmą dla mnie zawsze jakoś lżej i mniej wulgarnie niż ich odpowiedniki w języku polskim. W języku angielskim wiele określeń brzmi subtelniej i są mniej rażące niż po polsku. Język polski jest bardzo niewdzięczny, trudno jest powiedzieć coś pikantnego, co nie będzie też jednocześnie cringowe. Nawet, gdy wyobrażam sobie parę, która uprawia seks i chce sobie poświntuszyć, to trudno jest znaleźć tę granicę, aby powiedzieć coś pikantnie i seksownie, bez przyprawiania o ciary żenady, przez które cały nastrój się rozpłynie. Tutaj właśnie czuję wątpliwość, gdy słucham tego typu tekstów po polsku.

Natomiast mam inną refleksję. Rozumiem, że teraz tak trzeba, że jest to modne, muzyka straciła trochę znaczenie. Nieważne, jak dobrą muzykę zrobisz, jeżeli nie wzbudzisz dużych emocji wśród słuchaczy czy obserwujących to bardzo możliwe, że nie spotka się ona ze sporym zaangażowaniem. Nie mówię, że nie zostanie ona doceniona, ale wiadomo, że każdy artysta chce dotrzeć do jak największego grona odbiorców. Pokazywanie swoich atutów w klipach czy mówienie kontrowersyjnych rzeczy na pewno sprawia, że zaangażowanie, w postaci chociażby komentarzy, nieważne czy negatywnych, czy pozytywnych, wzrasta. Im większy odzew ze strony fanów tym większe szanse, że trafimy na nowego słuchacza, który być może zostanie z nami na dłużej. Rozumiem, że tak trzeba, że teraz liczą się przede wszystkim wizerunek i charakter artysty, a muzyka stała się dodatkiem.

Muzyki też jest teraz o wiele więcej. Każdy może w domu nagrać kawałek, który stanie się viralem. Może to być coś, co nie do końca posiada rozbudowaną formę czy wysoki poziom liryczny, a może stać się hitem. Każdy może to zrobić. Każdy może dać swój kawałek do dystrybucji cyfrowej, nie trzeba już mieć pośredników. Praktycznie każdy może nagrać podcast lub muzykę i znaleźć się na platformach streamingowych. Tego jest tyle, że totalnie kumam, że aby się wybić trzeba pokazać coś więcej niż wartościową sztukę.

Mam jedynie wątpliwość czy te dziewczyny za kilka lat tego nie pożałują, bo młodość nie jest wieczna i rozumiem, że jest etapem życia, więc robi się różne szalone rzeczy. Absolutnie nie powinno się zarzucać artyście, że dziesięć lat temu powiedział to czy tamto, ponieważ jest artystą i wyraża siebie, był taki na danym etapie, a później mogło się to zmienić i jest to oczywiste, że ludzie się zmieniają, zmieniają swoje poglądy czy okoliczności życiowe. Jednak taka łatka pozostaje. Doskonale wiem, że nagrałam kilka kawałków, przez które do końca życia będę kojarzona z pewnymi wersami, niezależnie od tego co zrobię, to będzie się za mną ciągnąć. Tak jak moja nieszczęsna sesja zdjęciowa na mercedesie. W tamtych czasach usiadłam sobie na mercedesie, bo myślałam, że będę Lil Kim, w moim przekonaniu była to inspiracja, nawiązanie do czegoś. Teraz też jest to nawiązaniem do raperek ze stanów, ale nauczona swoim doświadczeniem wiem, że to będzie się ciągnąć za tymi dziewczynami i gdybym mogła im coś doradzić to powiedziałabym, aby tego nie robiły. Czasami jest fajniej mieć mniejsze grono odbiorców, którzy docenią twoją muzykę, a nie duże grono klakierów i hejterów, którzy nie będą cię szanować. 

ZOBACZ TAKŻE: RUSINA I JEGO „ENERGIA WYGRYWANIA” WIZYTÓWKĄ POLSKIEGO TRAPU? RECENZUJEMY ALBUM NEWCOMERA

WdoWA – Nie zwalniaj (randka) feat. Justyna Kuśmierczyk

Kiedyś konkurencja na rynku była dużo mniejsza, a cykl życia utworu był dłuższy niż obecnie. Uważasz, że miałaś łatwiej niż obecne raperki? 

To prawda. Z jednej strony nie miałam konkurencji, ale z drugiej strony ograniczenia techniczne były ogromne. Gdy zaczynałam nagrywać to YouTube nie istniał. Pojawił się dopiero przy okazji premiery mojej pierwszej płyty tj. w 2005 roku. W tamtych czasach, gdy nie wszyscy mieli smartfony i Youtube’a w telefonie oraz nie było platform streamingowych, uzyskanie dużych wyświetleń, sprzedaż płyty czy nagrywanie z innymi, znanymi raperami było, w moim przekonaniu, osiągnięciem. I mnie się to udawało.  Teraz początkujące artystki wrzucają swój pierwszy klip na kanał, który ma milion subskrybentów, co sprawia, że ten ich start jest o wiele łatwiejszy, nawet jeżeli jest konkurencja. Nie mówię, że tworzą złą muzykę, mówię tylko, że ten sukces ma inne składowe niż 15 lat temu.

Jest w Tobie nutka zazdrości z tego powodu?

Nie, nie ma we mnie zazdrości. Mam wrażenie, że już dawno wypisałam się, z „rapowego piekiełka” — jak to brzydko nazywam. Im mniej mam konotacji tym lepiej dla mnie. Skupiam się na troszeczkę innej muzyce, innym odbiorcy, który jest ze mną długo i który mam nadzieję, że ze mną zostanie. Czuję, że potrzebuję czegoś mniejszego, ale bardziej stabilnego. Kogoś kto jest ze mną od dziesięciu czy piętnastu lat i wiem, że za kolejne piętnaście lat kupi moją płytę, choćbym zaczęła robić rock and roll. Nie potrzebuję chwilowej atencji, która sprawia, że dziś masz milion czy pięć milionów wyświetleń, ale tych kawałków wychodzi tak dużo, że po chwili nikt o tobie nie pamięta. Nikt nie jest w stanie przytoczyć twoich wersów. Ktoś robi furorę, która trwa trzy miesiące, a następnie znika.

Nie czuję zazdrości. Rozumiem totalnie, że czasy się zmieniają. Młodzi ludzie teraz słuchają tego nowszego rapu, nie mówię, że gorszego. Mają inne nastawienie do życia, co innego im się podoba. Wiem, że po prostu nie trafię do siedemnastolatka, więc nie jestem w stanie z tym walczyć. Nie posiadam takiej tendencji, jak część sceny w moim wieku, żeby próbować się dostosować i podporządkować pod to co taki siedemnastolatek chętnie podśpiewałby na TikToku. 

Ja jednak, widzę te pierwsze złamane serca słuchające Jak to robisz? (Zdrada)”  lub Do domu (Rozstanie)”.

Nie twierdzę, że utwory na płycie są nie wiadomo jak dojrzałe i trafią tylko do pięćdziesięciolatków, wręcz przeciwnie, bo ja też nie jestem aż tak stara. Pamiętam, gdzie byłam i co robiłam dziesięć lat temu. Ale też myślę o tym jak będę się czuć za pięć, siedem czy dziesięć lat, więc jest to wybalansowane. To też nie jest tak, że wszystkie te etapy przeszłam w ciągu roku. Niektóre z rzeczy, które opowiadam to moje wspomnienia sprzed dziesięciu czy dwunastu lat, więc w tym kontekście mogą trafić do kogoś kto jest ode mnie o te kilkanaście lat młodszy, bo może właśnie jest na podobnym etapie.

Zastanawia mnie czy stworzyłaś sobie w głowie personę słuchacza, który będzie słuchał tej płyty?

Nie, chociaż podczas pisania byłam przekonana, że będzie to kobieta. Jest to trudne do oceny, bo na moich social mediach podział demograficzny wskazuje równy podział kobiet i mężczyzn, jedynie na YouTube subskrybuje mnie więcej kobiet. Wydaje mi się, że może mężczyźni sprawdzą tę płytę, ale nie jest to ich perspektywa. Mogą przesłuchać z ciekawości, ale nie będzie to miało dla nich repeat value. Moim zdaniem kobiety są tą grupą, która lubi za bardzo wejść w daną emocję i ją drążyć. Jak się zawiesi na fatalnym zauroczeniu to będzie płakała do poduszki. Przy rozstaniu nie pójdzie dalej tylko będzie to długo przeżywać. Nie chcę generalizować, ale uważam, że mężczyźni inaczej podchodzą do emocji, że u kobiet jest to bardziej rozwinięte. 

Czym jest dla Ciebie miłość, że wybrałaś ją jako temat przewodni całej płyty?

Żyję dla miłości. 

Nie postrzegam miłości tylko jako relacji między kobietą, a mężczyzną. Jak się przyglądam światu, swoim znajomym czy nawet postaciom z pierwszych stron gazet, mam wrażenie, że głównym motywem, dla którego ludzie coś robią w życiu jest miłość, która czasami jest błędnie przez nich interpretowana. Każdy potrzebuje sympatii, docenienia, uznania, serdeczności, życzliwości i ludzie wykorzystują czasem złe środki w dotarciu do celu jakim jest właśnie miłość. Jedni są kontrowersyjni, bo chcą zwrócić na siebie uwagę, bo potrzebują być w centrum zainteresowania kogokolwiek, a najlepiej dużej ilości osób, bo im tego brakuje. Inni zdobywają pieniądze i władzę, bo chcą imponować innym, a to znowu wskazuje na potrzebę bycia docenionym, kochanym, aby drugi człowiek był na Tobie skupiony. Ludzie wybierają różne środki, jedni są artystami, inni biznesmenami i zarabiają kupę kasy, aby poczuć się lepiej i przyciągnąć do siebie innych ludzi. Ktoś inny zostaje politykiem. Nie mówię, że w tym wszystkim nie ma misji, bo można mieć super talent, zajawkę i zostać artystą. Ktoś może zostać politykiem i chcieć zmieniać świat, ale za tym na koniec idą też chęć bycia docenionym i zauważonym przez inne osoby. Ja w ten sposób podchodzę do tematu miłości. Myślę, że cały świat potrzebuje miłości, tylko środki czasami są nieadekwatne do tego, co chcielibyśmy osiągnąć. Wystarczyłoby, na przykład powiedzieć na głos czego potrzebujemy i czego szukamy, a niekoniecznie działać w zakamuflowany sposób, aby to uzyskać.

To miłość, a nie pieniądze kręcą światem.

Żaden sukces nie cieszy, jeżeli nie mamy z kim go celebrować.

Dokładnie tak jest. I co z tego, że wsiądziemy w super auto albo pojedziemy na extra wycieczkę i będziemy mieszkać w złotych komnatach. Wszyscy będą się nas bać, bo mamy władzę. Co z tego? To jedynie rodzi samotność, a jest ona przeciwieństwem miłości.

WdoWA – CAPTCHA (fatalne zauroczenie) – Video

Czy „HJM” jest w stu procentach autobiograficzna? Przeżyłaś wszystkie sytuacje opisane w utworach?

Nie przeżyłam jednego etapu, ale będę się tego trzymać, że nie powiem którego. Jest autobiograficzna, oczywiście lekko ubarwiona, bo to nie jest dosłownie tak, że jak się fatalnie zauroczyłam, to wysłałam komuś zdjęcie i ten ktoś zostawił to jako „wyświetlone”. Mogła to być inna sytuacja, na przykład brak odpowiedzi na smsa. Oczywiście to wszystko jest na podstawie moich doświadczeń, natomiast nie jest totalnie jeden do jednego. 

Czyli nie musimy się bać o życie prywatne WdoWy, wszystko w porządku i bez zmian? Bo zdrada i rozstanie na koniec mogą zasiać nutkę niepewności wśród fanów.

Tak, wszystko w porządku i nie zapowiada się na rozstanie, aczkolwiek rozstanie w swoim życiu też przeżyłam i było ono dramatyczne.

„Ktoś, kiedyś (Samotność)” i „Captcha (Fatalne zauroczenie)” brzmią jak diagnoza społeczności singli obecnych na Tinderze. Wnikliwa ocena wynika z obserwacji czy można było kiedyś spotkać Małgorzatę na Tinderze?

Byłam ostatnio na Tinderze. Po tym jak wybuchła wojna w Ukrainie, była akcja, aby dziewczyny logowały się na Tinderze, ustawiały swoją lokalizację jako Rosja i po zmatchowaniu z użytkownikami z tego kraju, pisały wiadomości obalające propagandę. Moja koleżanka, aktywistka poprosiła mnie, jako prawnika, żebym zainstalowała aplikację, przeczytała regulamin i sprawdziła czego nie można wysyłać, żeby nie zostać zablokowanym. Także zalogowałam się na Tinderze, nawet sobie trochę poswipe’owałam z ciekawości. Nie mam żadnych przemyśleń na ten temat, bo nigdy tego nie robiłam, nie byłam też na randce w ciemno, natomiast widziałam sporo opisów typu „nie szukam żony, bo już mam” i byłam w szoku, ale to, że coś nie mieści się w moich standardach nie znaczy, że nie jest to normą w innej przestrzeni. Nie wiem czy to pochwalam, niech każdy robi jak uważa i odpowiada sam za siebie. 

Bawisz się różnymi formami, sporo eksperymentujesz, „HJM” jest bardzo niejednorodna. W którym utworze czujesz się najlepiej?

W „Toaście (Miłość)”. Jest to utwór, który oddaje to co nagrałam na przestrzeni ostatnich kilku lat, ale nigdy nie opublikowałam. Podobam się sobie w takim klimacie i czuję się w nim bardzo dobrze. Równie dobrze czuję się w „Nie zwalniaj (Randka)”, bo lubię taką spokojną melorecytacje oraz w bonusowym tracku „Nie ma”, gdzie w moim przekonaniu nie można tego już nazwać rapem, jest to raczej spokojna melorecytacja. Trochę skrajnie, bo albo w super spokojnych albo super odjechanych. Najgorzej czuję się w utworach śpiewanych, bo nie umiem śpiewać i jeżeli nie ma wielu instrumentów dookoła to strasznie obnaża to moje braki. Jednak w „Tańczyć (Niebanalne Zauroczenie)”, czułam, że jest to kawałek bardzo radosny i trzeba go zaśpiewać. 

A który z utworów ma dla Ciebie największą wartość sentymentalną? Właśnie Toast (Miłość)”?

Nie, moim ulubionym kawałkiem z płyty jest bonus track „Nie ma”, który nie oddaje żadnej emocji, jest trochę podsumowaniem. Niech każdy sam oceni w jaki sposób podsumowuję całą płytę i całe uczucie miłości. Zdecydowanie największe emocje wiążę z kawałkiem „Nie ma”. 

Widać zdecydowaną różnicę między Twoją twórczością, a obecnym żeńskim mainstreamem, o którym rozmawiałyśmy. Mam wrażenie, że na obecnej płycie masz coś do przekazania, wychodzisz i robisz to w kulturalny, aczkolwiek nie pozostawiający złudzeń sposób. Nie ma w tym kontrowersji, przerysowania, skrajności. Nie boisz się, najprościej mówiąc, że to się po prostu nie sprzeda, bo obecni słuchacze są przyzwyczajeni do czegoś innego?

Nie, niczego się nie boję. Wyobrażam sobie, że w kawałku „Fendi (Sex)” mogłabym zrobić kontrowersyjny klip, w którym się wypinam i pewnie w jakiś sposób to zaciekawiłoby ludzi, ale patrząc na to co się dzieje – nie chcę aby to brzydko zabrzmiało –  mam poczucie, że ktoś musi zachować klasę. Kawałek o seksie jest na płycie i stanowi część koncepcji, jest nieodłącznym elementem bycia w relacji i wyjmowanie go jako singiel, mogłoby niepotrzebnie zaburzyć odbiór całej płyty. Nie boję się, bo jeśli ktoś przesłucha całą płytę, to będzie wiedział jaki był zamiar, a ja nie jestem i nigdy nie chciałam być twórcą tiktokowym. Nie mam w swoim życiu ani w swojej twórczości takiej potrzeby. Oczywiście im więcej osób docenia twórczość tym fajniej dla artysty, ale ja czuję się usatysfakcjonowana tym co mnie spotyka i poziomem docenienia, który otrzymuję od ludzi, którzy wiem, że są ze mną od wieków. Nie potrzebuję nawet być na żadnym świeczniku, ani tego „rapowego piekiełka”. Może to się zmieni, bo tylko krowa nie zmienia zdania i okaże się, że za trzy lata, rok lub nawet za miesiąc będę potrzebowała nagrać kąśliwy numer braggadocio, który będzie kontrowersyjny i wywoła piekiełko, ale aktualnie nie mam takiej potrzeby. Ostatnia sytuacja, która mnie spotkała, podczas nagrywania płyty z dziewczynami z WRR — totalnie niepotrzebny konflikt z Tede. Trochę to kontynuowałam, ale totalnie tego nie czułam, nie miałam na to ochoty, nie mam chęci być częścią tego krnąbrnego teatrzyku.

Wdowa
fot. @catchthemoment.

Długo musieliśmy czekać na nową płytę, mam wrażenie, że Twoje życie prywatne jest bardzo stabilne i normalne, ile w Twoim życiu na co dzień jest rapu? Robisz sobie od niego przerwy?

Nie, codziennie słucham muzyki, nie jest to tylko rap. Codziennie piszę albo staram się coś wymyślić, zbieram dużo inspiracji. Od mojej pierwszej płyty, niezmiennie przez cały czas czynnie pracuję w zawodzie, poza tym robię też dużo innych artystycznych rzeczy. Piszę piosenki dla innych wykonawców, maluję obrazy, piszę scenariusze, także ciężko jest mi znaleźć czas, aby każde z moich artystycznych przedsięwzięć było na full etat. Swoją kreatywną stronę traktuję jako odskocznię od bardzo uporządkowanego środowiska pracy. Do znalezienia czasu na napisanie płyty potrzebna jest spora determinacja oraz duża dawka kreatywnej mocy sprawczej, którą obecnie mam. Płyta z dziewczynami z WRR ją we mnie obudziła, bo rok który spędziłyśmy razem tworząc, wpłynął na mnie bardzo pozytywnie. 

Urodziłaś się z naturalnym talentem do pisania tekstów czy musiałaś odnaleźć to w sobie i wyszlifować tę umiejętność?

Nie wiem, czy można to nazwać talentem czy rzemiosłem. Zaczęłam pisać teksty na początku liceum, zainspirowana rapem i RnB, ponieważ mój starszy brat słuchał sporo rapu i rocka. Także inspirowałam się tym co przynosił na kasetach do domu. Natomiast już jako dorosła osoba odkryłam, że moja babcia pisała pamiętniki, które były napisane wierszem. Może jest w tym coś genetycznego, że potrzebuję pisać. Sprawia mi przyjemność, jak coś jest rymowane, chociaż nie tylko, bo pisząc opowiadanie czy scenariusz nie przeszkadza mi, że są one bez rymu. Jest we mnie wiele chęci do pisania, bardzo to lubię. 

Próbowałaś pisać wiersze, inspirując się pamiętnikami swojej babci?

Powiedziałam, że są pisane wierszem, bo po prostu się rymują, ale myślę, że nie mają one wiele wspólnego z poezją. Opisywała bardzo prozaiczne rzeczy, właściwie całe swoje życie. Bywają fragmenty bardziej poetyckie, ale jest to bardziej pisane po prostu rymem. Nie mam takiej zajawki, nie czuję się kompetentna do silenia się na poezję i wysublimowane metafory. Może kiedyś, ale nie uważam, żebym miała odpowiedni warsztat, aby to robić. 

Na zakończenie, zastanawiam się z jakimi odczuciami chciałabyś zostawić słuchaczy po przesłuchaniu „Historii Jednej Miłości”?

Mam nadzieję, że słuchacz uświadomi sobie, że to są tylko etapy, że można się na którymś zatrzymać, można pójść dalej, nawet jak się zabłądzi to cykl rozpocznie się od nowa i świat się nie kończy na jednej miłości. Po rozstaniu przychodzi samotność, po samotności może od razu przyjść fatalne lub niebanalne zauroczenie, szczęśliwe lub nieszczęśliwe, następnie będą seks i miłość, może być rutyna, a może jej nie być. Może zdarzyć się zdrada, ale wcale nie musi. Po rozstaniu mogą być powroty, nigdy nie wiadomo jak życie się potoczy. Zawsze jest coś dalej, nawet jak nam się nie wiedzie. Należy też pamiętać, że nawet jak wszystko idzie po naszej myśli, to sytuacja może nagle się odwrócić i przykładowo rutyna może doprowadzić do zdrady lub rozstania, ale jeżeli jest nam dobrze na pewnym etapie to należy to po prostu pielęgnować. 

Wszystko dzieje się po coś, tak samo jak fakt, że „Niegrzeczna” pojawiła się u Pezeta. Jednak na tamte czasy jego popularność była dużo większa niż Twoja, prawda?

Pewnie, że tak. Z perspektywy czasu jestem wdzięczna za tę sytuację. Mam bardzo dużo sytuacji w życiu, w których w pierwszym momencie myślę, że mam pecha, ale w perspektywie czasu okazuje się, że to było największe zbawienie. 

ZOBACZ TAKŻE NASZ WYWIAD: VKIE: „MUZA PEZETA NAUCZYŁA MNIE, ŻE W RAPIE TRZEBA BYĆ BEZPOŚREDNIM. NIE MA TUTAJ MIEJSCA NA MASKI, NA KREOWANIE POSTACI” — WYWIAD

Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.

fot. materiały prasowe

5 KOMENTARZE

  1. Niezła niezła ona jest chciałbym patrzeć jej w oczy gdy sika na mojego Wacka jak wale konia a ja jej sikać na odbyt i cycki finał na twarz trzymając mocno za włosy hihi

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię