BUMP’12 nadzieją polskiego podziemia?

Freak Fight

fot. BUMP’12

Kondycja polskiego podziemia w ostatnich latach pozostawia wiele do życzenia. Lata świetności, gdy można było dumnie rzucać wersy typu: „Podziemie j*bie mainstream”, raczej już za nami.

Brudne Serca, Na Pół Etatu, Rap Addix to były składy, których słuchało się z dumą i tą szczeniacką „wyższością”. Przeciętny słuchacz ich nie znał, a sami artyści prezentowali lepszy poziom muzyczny niż większość ówczesnego mainu.

Nawet potem, po boomie, który można datować na „po premierze Jesteś Bogiem„, działały i rozwijały się, swoim tempem takie składy jak: SB Maffija czy wcześniej wspomniany, reaktywowany w większym gronie Rap Addix. Weszło także młodsze pokolenie, z czymś świeżym: Thirdeye, Palewave czy artyści skupieni wokół Lekter Records. Ci pierwsi zmienili się w największą wytwórnię w kraju, a reszta zniknęła. Okej może kanał Thirdeye coś tam jeszcze działa, ale od kiedy Zdechły Osa jest w Warner Music, ktoś tam jeszcze zagląda?

Gdzie są następcy? Czy to oznacza, że nie mamy obecnie talentów? Niekoniecznie, kiedyś, żeby być zauważonym, trzeba było wydać kilka płyt, dziś wystarczy, uwaga – jeden singiel. Nie trzeba szukać daleko – doskonale widać to na przykładzie FukaJa, Szczyla, Young Leosi czy Oliwki Brazil. Tej ostatniej lada moment może stuknąć milion słuchaczy na Spotify. Przypominam, że całkiem niedawno do tej granicy doszli Quebonafide i Taco Hemingway – najpopularniejsi ówcześnie raperzy w kraju, którzy zapracowali na taki wyniki latami pracy i niemałą dyskografią. Dziś, ta dziewczyna robi to samo, po wydaniu trzech gościnnych zwrotek i dwóch solowych singlach.

ZOBACZ TAKŻE MÓJ FELIETON: JAK WIELE JESTEŚMY W STANIE WYBACZYĆ ARTYSTOM?

Doszliśmy do sytuacji, gdzie podziemie robi małe wyświetlenia, bo po prostu swoimi umiejętnościami nie zasługują na więcej lub tak szybko łapią hype, że ciężko ich już traktować w ramach tego „underu”.

BUMP’12 nadzieją polskiego podziemia?

Gdzieś tam w odmętach przeciętności, znajduje się jednak kolektyw BUMP’12, który działa sobie od lat i skupia kilku artystów, na których warto zwrócić uwagę. Są to materiały jakościowe, warte sprawdzenia, które jednak, co dziwne – nie robią wybitnych wyświetleń.

W samym 2021 roku dostaliśmy tam świetne „YUPPIE” od Barto Katta. „Start EP” Marko Tadeusza, który podsyłał mi swoje demówki i którego pozdrawiam i polecam, bo czuję w nim następstwo „starego Otsochodzi” i jego luzaków z Soundclouda. Dawid Borysiewicz wydał „Caliphoria EP” na bitach RTN’a – materiał, który mieliśmy okazję objąć patronatem jako rapowo.pl. SYDOZ, którego pewni słuchacze, mogli poznać, po gościnnej wrzutce na kanale JWP CREW, wydał swój debiut – „Wandalizm Elementem Kultury”. Natomiast najświeższą rzeczą spod szyldu BUMP’12, bo wydaną na początku grudnia – jest płyta „ALL.Most mixtape” od Peepza.

Podbiłem do ojców założycieli kolektywu, czyli do Barto Katta i Peepza z pulą pytań, aby dowiedzieć się więcej o ich działalności i planach.

CEJOT JOT: Jak na siebie trafiliście?

Barto Katt: Wszystko zaczęło się, kiedy ja skończyłem swój album „Rookie”, a Michał (Peepz) przyjechał ze Szkocji. Ja wtedy byłem akurat w UK na saksach, ale już wtedy mu informowałem, że tylko kiedy wrócimy po wakacjach, zaczynamy koncertowanie i zaproponowałem Peepzowi, żeby został moim hypemanem. Tak na prawdę nie wiedziałem, jak to zorganizować, ale miałem przeczucie, że zaczniemy pykać koncerty i tak właśnie było – zjechaliśmy praktycznie całą trasę, grając supporty u Guziora. Nie znaliśmy się jakoś mocno, ale jak już przy tym jesteśmy to… poznaliśmy się bodajże na melanżu, rok przed graniem koncertów? To było chyba na jakimś melanżu, tak szczerze k*rwa, nie pamiętam, ale jestem pewny, że przecięliśmy się na jakimś melanżu w Żorach.

Peepz: Bartka poznałem około 2014 roku, kiedy był na etapie tworzenia „Rookie”, a sam BUMP’12 był pomysłem, który dopiero rozwijał się w naszych głowach. Rok później powstało studio u mnie w pokoju i tam zaczęliśmy razem tworzyć muzykę i podwaliny pod nasz kolektyw.

CEJOT JOT: Jak wasza znajomość przerodziła się w powstanie BUMP’12?

Barto Katt: Wiem, że Michałek słuchał wcześniej moich bitów, a ja znałem się z resztą naszej ekipy. Nawet zrobiliśmy razem projekt, plus jeszcze dwóch ziomków, ale na szczęście był to projekt, tylko do szuflady. Słuchając teraz tych numerów, mamy zawsze cringe max (śmiech). Ja nagrywałem „Rookie” u swojego ziomka w studio, który miał w pokoju u Kamgura (pozdro!). Niestety, ziomek poszedł za hajsem i także wyjechał za granice tylko, nie tak jak my na kilka miesięcy, bo teraz go nie ma w kraju.

Poruszyłem ten temat, bo jest to chyba gwóźdź. Chodzi o to, że nie miałem już studia, a chciałem nagrywać kolejną płytę. Odezwałem się do Michała i postanowiliśmy zrobić w jego wielkim (serio wielkim) pokoju studio. Na samym początku ziomal zrobił nam panele akustyczne i nagrywaliśmy w sześciokącie złożonym z tych panelków, ale po czasie zdecydowaliśmy się na pójście krok dalej – ścianę działową. Pokój jest dość wielki, w sumie większy niż niejedna kawalerka w Warszawie, zatem podzieliliśmy go na pół – reżyserkę i pomieszczenie do nagrywania wokali. W tym momencie wszystko się zaczęło i toczy się do dziś, a samo studio jest na prawdę w wysokim standardzie. 

Peepz: BUMP’12 powstał jako naturalna wypadkowa tego, co robiliśmy w gronie ziomów. Z tym samym przelotem muzycznym i życiowym.

Barto Katt: Wiedziałem, co się kroi w Lekter Records. Po wypuszczeniu swojego debiutu dostawałem kilka innych opcji wydawniczych, ale coś mnie tchnęło, by założyć własny kanał, własną społeczność. Kierował mną przede wszystkim hip-hop, jestem tego pewny. Chciałem stworzyć miejsce, w którym ludzie będą ze sobą rozmawiać i razem pracować. Razem chodzić na melanże czy nawet walić zgon na kacu z rana po koncercie – BUMP’12. Stało się – wrzuciłem na swój kanał „Super kuxwo” – nie mówiłem o tym Michałowi, był już po prostu na „gotowe”, wrzuciłem swój numer, wytłumaczyłem, o co chodzi – on to uszanował i nawet nie zmienialiśmy nazwy, co więcej, bardzo mu się spodobała. Co jak co, uważamy, że razem to założyliśmy i razem się tym „opiekujemy”.

CEJOT JOT: Was dwóch można uznać za założycieli BUMP’12?

Peepz: Kolektyw od początku współtworzymy z Barto i Nawajem, ale też z bardzo bliskim nam Łukaszem Rawskim, który należy do rodziny BUMP’12. Oprócz tego wszyscy artyści są aktywni, jeśli chodzi o działalność na rzecz kolektywu. Działamy jak maszyna z wieloma trybikami.

Barto Katt: Nawaj to tak naprawdę, jest trzecim trzonem tego drzewa. Mimo wielu kilometrów od nas pomagał nam zawsze w tym przedsięwzięciu. Co więcej, jest autorem naszego drugiego logotypu „throw-bUmP”. Z resztą dalej tworzymy nasz LP – „NOBOPOCO” oraz jego kolejne solo LP na moich bitach, a sam Mateusz, mimo Babilonu prężnie idzie z nami po swoje. Do założycieli dodam jeszcze Łukasza Rawskiego – pismak z Żor, a dokładnie okolic, oraz pasjonat Three Six Mafii, ale przed wszystkim nasz dobry ziomal, który zawsze w nas wierzy i pomaga od samego początku. Tak właśnie powstał BUMP w streszczeniu. Geneza dwunastki zawsze będzie owiana intrygą. 

CEJOT JOT: jacy byli pierwsi artyści, których przyjęliście pod swoje skrzydła?

Barto Katt: Można powiedzieć, że pierwszymi graczami, których wydaliśmy na fizyku CD, był Tommy Wersety oraz Yogi czyli duet MC/producent – Nagłośnienie. Pamiętam, że pokazał mi ich ziomek z mojej grupy CUT12KLIKA na FB. Był to Dominik, który napisał do mnie wiadomość typu „Słuchaj mam tutaj takich blablabla”, ja zaciekawiony sprawdziłem to i postanowiłem, że lecimy z tym, zdolni chłopcy. To był chrzest. Bardzo się cieszyliśmy z Michałem, kiedy zapukał do nas kurier ze stoma sztukami płyt „Zły obywatel”, popatrzyliśmy na siebie i stwierdziliśmy „Kurde stary, jesteśmy już chyba wytwórnią”. Nabraliśmy pewności siebie i postanowiliśmy cisnąć dalej. Po jakimś czasie pojawił się drugi zdolny ziomek – Dawid Borysiewicz, zdolny a przede wszystkim pracowity. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że chłop jest najbardziej owocny i cały czas czuć w nim zajawkę.

CEJOT JOT: Kogo jeszcze można uznać za „pionierów”?

Barto Katt: Kobyłę. Paweł jest z mojego rodzinnego miasta Jastrzębie-Zdrój. Mimo iż, bujam się cały czas na Żorach, znałem jego rzeczy. Wiadomo małe miasto, każdy zna każdego. Jak mam być szczery, w gimnazjum mi się jego rzeczy nie podobały, ale to chyba przez szczeniacką zazdrość. Zresztą, ja w gimnazjum byłem jeszcze rycerzem truskulu (śmiech). Anyway – Kobyła odezwał się z pytaniem, czy może coś u nas wrzucić. Przyjechał do mnie pod klatkę, zaprosił do swojej gabloty i puścił mi swój materiał „Class”. Ja mówię „Chłopie, k*rwa pewnie!”. Pamiętam, że bardzo się podjarałem jego EP, a on podjarał się tym, że może do nas dołączyć. I tak to się rozwijało, z każdym miesiącem i rokiem. Tutaj wydaliśmy w roku trzy płyty, w następnym cztery, potem poszły ode mnie „Sztuczne Kwiaty”. Przybyło 5K subów, więcej papierów – mamy własną dystrybucję cyfrową. Jakoś to idzie. Cały czas się nie poddajemy, mimo że już kilka razy powątpiewałem w ten interes, ale nie ma co się łamać – nie od razu Rzym zbudowano, a rap to nie zając. Myślimy teraz o rozwoju.

CEJOT JOT: A co z nowymi twarzami, takimi jak SYDOZ czy Marko Tadeusz?

Barto Katt: „Bumpersy” – potocznie, najmłodsi w ekipie. Może zacznę od Sydoza. Z Gabrysiem znaliśmy się oczywiście już od dawna, ponieważ był młodszym bratem naszych ziomków w lokalnej ekipie. Kiedy miałem 17 lat i chodziłem na pierwsze melanże z ziomami, on miał zaledwie – 13 i był z tyłu. Jakby czekał tylko, aż podrośnie i do nas dołączy, ale już wtedy ogarniał o co biega. Wiedział, że chce się zająć rapem. Patrzył się na środowisko swojego osiedla – na nas, a szczególnie na swojego brata – Breda Bue – producenta, który w większość wyprodukował mu bity na jego debiut „WEK”. Nigdy nie zapomnę tego, jak przyszedł do mnie pierwszy raz, o 3.00 w nocy wybierać bity. Potem jakoś to poszło, dołączył do ekipy lokalnej i bumpowej i dalej się trzymamy razem. Osobiście uważam, że właśnie ten album jest naszym pierwszym „wielkim/małym” sukcesem. I jak widać pierwszym SOLD OUTEM… Taka ciekawostka – gdybyście usłyszeli, jak to brzmiało pierwotnie… (śmiech). Dopiero zobaczycie, jak Gabryś wleci „wysoko” z nowym materiałem.  

Peepz: Tych trybików jest coraz więcej, czasem znajdujemy ich sami w Internecie, a czasem jest to poprzez wysłanie demo, do czego zachęcam.

Barto Katt: Teo oraz Marko Tadeusz wysłali do nas demo i od razu z Michałem stwierdziliśmy, że to są właśnie te małolaty, które ogarniają wajb i „będzie z tej mąki chleb”.  Wiele osób podsyła do nas demo, ale raczej większość, to niestety nie nasz wajb, a przede wszystkim bardzo niski level. Co więcej, zdarzyło nam się kilka razy „ominąć” i olać pewnych graczy, którzy właśnie teraz zgarniają dla siebie miliony wyświetleń w wielkich wytwórniach. Bywa i tak, nie przewidzimy wszystkiego. Zachęcamy do podesłania demo, ale prosimy o pewność swoich skillsów.

CEJOT JOT: Jak widzicie przyszłość BUMP’ 12?

Peepz: Przyszłość coraz jaśniej się maluje przed naszym kolektywem, bo coraz lepiej wychodzą nam rzeczy, które kiedyś po prostu były dla nas nowością. Chcemy przede wszystkim promować dobrą muzykę, a porównania do wytwórni TDE tylko nam schlebiają i dają sygnał, że idziemy z tym w dobrym kierunku. Od strony zaplecza też wygląda to dużo lepiej, niż chociażby rok temu, a jak widać mamy nosa do nowych zawodników, więc chcemy dać im realny powód, dlaczego powinni pozostać w BUMPIE, aniżeli iść do wielkiej wytwórni.

Barto Katt: Od prawie półtora roku tworzymy mikstejp. Z początku większość chłopaków do nas wpadła do studia, bo mieliśmy całą chatę wolną dla siebie w wakacje i wiadomo, grill melanż na przemian ze studiem – właśnie to jest to, co wspominałem na początku (śmiech). Super ten czas wspominam, a sam mikstejp już jest na ukończeniu. Były założyciel Lekter Records zawsze mówił, że jako Lekter byliśmy *”Ajaxem Amsterdam”. Jak widać, jego Ajax się rozpadł, a ja kontynuuję jego myśl i „nasz” ciągle próbuje się przebić do Ligi Mistrzów. Czy jesteśmy teraz na poziomie „Ajaxu”? Tak, jesteśmy. Rok temu byłem pewny, że jesteśmy takimi „Young Boysami” czy „Anderlechtem” (śmiech). Wierzę w naszą ekipę i nie będę zły, jak ktoś wystrzeli i zacznie zgarniać złote płyty w wielkich majorsowych wytwórniach, wręcz przeciwnie – będę dumny i pewny, że i tak mimo wszystko, ten ktoś będzie pamiętał gdzie i z kim rozpoczął swoją przygodę. Nie będę ukrywał, jestem przygotowany na takie sytuacje, ale wiem jedno – przyszłość to przyszłość, lecz naszym celem jest właśnie to, aby nikt nie myślał o tym, by wystrzelić gdzieś dalej, na głęboką wodę, ponieważ to właśnie u nas, będzie dryfował po jeszcze większych oceanach. Dzięki! 

*Ajax Amsterdam to klub znany ze świetnej akademii i wyłapywania wielu, młodych talentów piłkarskich

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię

fot. BUMP’12

Kondycja polskiego podziemia w ostatnich latach pozostawia wiele do życzenia. Lata świetności, gdy można było dumnie rzucać wersy typu: „Podziemie j*bie mainstream”, raczej już za nami.

Brudne Serca, Na Pół Etatu, Rap Addix to były składy, których słuchało się z dumą i tą szczeniacką „wyższością”. Przeciętny słuchacz ich nie znał, a sami artyści prezentowali lepszy poziom muzyczny niż większość ówczesnego mainu.

Nawet potem, po boomie, który można datować na „po premierze Jesteś Bogiem„, działały i rozwijały się, swoim tempem takie składy jak: SB Maffija czy wcześniej wspomniany, reaktywowany w większym gronie Rap Addix. Weszło także młodsze pokolenie, z czymś świeżym: Thirdeye, Palewave czy artyści skupieni wokół Lekter Records. Ci pierwsi zmienili się w największą wytwórnię w kraju, a reszta zniknęła. Okej może kanał Thirdeye coś tam jeszcze działa, ale od kiedy Zdechły Osa jest w Warner Music, ktoś tam jeszcze zagląda?

Gdzie są następcy? Czy to oznacza, że nie mamy obecnie talentów? Niekoniecznie, kiedyś, żeby być zauważonym, trzeba było wydać kilka płyt, dziś wystarczy, uwaga – jeden singiel. Nie trzeba szukać daleko – doskonale widać to na przykładzie FukaJa, Szczyla, Young Leosi czy Oliwki Brazil. Tej ostatniej lada moment może stuknąć milion słuchaczy na Spotify. Przypominam, że całkiem niedawno do tej granicy doszli Quebonafide i Taco Hemingway – najpopularniejsi ówcześnie raperzy w kraju, którzy zapracowali na taki wyniki latami pracy i niemałą dyskografią. Dziś, ta dziewczyna robi to samo, po wydaniu trzech gościnnych zwrotek i dwóch solowych singlach.

ZOBACZ TAKŻE MÓJ FELIETON: JAK WIELE JESTEŚMY W STANIE WYBACZYĆ ARTYSTOM?

Doszliśmy do sytuacji, gdzie podziemie robi małe wyświetlenia, bo po prostu swoimi umiejętnościami nie zasługują na więcej lub tak szybko łapią hype, że ciężko ich już traktować w ramach tego „underu”.

BUMP’12 nadzieją polskiego podziemia?

Gdzieś tam w odmętach przeciętności, znajduje się jednak kolektyw BUMP’12, który działa sobie od lat i skupia kilku artystów, na których warto zwrócić uwagę. Są to materiały jakościowe, warte sprawdzenia, które jednak, co dziwne – nie robią wybitnych wyświetleń.

W samym 2021 roku dostaliśmy tam świetne „YUPPIE” od Barto Katta. „Start EP” Marko Tadeusza, który podsyłał mi swoje demówki i którego pozdrawiam i polecam, bo czuję w nim następstwo „starego Otsochodzi” i jego luzaków z Soundclouda. Dawid Borysiewicz wydał „Caliphoria EP” na bitach RTN’a – materiał, który mieliśmy okazję objąć patronatem jako rapowo.pl. SYDOZ, którego pewni słuchacze, mogli poznać, po gościnnej wrzutce na kanale JWP CREW, wydał swój debiut – „Wandalizm Elementem Kultury”. Natomiast najświeższą rzeczą spod szyldu BUMP’12, bo wydaną na początku grudnia – jest płyta „ALL.Most mixtape” od Peepza.

Podbiłem do ojców założycieli kolektywu, czyli do Barto Katta i Peepza z pulą pytań, aby dowiedzieć się więcej o ich działalności i planach.

CEJOT JOT: Jak na siebie trafiliście?

Barto Katt: Wszystko zaczęło się, kiedy ja skończyłem swój album „Rookie”, a Michał (Peepz) przyjechał ze Szkocji. Ja wtedy byłem akurat w UK na saksach, ale już wtedy mu informowałem, że tylko kiedy wrócimy po wakacjach, zaczynamy koncertowanie i zaproponowałem Peepzowi, żeby został moim hypemanem. Tak na prawdę nie wiedziałem, jak to zorganizować, ale miałem przeczucie, że zaczniemy pykać koncerty i tak właśnie było – zjechaliśmy praktycznie całą trasę, grając supporty u Guziora. Nie znaliśmy się jakoś mocno, ale jak już przy tym jesteśmy to… poznaliśmy się bodajże na melanżu, rok przed graniem koncertów? To było chyba na jakimś melanżu, tak szczerze k*rwa, nie pamiętam, ale jestem pewny, że przecięliśmy się na jakimś melanżu w Żorach.

Peepz: Bartka poznałem około 2014 roku, kiedy był na etapie tworzenia „Rookie”, a sam BUMP’12 był pomysłem, który dopiero rozwijał się w naszych głowach. Rok później powstało studio u mnie w pokoju i tam zaczęliśmy razem tworzyć muzykę i podwaliny pod nasz kolektyw.

CEJOT JOT: Jak wasza znajomość przerodziła się w powstanie BUMP’12?

Barto Katt: Wiem, że Michałek słuchał wcześniej moich bitów, a ja znałem się z resztą naszej ekipy. Nawet zrobiliśmy razem projekt, plus jeszcze dwóch ziomków, ale na szczęście był to projekt, tylko do szuflady. Słuchając teraz tych numerów, mamy zawsze cringe max (śmiech). Ja nagrywałem „Rookie” u swojego ziomka w studio, który miał w pokoju u Kamgura (pozdro!). Niestety, ziomek poszedł za hajsem i także wyjechał za granice tylko, nie tak jak my na kilka miesięcy, bo teraz go nie ma w kraju.

Poruszyłem ten temat, bo jest to chyba gwóźdź. Chodzi o to, że nie miałem już studia, a chciałem nagrywać kolejną płytę. Odezwałem się do Michała i postanowiliśmy zrobić w jego wielkim (serio wielkim) pokoju studio. Na samym początku ziomal zrobił nam panele akustyczne i nagrywaliśmy w sześciokącie złożonym z tych panelków, ale po czasie zdecydowaliśmy się na pójście krok dalej – ścianę działową. Pokój jest dość wielki, w sumie większy niż niejedna kawalerka w Warszawie, zatem podzieliliśmy go na pół – reżyserkę i pomieszczenie do nagrywania wokali. W tym momencie wszystko się zaczęło i toczy się do dziś, a samo studio jest na prawdę w wysokim standardzie. 

Peepz: BUMP’12 powstał jako naturalna wypadkowa tego, co robiliśmy w gronie ziomów. Z tym samym przelotem muzycznym i życiowym.

Barto Katt: Wiedziałem, co się kroi w Lekter Records. Po wypuszczeniu swojego debiutu dostawałem kilka innych opcji wydawniczych, ale coś mnie tchnęło, by założyć własny kanał, własną społeczność. Kierował mną przede wszystkim hip-hop, jestem tego pewny. Chciałem stworzyć miejsce, w którym ludzie będą ze sobą rozmawiać i razem pracować. Razem chodzić na melanże czy nawet walić zgon na kacu z rana po koncercie – BUMP’12. Stało się – wrzuciłem na swój kanał „Super kuxwo” – nie mówiłem o tym Michałowi, był już po prostu na „gotowe”, wrzuciłem swój numer, wytłumaczyłem, o co chodzi – on to uszanował i nawet nie zmienialiśmy nazwy, co więcej, bardzo mu się spodobała. Co jak co, uważamy, że razem to założyliśmy i razem się tym „opiekujemy”.

CEJOT JOT: Was dwóch można uznać za założycieli BUMP’12?

Peepz: Kolektyw od początku współtworzymy z Barto i Nawajem, ale też z bardzo bliskim nam Łukaszem Rawskim, który należy do rodziny BUMP’12. Oprócz tego wszyscy artyści są aktywni, jeśli chodzi o działalność na rzecz kolektywu. Działamy jak maszyna z wieloma trybikami.

Barto Katt: Nawaj to tak naprawdę, jest trzecim trzonem tego drzewa. Mimo wielu kilometrów od nas pomagał nam zawsze w tym przedsięwzięciu. Co więcej, jest autorem naszego drugiego logotypu „throw-bUmP”. Z resztą dalej tworzymy nasz LP – „NOBOPOCO” oraz jego kolejne solo LP na moich bitach, a sam Mateusz, mimo Babilonu prężnie idzie z nami po swoje. Do założycieli dodam jeszcze Łukasza Rawskiego – pismak z Żor, a dokładnie okolic, oraz pasjonat Three Six Mafii, ale przed wszystkim nasz dobry ziomal, który zawsze w nas wierzy i pomaga od samego początku. Tak właśnie powstał BUMP w streszczeniu. Geneza dwunastki zawsze będzie owiana intrygą. 

CEJOT JOT: jacy byli pierwsi artyści, których przyjęliście pod swoje skrzydła?

Barto Katt: Można powiedzieć, że pierwszymi graczami, których wydaliśmy na fizyku CD, był Tommy Wersety oraz Yogi czyli duet MC/producent – Nagłośnienie. Pamiętam, że pokazał mi ich ziomek z mojej grupy CUT12KLIKA na FB. Był to Dominik, który napisał do mnie wiadomość typu „Słuchaj mam tutaj takich blablabla”, ja zaciekawiony sprawdziłem to i postanowiłem, że lecimy z tym, zdolni chłopcy. To był chrzest. Bardzo się cieszyliśmy z Michałem, kiedy zapukał do nas kurier ze stoma sztukami płyt „Zły obywatel”, popatrzyliśmy na siebie i stwierdziliśmy „Kurde stary, jesteśmy już chyba wytwórnią”. Nabraliśmy pewności siebie i postanowiliśmy cisnąć dalej. Po jakimś czasie pojawił się drugi zdolny ziomek – Dawid Borysiewicz, zdolny a przede wszystkim pracowity. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że chłop jest najbardziej owocny i cały czas czuć w nim zajawkę.

CEJOT JOT: Kogo jeszcze można uznać za „pionierów”?

Barto Katt: Kobyłę. Paweł jest z mojego rodzinnego miasta Jastrzębie-Zdrój. Mimo iż, bujam się cały czas na Żorach, znałem jego rzeczy. Wiadomo małe miasto, każdy zna każdego. Jak mam być szczery, w gimnazjum mi się jego rzeczy nie podobały, ale to chyba przez szczeniacką zazdrość. Zresztą, ja w gimnazjum byłem jeszcze rycerzem truskulu (śmiech). Anyway – Kobyła odezwał się z pytaniem, czy może coś u nas wrzucić. Przyjechał do mnie pod klatkę, zaprosił do swojej gabloty i puścił mi swój materiał „Class”. Ja mówię „Chłopie, k*rwa pewnie!”. Pamiętam, że bardzo się podjarałem jego EP, a on podjarał się tym, że może do nas dołączyć. I tak to się rozwijało, z każdym miesiącem i rokiem. Tutaj wydaliśmy w roku trzy płyty, w następnym cztery, potem poszły ode mnie „Sztuczne Kwiaty”. Przybyło 5K subów, więcej papierów – mamy własną dystrybucję cyfrową. Jakoś to idzie. Cały czas się nie poddajemy, mimo że już kilka razy powątpiewałem w ten interes, ale nie ma co się łamać – nie od razu Rzym zbudowano, a rap to nie zając. Myślimy teraz o rozwoju.

CEJOT JOT: A co z nowymi twarzami, takimi jak SYDOZ czy Marko Tadeusz?

Barto Katt: „Bumpersy” – potocznie, najmłodsi w ekipie. Może zacznę od Sydoza. Z Gabrysiem znaliśmy się oczywiście już od dawna, ponieważ był młodszym bratem naszych ziomków w lokalnej ekipie. Kiedy miałem 17 lat i chodziłem na pierwsze melanże z ziomami, on miał zaledwie – 13 i był z tyłu. Jakby czekał tylko, aż podrośnie i do nas dołączy, ale już wtedy ogarniał o co biega. Wiedział, że chce się zająć rapem. Patrzył się na środowisko swojego osiedla – na nas, a szczególnie na swojego brata – Breda Bue – producenta, który w większość wyprodukował mu bity na jego debiut „WEK”. Nigdy nie zapomnę tego, jak przyszedł do mnie pierwszy raz, o 3.00 w nocy wybierać bity. Potem jakoś to poszło, dołączył do ekipy lokalnej i bumpowej i dalej się trzymamy razem. Osobiście uważam, że właśnie ten album jest naszym pierwszym „wielkim/małym” sukcesem. I jak widać pierwszym SOLD OUTEM… Taka ciekawostka – gdybyście usłyszeli, jak to brzmiało pierwotnie… (śmiech). Dopiero zobaczycie, jak Gabryś wleci „wysoko” z nowym materiałem.  

Peepz: Tych trybików jest coraz więcej, czasem znajdujemy ich sami w Internecie, a czasem jest to poprzez wysłanie demo, do czego zachęcam.

Barto Katt: Teo oraz Marko Tadeusz wysłali do nas demo i od razu z Michałem stwierdziliśmy, że to są właśnie te małolaty, które ogarniają wajb i „będzie z tej mąki chleb”.  Wiele osób podsyła do nas demo, ale raczej większość, to niestety nie nasz wajb, a przede wszystkim bardzo niski level. Co więcej, zdarzyło nam się kilka razy „ominąć” i olać pewnych graczy, którzy właśnie teraz zgarniają dla siebie miliony wyświetleń w wielkich wytwórniach. Bywa i tak, nie przewidzimy wszystkiego. Zachęcamy do podesłania demo, ale prosimy o pewność swoich skillsów.

CEJOT JOT: Jak widzicie przyszłość BUMP’ 12?

Peepz: Przyszłość coraz jaśniej się maluje przed naszym kolektywem, bo coraz lepiej wychodzą nam rzeczy, które kiedyś po prostu były dla nas nowością. Chcemy przede wszystkim promować dobrą muzykę, a porównania do wytwórni TDE tylko nam schlebiają i dają sygnał, że idziemy z tym w dobrym kierunku. Od strony zaplecza też wygląda to dużo lepiej, niż chociażby rok temu, a jak widać mamy nosa do nowych zawodników, więc chcemy dać im realny powód, dlaczego powinni pozostać w BUMPIE, aniżeli iść do wielkiej wytwórni.

Barto Katt: Od prawie półtora roku tworzymy mikstejp. Z początku większość chłopaków do nas wpadła do studia, bo mieliśmy całą chatę wolną dla siebie w wakacje i wiadomo, grill melanż na przemian ze studiem – właśnie to jest to, co wspominałem na początku (śmiech). Super ten czas wspominam, a sam mikstejp już jest na ukończeniu. Były założyciel Lekter Records zawsze mówił, że jako Lekter byliśmy *”Ajaxem Amsterdam”. Jak widać, jego Ajax się rozpadł, a ja kontynuuję jego myśl i „nasz” ciągle próbuje się przebić do Ligi Mistrzów. Czy jesteśmy teraz na poziomie „Ajaxu”? Tak, jesteśmy. Rok temu byłem pewny, że jesteśmy takimi „Young Boysami” czy „Anderlechtem” (śmiech). Wierzę w naszą ekipę i nie będę zły, jak ktoś wystrzeli i zacznie zgarniać złote płyty w wielkich majorsowych wytwórniach, wręcz przeciwnie – będę dumny i pewny, że i tak mimo wszystko, ten ktoś będzie pamiętał gdzie i z kim rozpoczął swoją przygodę. Nie będę ukrywał, jestem przygotowany na takie sytuacje, ale wiem jedno – przyszłość to przyszłość, lecz naszym celem jest właśnie to, aby nikt nie myślał o tym, by wystrzelić gdzieś dalej, na głęboką wodę, ponieważ to właśnie u nas, będzie dryfował po jeszcze większych oceanach. Dzięki! 

*Ajax Amsterdam to klub znany ze świetnej akademii i wyłapywania wielu, młodych talentów piłkarskich

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Napisz swój komentarz!
Podaj swoje imię