fot. ig. @wojtekkoziara
„Egzotyka„, bo to właśnie o niej mowa. Album dopracowany do perfekcji, na którym znajdziemy numery od tych poruszających ważne społeczne problemy pokroju „Bollywood„, to tych typowo melanżowych, jak na przykład „Oh My Buddha„.
Zarówno przez swoją warstwę techniczną/liryczną, czy nawet przez same teledyski (każdy nakręcony w kompletnie innym miejscu na świecie), które przez swoje piękno były rozkoszą dla oka, album przyciągnął miliony słuchaczy. Tym bardziej cieszy fakt, że krążek zdobył status diamentowej płyty.
Było to również mocne przeżycie kulturowe. Przedstawianie przez Kubę, danego kraju/regionu/miejsca w muzyczny sposób, dało nam możliwość lepszego utożsamienia się z odczuciami rapera. Nieoczywiste featuringi na płycie również nadaje jej dodatkowego klimatu, bo przecież mało z nas kojarzyło wcześniej iFaniego czy Young Lungsa, a wpasowali się perfekcyjnie.
Nie można zapominać o epkach dodawanych w zależności od zaznaczonej płci. Mowa tu oczywiście o „Dla fanek euforii” i „Dla fanów eklektyki„. Pierwsza z nich zawierała luźniejszy klimat, numery można powiedzieć bardziej „uczuciowe”, natomiast druga zawierała kawałki o lekko mocniejszym brzmieniu i cięższym klimacie. Co ciekawe to właśnie na „Dla fanów eklektyki„, znajduje się utwór który nabił najwięcej wyświetleń na youtube, ze wszystkich numerów Kuby – Half Dead.
Polecam serdecznie choć na chwilę wrócić do „Egzotyki” i wspólnie z Kubą ponownie przeżyć tą emocjonującą podróż. Genialny krążek o którym ciężko będzie nam zapomnieć… i bardzo mnie to cieszy.
Zakończmy refleksyjnie: