Emocje po premierze „Buforu” Jana-rapowanie jeszcze nie opadły. Jest to album bardzo dojrzały, autorefleksyjny i intymny. Słuchając go, można wiele dowiedzieć się o Janku, a raczej już Janie, bo bez wątpienia podczas swojej dwuletniej, muzycznej przerwy wydoroślał. Pierwsze sygnały można było zauważyć już na Hotelu Maffija 2, gdzie nagrywał mocne zwrotki, momentami z nutą agresji, chcąc odciąć się od swojego dotychczasowego wizerunku ułożonego, nieco niedojrzałego idealisty z „Uśmiechu”.
Klipy do singli promujących wydawnictwo pokazywały podróż Janka w dalekie zakątki świata w poszukiwaniu siebie i zagłębieniu się w swojej duchowości. Każdy z nich wskazywał inny kierunek:
Północ: „Tryb samolotowy”, nakręcony na Islandii;
Wschód: „POŻYJEMY ZOBACZYMY”, zabrał nas do dwunastopiętrowca w stolicy Sri Lanki, w którym w 780. lokalach mieszka ponad tysiąc rodzin;
Południe: „Anioły” opowiadają historię Aliego zamieszkującego Tanzanię;
Zachód: „LAXJFK”, w tym celu Janek wraz z Kinnym Zimmerem wybrali się do Stanów Zjednoczonych.
Moją pierwszą myślą po obejrzeniu teledysków było, że już ktoś wcześniej to zrobił. Co prawda, na dużo większą skalę, ale już gdzieś słyszałam o podróży przez 70 krajów w poszukiwaniu siebie i inspiracji dla swojej twórczości.
Quebonafide, bo o nim mowa, w ciągu trzech lat odwiedził siedemdziesiąt krajów, a owocem jego imponującej podróży był album „Egzotyka”, wydany w 2017 roku. Klip do każdego z czternastu utworów powstał w innym kraju, niektóre teksty również powstawały w danych miejscach dzięki nieograniczonym przypływom inspiracji.
Kuba znacząco ułatwił nam zagłębienie się w temacie jego wędrówki dzięki wydaniu w 2019 roku książki „EGZOTYKA. QUEBONAFIDE. Wywiad — rzeka o podróży przez 70 krajów w rozmowie z Kubą Stemplowskim”. Oprócz faktycznego „Wywiadu-rzeki” pozwalającego czytelnikowi być częścią fantastycznych przygód wesołej ekipy, książka zawiera bardzo obszerną fotorelację, która jest dziełem Wojtka Koziary.
I w tym momencie nasuwa się pytanie: czy, aby zajrzeć w swoje wnętrze i zadbać o swój rozwój emocjonalny potrzebne są kosztowne wyprawy w tak dalekie zakątki? Choć nie o hajs tu chodzi, to sam Quebo przyznał: „Myślę, że budżet »Egzotyki« na pewno wyniósł sześć zer”.
Czy w takim razie, aby popracować nad rozwojem swojej inteligencji emocjonalnej, każdy z nas powinien napisać do Red Bulla z prośbą o finansowe wsparcie? Wydawać by się mogło, że w 2022 roku mamy wystarczający dostęp do edukacyjnych treści w różnorakiej formie, często darmowych. Dla bardziej zawziętych dostępny jest płatny content lub wizyty u terapeuty. Dlaczego więc raperzy potrzebują takiego rozmachu w poszukiwaniu siebie? Pierwszą myślą jest: bo to się po prostu sprzedaje. Ale czy oglądalibyśmy z pogardą teledysk do „Trybu samolotowego” lub „Zorzy”, gdyby były nakręcone na łódzkim czy gliwickim podwórku lub w szczecińskiej bramie zamiast na Islandii? Swoją drogą myślę, że teledysk w Sosnowcu byłby swego rodzaju egzotyką — miejscem do którego nie trafiła z kamerami nawet Martyna Wojciechowska, a Tanzanię, Indie czy Sri Lankę już widzieliśmy w jej reportażach.
Quebo swoją wypowiedź w książce zaczyna od słów:
„Jeszcze pięć lat temu byłem gościem, który rzadko wychodził z domu. Miałem poważny problem z tym, żeby się zmobilizować do spotkań ze światem. Wiedziałem, że poza ciemnościami jaskini znajduje się jakieś światło, ale nie znajdowałem motywacji, aby iść w jego stronę. Pod nosem było wszystko, czego potrzebował zaprogramowany na życie w niespełna pięćdziesięciotysięcznym mieście małolat: kilku przyjaciół od dziecka, betonowe boisko do gry w piłkę i parę pizzerii wystarczyło. Dopiero z czasem, jak zacząłem zarabiać pierwsze pieniądze z koncertów, moje ambicje zaczęły się zwiększać. Zwężyły się nogawki moich „baggy” jeansów, a poszerzały się perspektywy”.
W moim odczuciu jest to pewnego rodzaju popadanie ze skrajności w skrajność, namacalny dowód na potwierdzenie słów „szok, w milionera z kundla w rok”. Jeżeli naprawdę chcemy zastanowić się nad tym co siedzi w naszym środku nie potrzebujemy do tego jetlagu czy patrzenia na ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie, a jednocześnie umiejących cieszyć się z małych rzeczy, których my ludzie z krajów rozwiniętych nie doceniamy. Zupełnie inna perspektywa, zupełnie inne horyzonty, sytuacje nieporównywalne i w żaden sposób ze sobą niezwiązane.
Bardzo cenię obu artystów, ale myślę, że nie potrzebują poszukiwać inspiracji wśród ludzi niejako pokrzywdzonych przez los, którzy — podobnie jak my, nie mieli wpływu na to gdzie się urodzili, w jaki sposób potoczy się ich dalsze życie i jakie perspektywy znajdą na swej drodze. Wiele polskich rodzin żyje na granicy ubóstwa, jeżeli raperzy potrzebują czerpać inspiracje i radość z życia na podstawie kontrastów, wystarczy się wybrać na jedno z niestrzeżonych, zaniedbanych osiedli, które spotka się w każdym polskim mieście, a totalnym ekstremum byłby wyjazd na prawdziwą, polską wieś, oddaloną od najbliższego większego miasta o x kilometrów. Choć w takich miejscach krowy może nie są święte jak w Indiach, to jestem prawie pewna, że wyglądają bardzo podobnie.
Co skłoniło Jana do podróżowania — nie wiemy, natomiast w przypadku Kuby sprawa jest dużo jaśniejsza, po prostu oddajmy mu głos:
„Wydaje mi się, że koncertowanie zaraziło mnie ciekawością świata, chęcią poszukiwania nowych wrażeń, obrazów […]
[…] W podróżach zaczynasz widzieć coraz więcej — po „Eklektyce” zjeździliśmy Polskę wzdłuż i wszerz. Po pierwszych trasach czułem się wciąż głodny nowych doznań. Jak się pracuje twórczo, to bodźce są bardzo potrzebne. Im więcej widzisz, w im większej liczbie miejsc bywasz, tym więcej masz inspiracji. Przybywa weny, punktów odniesienia. Naraz poczułem, że chcę doświadczyć jeszcze więcej”.
Co Quebonafide zyskał dzięki swojej podróży po siedemdziesięciu krajach w ciągu zaledwie trzech lat?
„Mentalnie z pewnością się postrzałem — dojrzałem, na pewne rzeczy te przygody otworzyły mi oczy. Dużo mniej się przejmuję drobiazgami, bo zdaję sobie sprawę, że skala marzeń jest zawsze różna — ludzie mają odmienne definicje potrzeb […]
[…] Dzięki podróżom wiem, że nie wolno zapomnieć o tym, że z chęcią bogactwa można przeszarżować; że niektóre rzeczy są kompletnie zbędne”.
Bez wątpienia jestem ogromną zwolenniczką zwiedzania świata, jedyne co lekko mnie uwiera w narracji obu artystów, to fakt, że potrzebowali aż tak silnych bodźców, aby rozpocząć pracę nad sobą. Nie jestem od oceniania ich postawy, bo jeżeli im się przysłużyła to była jak najbardziej słuszna. My słuchacze również na tym skorzystaliśmy, bo dzięki temu dostaliśmy dwa świetne i bardzo wartościowe albumy. Być może w tym szaleństwie tkwi metoda?
Najlepszym podsumowaniem będą słowa Que:
„Co jeszcze dał mi ten album? Doświadczenie — ogólne, życiowe, ale i szczegółowe, namacalne doświadczenie piękna, brudu, brzydoty, wstrętu. Masę inspiracji, nowych znajomości. I coś, czego nie da się zmierzyć i zastąpić żadną kasą — całą gamę przeżyć, które do momentu, aż zamknę oczy będą siedzieć z tyłu mojej głowy”.
SPRAWDŹ RÓWNIEŻ NASZ WYWIAD: „MOGĘ POWIEDZIEĆ Z DUŻĄ ŚWIADOMOŚCIĄ, ŻE NA TEN MOMENT JESTEM SPEŁNIONY I BĘDĘ PRACOWAŁ NA TO UCZUCIE DALEJ… SORRY, JESTEM ZASPOKOJONY.” — WYWIAD Z PRZYŁU
Cała rapgra w jednym miejscu. Obserwuj nas także na – Google News.
fot. Piotr Pytel/Wojciech Koziara